
Po tym serialu przyszłość widzimy w zdecydowanie czarnych i posępnych barwach. Z drugiej strony - no nijak nie można się od Black Mirror oderwać! A jeśli już to zrobiliście - sprawdźcie koniecznie te filmy.
1. Circle, reż. Aaron Hann, Mario Miscione
Jeden z najfajniejszych thrillerów ostatnich lat - nie było go w kinach, ale jest do złowienia na Netflixie. I tak szczerze, to najlepiej żebyście za dużo nie wiedzieli o fabule. Niech wam wystarczy tylko, że bohaterów jest 50., wszyscy budzą się w zamkniętym pomieszczeniu i... Lubicie Cube? To podobny klimat. Napięcie nie spada do ostatnich sekund, nerwy związane z eliminacją kolejnych osób szaleją, a końcówka to już rzecz do bardzo szerokiej interpretacji. Czy tak w przyszłości będzie wyglądać selekcja naturalna? I który z polskich raperów przeżyłby?
2. Ex Machina, reż. Alex Garland
Na ekranie są trzy osoby: słynny milioner, programista, który wygrał los na loterii i może pracować dla swojego majętnego bossa oraz kobieta-android. A potem już zaczyna się klasyczna historia, w której jeden z bohaterów odkrywa, że stał się pionkiem na planszy innego. Na szczęście sztampą nie wieje ani na chwilę, bo Ex Machina - chociaż w swojej wizji przyszłości dość okrutny - to przede wszystkim obraz, w którym każdy kadr kipi od emocji. Niby dzieje się niewiele, ale chcielibyśmy, żeby każdy film Michaela Baya wywoływał takie szpilki na plecach.
3. Fahrenheit 451, reż. Francois Truffaut
Klasyk, który niestety trochę się zestarzał, ale wybaczamy, znamy filmy z roku 1966 (a wtedy nakręcono Fahrenheit 451), wyglądające dziś dużo gorzej. To też ciekawa i dość aktualna wizja niedalekiej przyszłości - tytułowa temperatura to taka, w której pali się papier, a czytanie książek i posiadanie własnej, krytycznej opinii na temat świata jest tam surowo zabronione. Tak tylko dopowiemy, że nasz newonce.paper żyje i ma się dobrze.
4. Nerve, reż. Ariel Schulman, Henry Joost
Jedno z najbardziej pozytywnych zaskoczeń ostatnich lat - wiecie, spodziewaliśmy się połączenia Igrzysk Śmierci, Hannah Montany i gifów z Messengera, tymczasem Nerve to naprawdę fajny film nastoletnio-przygodowy. I do tego mocno osadzony w niedalekiej przyszłości, gdzie każdy siedzi w smartfonie 24/7. Ogólnie chodzi o wykonywanie zadań ku uciesze śledzących nas online widzów. Ale kiedy Vee (Emma Roberts) mocniej wkręca się w całą zabawę, wówczas okazuje się, że - a to niespodzianka - całą sytuacją ktoś sprytnie kieruje. Obejrzyjcie z młodszym rodzeństwem: dla nich to taki Powrót do przyszłości skrojony pod dzisiejsze czasy, dla nas pasjonujący film z konkretnym tempem i nerwem.
5. Noc oczyszczenia, reż. James DeMonaco
Jest niedaleka przyszłość. Żyjemy sobie w spokojnym, ułożonym państwie, ale przez jedną noc w roku całkowicie na legalu możemy poluzować hamulce i bez żadnych konsekwencji kogoś zamordować. Punkt wyjściowy niesamowity, szkoda, że cały film już trochę gorzej. Natomiast w klimat przewidywania ponurej przyszłości Noc oczyszczenia wpasowuje się doskonale. Jakby co, część pierwszą da się oglądać, ale druga i trzecia to już niestety bardziej noc przeczyszczenia.
6. Ona, reż. Spike Jonze
A o tym filmie pisaliśmy przy okazji Blue Monday, więc nie ma co się powtarzać - dopowiemy tylko, że im więcej randeczek z Tindera czy innych aplikacji, tym wizja przyszłości, w której żyjemy w związku z jakimś algorytmem staje się coraz bardziej realna. Także chłopaki, odstawcie kompa, kupcie kwiata i zaproście tę fajną sąsiadkę z bloku obok na kawę, inaczej skończycie jak ten nieszczęsny koniobij z Her.
7. Primer, reż. Shane Carruth
Absolutnie najbardziej skomplikowany scenariuszowo film, jaki kiedykolwiek zobaczycie. Nie trudźcie się nawet próbować znaleźć wyjaśnienie podczas seansu (za to w necie są bardzo fajne interpretacje). Jaki obraz przyszłości kreśli przed nami ten tani, nakręcony za 7 tysięcy dolarów obraz? Taki, że i wy możecie skonstruować w garażu maszynę do przenoszenia w czasie. Tylko potem musicie uważać, żeby przypadkowo nie natrafić na samego siebie z przeszłości (albo przyszłości) i nie dokonać zakrzywienia czasoprzestrzeni, bo wszystko się posypie i jak mówił Siara w Kilerze: cały misterny plan w p***u.
8. The Den, reż. Zachary Donohue
Bardzo świeży horror, gdzie nie noże ani piła mechaniczna, ale poczciwy czat internetowy budzi największy przestrach. Zwłaszcza jeśli główna bohaterka podczas jednej z rozmów jest świadkiem zabójstwa, a morderca najprawdopodobniej obrał sobie ją za kolejną ofiarę. Przypominamy sobie tych wszystkich pokazywaczy, na których lata temu przypadkowo natrafialiśmy na czatach i wiemy już, że dzięki The Den pozostaniemy przy Messengerze. No nie poklikash.
9. THX 1138, reż. George Lucas
Co robił George Lucas, zanim zrewolucjonizował swoimi Gwiezdnymi Wojnami kulturę popularną? Na początku lat 70. nakręcił ambitny, niszowy i antyutopijny film science-fiction, mocno nawiązujący do słynnych powieści Rok 1984 Orwella i Nowy wspaniały świat Huxleya. W największym skrócie - totalitaryzm, prześwietlanie ludzkich myśli i miłość jako największa ze wszystkich zbrodni. Sobota czułby się tu jak ośmiolatek w fabryce cukierków.
10. Zakochany bez pamięci, reż. Michel Gondry
Stało się - zrywacie. Wmawiasz sobie, że jej nie kochasz, ale gdzie tam, cały czas sprawdzasz jej fejsa i kim jest ten frajer, który lajkuje wszystko na jej insta. I wiesz, że ona ma to samo. No więc decydujecie się wymazać się wzajemnie z pamięci, ale podczas tematu ty nagle odkrywasz, że w sumie to wcale tego nie chcesz. Ale ona już jest po zabiegu. Jezu, to naprawdę smutne, dlatego nie ma się co dziwić, że na Zakochanym bez pamięci lały się wodospady łez. To my już wolimy wizualizować sobie przyszłość z Riley Reid. Wink, wink, nudge, nudge.