10 polskich kawałków, do których nie nakręcono klipów, a i tak stały się hitami

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
tede.jpeg

Nie były singlami, nie pamiętacie ich z list przebojów, ale i tak nawet obudzeni w nocy potraficie dokończyć: ostrzę noże i nożyczki... albo: ludzie spoglądają na mnie z boku...

Bez dodatkowej promocji w postaci teledysku czy singlowego wydania, bez rozsyłania do radiowych rozgłośni - te tracki i tak stały się ponadczasowe. Dlaczego? O Ukrytym w mieście krzyku sporo już napisaliśmy przy okazji 15-lecia Muzyki klasycznej, ale o reszcie jeszcze nie. Jedziemy chronologicznie:

1
1. Molesta - Się żyje (1998)

Na dobrą sprawę moglibyśmy tu wpisać Armagedon, 28.09.97 czy praktycznie każdy numer ze Skandalu. Album Moleściaków rozebraliśmy już na czynniki pierwsze tu, tu i tu, więc dobrze wiecie, że zespół podpisał niekorzystny dla siebie kontrakt z Pomatonem, tzw. promocja płyty była wówczas mocno ograniczona, a jedynym obrazkiem opatrzono singlowe Wiedziałem, że tak będzie. Ale dajemy ten jeden z jaśniejszych akcentów mocno mrocznego przecież Skandalu, bujające i będące od zawsze supermocnym punktem koncertów Molesty Się żyje z gościnnym udziałem Wilka. Posłuchaj synu mokotowskiej gadki!

2
2. Kaliber 44 - Gruby czarny kot on przebiegł nam drogę a ch*j mu w dupę nawet 13 w piątek (1998)

Tak, to jest pełna nazwa tego chyba najbardziej absurdalnego hitu w historii polskiej fonografii. Próbujemy wyobrazić sobie, jak zapowiedzieliby go Marek Niedźwiecki w Trójce albo nawet Jankes w Esce, no i nie ma siły - nic dziwnego, że Gruby czarny kot cieszył się sławą raczej podziemną. Ale za to jak wielką! Na całym albumie W 63 minuty dookoła świata (pamiętacie nasz tekst na 20-lecie płyty?) Joka, Dab i Magik rozwalali język polski, ale tutaj to już przeszli samych siebie. Zbudowany na ciągu dziwacznych skojarzeń tekst czyta się dziś jak Raymonda Queneau i chyba nie spotkamy nikogo, kto pamięta go słowo po słowie w całości. Zresztą nie sądzimy, że Dab i Joka też pojechaliby swoje zwrotki z głowy.

3
3. Warszafski Deszcz - Gram w zielone (1999)

Do albumu Nastukafszy... nie nakręcono żadnego klipu, ale Tede wraz z Numerem i tak znaleźli się w ramówkach stacji muzycznych, nawijając na wydanym chwilę wcześniej Ja mam to co ty Wzgórza Ya-Pa 3. Z tego krążka też można byłoby wrzucić tu spokojnie z 10 tracków, ale Gram w zielone było chyba najbardziej przebojowe i - podobnie jak Skandal Molesty - odważnie otwierało się na marihuanowy dyskurs w polskim rapie. Co jeszcze? Superchwytliwy refren i masa one-linerów (ja się nie przechwalam, bardzo się staram). To wystarczyło, żeby słuchacze z calej Polski wiedzieli, po ile w Wawie kursuje gram.

4
4. Grammatik - Czasem (1999)

Jeden z pierwszych ważnych refleksyjnych numerów w polskim rapie, dla którego trampoliną do sławy okazała się bardzo częsta rotacja na antenie kultowej Radiostacji (której fenomen przybliżaliśmy w obszernym tekście). To po Ep+ co wrażliwsi słuchacze poczuli, że chyba w końcu znaleźli swoich raperów. I to po tej płycie oczy hip-hopowej Warszawy bacznie zwróciły się na Bemowo. Co warto dodać, na swojej kolejnej płycie Grammatik popełnili swoisty follow-up, wydając bardzo podobny, zwłaszcza w warstwie muzycznej, utwór Pamiętam. Do dziś nie możemy się zdecydować, który z tych tracków jest lepszy.

5
5. Paktofonika - Ja to ja (2000)

Najpierw było szaleństwo związane z całą Kinematografią; po tragicznej śmierci Magika pirackie (z reguły) wersje tej płyty pojawiły się w każdym polskim domu. A później, jak już wszystkim przejadło się Jestem Bogiem, ludzie pokochali ten niesamowicie wyróżniający się na tle reszty albumu numer. Zresztą, po prawdzie - Ja to ja w ogóle mocno wyróżniało się na tle całej ówczesnej sceny. Niesamowicie ciepły, pozytywny track stał mocno w opozycji do nastrojów, jakie wisiały nad smutną historią śląskiego składu, jednak refren znali i nucili wszyscy. To ten utwór pojawił się później w niesławnej reklamie lodów i to od Ja to ja na dobre rozpoczęła się kariera Gutka. No to zaśpiewajmy coś wesołego!

6
6. Tede - Drin za drinem (2001)

Imprezowy banger wszechczasów, rapowe Prawy do lewego - jesteśmy pewni, że Drin za drinem zrobiłby furorę na weselach, gdyby tylko nie był tak przepełniony tzw. łaciną; wersy: A ona na**bana tańczyła na stole, a my na*****oleni, o żesz ku**a, ja pie***lę były grube nawet jak na tamte czasy. Ale no, klasyk, Katowice, wszyscy się skatowali i alkoholowy napój o smaku banana to już niemal mowa potoczna. Ciekawe, co na tę rozpustę powiedziałby wsamplowany Edward Hulewicz?

7
7. WWO - Halabardy (2002)

No to teraz kawałeczek dla wszystkich, którzy uważają, że rap bez przekazu jest super okej cool. Numer świetny i dość ważny we ówczesnym odbiorze Sokoła; okazało się, że jeden z najmocniejszych głosów ulicznego rapu potrafi jak nikt wyjść poza schemat (nomen omen nagrywając numer o schematach), zażartować i zabawić się słowem tak bardzo, jak parę lat wcześniej na W 63 minuty dookoła świata zrobili to panowie z Kalibra 44. Wypada też dodać, że Jędker i jego Papua Nowa Gwinea równie mocno dają radę, a Halabardy są dziś zatrważająco aktualne.

8
8. Pięć Dwa Dębiec - Policyjne (2003)

Czy to jest najbardziej minimalistyczny beat w historii polskiego hip-hopu? Na pewno Hans trafił tym prostym, króciutkim i łamiącym zasady rymowania ze sobą podobnie brzmiących RÓŻNYCH słów kawałkiem na wszystkie ulice w tym kraju. Pamiętamy, że jeszcze długie lata po premierze Poznańskiego Czerwca numer Policyjne dobiegał z okiem stuningowanych Hond Civic, a sam Hans obrywał za niego po uszach - w 2007 roku poznańska Gazeta Wyborcza napisała ostrzegawczy artykuł, w którym ujawniła, że 52 Dębiec zagrają na targach edukacyjnych dla gimnazjalistów, a przecież to skład, który ma w repertuarze właśnie ten utwór. No i nie zagrali, bo wydział oświaty zareagował.

9
9. Pro8l3m - Stówa (2014)

Opener do jednego z najbłyskotliwszych i najważniejszych rapowych albumów ostatnich lat. Trzeba coś dodawać? Ilekroć Oskar i Steez grają Stówę na koncertach, pod sceną włącza się regularna pandemonia, jak wtedy, kiedy ludzie kłócili się o robota kuchennego z Lidla.

Przy okazji przypominamy Platynowe sombrero, czyli utwór, od którego jakby nie patrzeć wszystko się zaczęło:

10
10. Taco Hemingway - Następna stacja (2015)

Niepotrzebny klip, wystarczy koncept, zaraźliwe one-linery i sporo humoru, żeby wykręcić 20 milionów odsłon i pierwsze miejsce na liście radiowej Trójki (jako pierwszy polski rapowy utwór w historii). Jeden z nas na własne uszy słyszał, jak w warszawskim metrze, zaraz po tym, gdy spiker ogłosił: następna stacja - Młociny, stacja końcowa, pół wagonu wrzasnęło: Jarzyna miał urodziny! I to by było na tyle, co mamy do powiedzenia odnośnie przebojowości utworu Taco.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.