10 emo-raperów, których powinniście znać - nawet jeśli wasze serca są zimne jak głazy

juicewrld-1200x899.jpg

I hate myself and want to die - śpiewał Kurt Cobain na lata przed tym, jak pierwsi MC's zaczęli określać się - bądź być określani - mianem emo. I choć zjawisko depresyjnego, lo-fi rapu na przestrzeni minionej połowy dekady ewoluowało do takich rozmiarów, że trudno je podsumować w tych kilku krótkich sylwetkach, to… spróbowaliśmy.

Nie znajdziecie tu wielu raperów, którzy na przestrzeni swoich karier bywali dojmująco smutni, jak choćby BONES, Young Lean czy Trippie Redd. I nie szukajcie też tu tak ważnych, acz niszowych postaci, jak Wicca Phase Spring Eternal, Black Kray, Horse Head czy Døves. Nie opisaliśmy też tym razem fenomenów $uicideboy$, Lil Skiesa czy Night Lovella, ale tworząc podobne zestawienia zawsze musimy zastanawiać się nad tym, kogo z tej listy usunąć, a nie kto ewentualnie by jeszcze do niej pasował. I choć wszyscy wyżej wymienieni bardziej lub mniej by tu pasowali, to wydaje nam się, że w karierach i losach poniższych 10 postaci owo zjawisko odbija się chyba najpełniej.

1
Slug

Choć pośród niezależnych raperów przełomu lat 90. i 00. można znaleźć przynajmniej kilku prekursorów emo-rapu (szczególnie w szeregach wytwórni Anticon), to nikt nie ma w tym względzie takich zasług, jak połowa duetu Atmosphere. Ponoć właśnie ten MC o aparycji wymęczonego rockmana był pierwszym, który użył publicznie tego terminu. I też… trudno się temu dziwić, bo wystarczy rzut oka na tytuły płyt współtworzonego przez niego projektu, by zauważyć, że życie Seana Daleyaa - jak naprawdę nazywa się Slug - nigdy nie rozpieszczało i wciąż musi on trzymać ekwilibrystyczny balans pomiędzy depresją i napędzanym używkami optymizmem. God Loves Ugly, (ironiczny oczywiście) You Can’t Imagine How Much Fun We’re Having czy When Life Gives You Lemons, You Paint That Shit Gold, to tylko kilka wyimków z jego dyskografii, z której numery gra na koncertach aktualnie dużo częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Bo nagle okazało się, że te przepalane petami, ekshibicjonistyczne teksty świetnie współgrają z weltschmerzowymi nastrojami schyłku drugiej dekady XXI wieku.

2
Kid Cudi

Cudder to żaden typowy emos, jednak jego wpływ na rozwój tego nurtu w rapie jest niezaprzeczalny. Od udziału w powstawaniu tak ważnych pozycji w ewolucji rzeczonego subgatunku jak 808s & Heartbreak Ye czy So Far Gone Drake’a, przez wypełniającego jego debiutancki album opowieści o depresji i samotności, aż po wydany w 2015 roku, gremialnie zgnojony, indie rockowy longplay Speedin' Bullet 2 Heaven, Scott Ramon Seguro Mescudi - jak naprawdę nazywa się ten księżycowy człowiek - od blisko dekady ma ogromny wpływ na to, o czym i jak nawijają jego rozemocjonowani bracia w lękach. A także na to, jak bardzo lo-fi pasuje do tych uczuciowych relacji z kozetki. I choć spora część z jego dyskografii zupełnie nie pasuje do omawianej tu przez nas estetyki, to Cudi po prostu nie mógł nie znaleźć się na tej liście. Bo przecież od lat ma on some issues that nobody can see / And all of these emotions are pouring out of me / I bring them to the light for you / It's only right / This is the soundtrack to my life / The soundtrack to my life.

3
XXXtentacion

Dead inside / Spend a lot of time stuck in this head of mine / Under the assumption love is dead, already / Just let me be here / Where was I? / When he was feeling on you with his hands, at night? / Seen the vivid pictures in my head, at night / It left me in tears - te kilka wersów ze służącego za interlude numeru Dead Inside z krążka 17 mówią o Eksie więcej niż chyba wszystkie teksty, które publikowaliśmy o nim na niuansie, a naprawdę jest to jeden z najczęstszych gości naszego portalu. A jeśli dodać do tego dojmująco smutną, bardziej emocjonalną niż dbałą i nietrzeźwą ekspresję, z jaką wyśpiewał je przy wtórze pianina, nie trzeba właściwie pisać już nic więcej. W tym niespełna półtoraminutowym utworze odbija się bowiem właściwie każdy aspekt trudnej i pokomplikowanej osobowości X’a. A co za tym idzie - jego ekspresji artystycznej. I choć u schyłku swojego, brutalnie przerwanego, zbyt krótkiego żywota przeszedł on radykalną przemianę i kto wie, czy jego kolejne nagrania nie wyrwałyby go z ciemnego getta emo-rapu, to jednak zostanie zapamiętany jako ikona tego (sub)gatunku.

4
Lil Uzi Vert

She say I'm insane, yeah / I might blow my brain out (hey) / Xanny, help the pain, yeah / Please, Xanny, make it go away - nucił Mały Uzi w swoim największym hicie, wyciągając jednocześnie emo-rap na rwące wody głównego nurtu. I choć niektórzy ortodoksi powiedzieliby pewnie, że znany z tak pewnych siebie, buńczucznych wejść, jak to klasyczne w Bad and Boujee nie zasługuje na miano prawdziwego emo rapera, to te cztery wersy wydają nam się wręcz kwintesencją ekshibicjonistycznego trybu, w jakim co bardziej uczuciowi MC’s młodego pokolenia rozprawiają się ze swoimi czarnymi myślami. A że jeszcze Lil Uzi Verta zawsze pociągała nierozerwalnie związana z emo stylistyka lo-fi, nie mogło go zabraknąć w tym zestawieniu.

5
Lil Peep

Gustav Elijah Åhr - jak naprawdę nazywał się tragicznie zmarły twórca - jest dla emo rapu tak ważną postacią, jak Kurt Cobain dla grunge’u. Bo choć jego przedwczesna śmierć nie pozwoliła mu rozwinąć skrzydeł i poszybować w rejony, w które liderowi Nirvany udało się za życia jeszcze dotrzeć, to sposób, w jaki zbierał on w swojej ekspresji wszystkie te afektywne tropy rozproszone wcześniej po obrzeżach takich gatunków jak (t)rap, punk, metal, dream pop czy elektronika, wciąż budzi w nasz szacunek, a dla zastępów przyszłych po nim emo-raperów jest bezdyskusyjnie największą inspiracją. Płynąc na falach przećpanego, eklektycznego lo-fi, Peep zawsze mierzył się z depresją, myślami samobójczymi i bagażem wyniesionym z minionych nieudanych związków równie dojmująco jak chwytliwie. A nawet jeśli niektórzy podważają szczerość tych wywodów, to życie Gusa - i jego smutny finał - ostatecznie zweryfikowało te wątpliwości.

6
Yung Bruh / (Lil) Tracy

O ile Lil Peep jest ikoną tego typu brzmień, to jego własna ekspresja byłaby zapewne nieco inna, gdyby na swojej drodze nie spotkał on w pewnym momencie Jazza Butlera, syna Ishmaela z Digable Planets i Shabazz Palaces, który prędko poszedł w ślady swojego ojca i również chwycił za mikrofon. Jego rodzic był jeszcze w latach 90. piewcą jasnej strony rapu, ale - znany wcześniej jako Yung Bruh - (Lil) Tracy wojował zawsze na bitach ze swoimi demonami (choć zdarza mu się w momentach bardziej histerycznych być też klasycznym trapstarem). Pośród całej generacji soundcloudowych raperów jest on zresztą jednym z najbardziej osobnych i mających wpływ na innych, a zawdzięcza to właściwie tylko swojemu indywidualizmowi i charyzmie, bo ani wokalistą ani tekściarzem nie jest szczególnie wybitnym. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo gdy przy wtórze gitary i równo taktowanego trapowego bitu nawija, że Ever since you've left, I've been researching / Practicing dark magic, doing evil things / I've got my computer, I don't need no friends / I need to get you out my brain before, I shoot that shit, trudno nie wejść w ten ciemny, depresyjny świat, który pomieszkuje.

7
Spooky Black / Corbin

Zanim jeszcze Corbin Smidzik, wychowanek pustych i wyniszczonych bezdroży Minnesoty, zaczął sygnować swoją twórczość własnym imieniem, jego język wypowiedzi daleki był od klasycznie pojmowanego rapu. I pewnie, miarowo zmierzał w kierunku emo-r’n’b. Jako że jego ścieżka artystyczna zaczynała się na tych samych soundcloudowych kanałach i łamach około-rapowych mediów, co kariery przeważającej części innych postaci widniejących na tej liście - a do tego jeszcze jeden z jego numerów nosi zabawny tytuł DJ Khaled Is My Father - nie wahaliśmy się jednak nawet przez moment, czy powinien się znaleźć w tym zestawieniu. Bo choć jego emocjonalne, przepełnione melancholią i niepewnością teksty znajdują ujście w dużo bardziej śpiewnej formie niż reszty opisywanych tu MC's (?), to w ich obróbce posługuje się on tymi samymi lo-fi narzędziami, w ich opakowaniu korzysta z tej samej estetyki, a w ich najgłębszym sensie dużo bliżej mu właśnie do Cuddera czy Peepa, niż do… Jamesa Blake’a.

8
Scarlxrd

Jedyny w tym zestawieniu reprezentant naszego kontynentu (choć długo zastanawialiśmy się, czy w ramach ciekawostki nie wsadzić tu Niemca znanego jako Casper), stanowi idealny przykład tego, jak rozrosło się spectrum stylistyczne rapu, któremu nadaje się przedrostek emo. W przeciwieństwie do większości omawianych tu artystów, Marius Listhrop nie nurza się w depresyjnych tonach i melancholijnych melodiach, ale bombarduje słuchacza ścianą hałasu, na który składają się odpryski trapowych bitów, metalowych riffów i harsh noise’owych eksperymentów. Na tym tle Scarlxrd wrzeszczy, wyje i na inne sposoby zdziera gardło do przesterowanych zwykle do granic, palonych pewnie co rusz mikrofonów, a w swoich nihilistycznych, samotniczych tekstach odreagowuje lata egzystowania w wiecznie uśmiechniętej, youtube’owej osobowości, jaką ze sporym sukcesem wcześniej tworzył. A która - jak sam twierdzi - zniszczyła mu duszę.

9
Juice WRLD

To właśnie w osobie Jarada Higginsa - jak naprawdę nazywa się ten raper - wszyscy fani Peepa i X’a mogą upatrywać nadziei, że tego typu emocjonalne - równie melodyjne, jak dojmująco smutne - brzmienia nie odeszły z tego świata wraz ze śmiercią ich idoli. Nie tak dawno w sylwetce tego młodego reprezentanta Chicago pisaliśmy zresztą, że właściwie w każdym ze swoich nagrań serce Jared ma na dłoni. Bo nieważne, czy wspomina swoje pełne smutku i rozstań, trudne dorastanie czy składa hołdy swym tragicznie zmarłym idolom, w każdy kolejny śpiewny wers, który kładzie na tych minimalistycznych, zbasowanych acz melancholijnych bitach, wkłada przytłaczającą wręcz ilość emocji i od zawsze niezbędną w rapie - acz dziś podkręconą owym współczesnym, uczuciowym ekshibicjonizmem - stuprocentową dawkę szczerości. A że od tamtego czasu zdążył zaliczyć już kilka kolejnych wejść na Billboard i wypuścił dopiero co swój kolaboracyjny krążek z Future’m, to wydaje nam się wręcz pewne, że rozpoczęta przez Kanye, Drake’a i Cuddera, a kontynuowana przez Lil Uzi Verta bytność emo-rapu w mainstreamie tak szybko się nie skończy.

10
JPEGMAFIA

Choć Barringtona DeVaughna Hendricksa - jakie to imię nadali rodzice artyście ukrywającemu się pod aliasem JPEGMAFIA - trudno jednoznacznie określić mianem emo-rapera, to jego melancholijne mruczanki, a także towarzyszące im eksperymentalne, acz zwykle dojmująco smutne podkłady pozwalają twierdzić, że to właśnie w jego twórczości odbija się przyszłość tego ekshibicjonistycznego, depresyjnego (sub)gatunku. I choć swada, z jaką wjeżdża czasem na bity, a także agresywna ekspresja, jaką tętnią numery o nawet tak emo tytułach, jak Baby I'm Bleeding, Thug Tears czy I Cannot Fucking Wait Until Morrissey Dies odróżnia go od wielu pojawiających się na tej liście przegrywów, to właściwie w każdy wers z numeru Panic Emoji wlał on więcej namiętności, afektów i wrażeń, niż większość typowych emo-raperów w całą swoją soundcloudową twórczość. Keep hustling / Keep moving / I'm a nuisance / I'm useless / We fucked / This hurts.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.