Pojawił się znikąd, wrzucił do sieci kilka singli i z miejsca został uznany absolutnym objawieniem polskiego rapu. To wszystko działo się w pierwszej połowie roku 2025. Teraz ma 200 tysięcy miesięcznych słuchaczy na Spotify, wyprzedał Stodołę w niecałą dobę i co-signują go raperzy z zagranicy. Szybko poszło.
Zanim spotkaliśmy się w warszawskim studiu Universal Music, Wane kilkukrotnie odmawiał nam wywiadu. Chciał się skupić na muzyce, przede wszystkim na debiutanckim albumie; opowieści o życiu osobistym wolał zostawić na później.
Przygodę z muzyką zaczynałeś od rapowania po angielsku pod ksywą Kacqer. Skąd pomysł, żeby nagrywać w obcym języku?
Moim pierwszym planem na życie była koszykówka. Trenowałem ją na poważnie – w gimnazjum przeniosłem się z rodzinnego Ełku do Warszawy, żeby grać w lepszym klubie. Jednak w trzeciej klasie zrozumiałem, że nic z tego nie będzie, i zacząłem szukać nowej zajawki. Nie wiem, skąd się to dokładnie wzięło, ale pamiętam, że ściągałem type beaty z YouTube’a i rapowałem pod nie. Zawsze słuchałem rapu z zagranicy, a nie z Polski, dlatego nawijanie po angielsku wydało mi się naturalne.
Czyli nie chodziło o to, żeby podbijać międzynarodową scenę?
W tym nie było żadnej kalkulacji. Nie myślałem wtedy ani o karierze, ani robieniu muzyki na poważnie. Ściągnąłem FL Studio, kupiłem jakiś tani mikrofon, resztę sprzętu – i zacząłem nagrywać. Z karty dźwiękowej z tamtych czasów zresztą korzystam do dziś.
Mówisz, że słuchałeś głównie rapu z zagranicy. Kogo konkretnie?
Pamiętasz Naszą Klasę? Kiedy miałem może z 11 lat, udostępniłem tam Ghetto Symphony ASAP Rocky’ego, którego cały album LONG.LIVE.A$AP ściągnąłem sobie na MP3 od kuzyna. Oprócz tego słuchałem jeszcze Kanye’ego, a zanim zajarałem się rapem – Michaela Jacksona. Z kolei swoje pierwsze piosenki nagrywałem na type beatach w stylu Luckiego czy Thouxanbanfauniego.
Kiedy wydałeś swój pierwszy numer?
Taki pierwszy porządniejszy utwór wrzuciłem na SoundClouda w 2018 roku. Pamiętam, że bałem się opinii innych ludzi, zwłaszcza że mój angielski akcent był dosyć kwadratowy. Tymczasem spodobało się – trochę znikąd utwór ten wbił 10 tysięcy wyświetleń. Od tego czasu, hobbystycznie, trochę z przerwami, nagrywałem kolejne tracki i udostępniałem na SoundCloudzie, a potem Spotify.
Skąd czerpałeś motywację, żeby dalej to robić? Przez dobre kilka lat nie miałeś wielu słuchaczy.
Po prostu zajawa. Nie umiem tego dokładnie wyjaśnić. Muzyka towarzyszy mi całe życie. Na początku tańczyłem, potem ta koszykówka, która też pośrednio łączyła się z muzą – aż w końcu rapowanie.
Jako Kacqer działałeś dosyć długo, bo do 2024 roku.
W tym wszystkim nie było jednak większej przekminy. Płaciłem po 30 dolarów za bit, nagrywałem utwór, wrzucałem go na streamingi, a potem udostępniałem na Instagramie – i tyle. Niespodziewanie dzięki TikTokowi singiel Live by That poszedł trochę szerzej, ale po jego nagraniu zrobiłem sobie dłuższą przerwę i potem znów musiałem zaczynać od nowa.
I kiedy pojawił się wane? Kiedy przerzuciłeś się na język polski?
Wszystko zaczęło się od spotkania z Fimiguerrero i jego menedżerem Bamsem. Spędziłem z nimi trochę czasu i kiedy puszczałem im swoje nagrania, za każdym razem mówili: Nah bro, you gotta do this in Polish, man, you gotta do this in Polish. Wtedy nie dałem się jeszcze przekonać, jednak kilka miesięcy później – kiedy wypuściłem snippet jednego z anglojęzycznych utworów – Bams napisał mi, że gdy zacznę nawijać po polsku, to rozpierdolę. Dlatego uznałem, że spróbuję. Następnego dnia wstałem rano i nagrałem TERAZ WIEM FREESTYLE, a chwilę później KOE-L SKYE.
Do tych tracków podchodziłem bardzo drobiazgowo i pewnie gdyby nie mój manager Samuel, to nigdy bym ich nie wypuścił. Siedzieliśmy razem, słuchaliśmy tego w kółko, i w końcu powiedział: Stary, zrobię ci do tego teledysk, lecimy z tym.
To jest fragment wywiadu z wane'em, który znajdziecie w czwartym numerze naszej gazety. Od 19 grudnia dostaniecie go za free w stu miejscach na terenie Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Poznania, Gdańska, Gdyni, Sopotu, Łodzi, Katowic, Lublina, Szczecina, Torunia, Gliwic i Białegostoku. Pełna lista tu.

