
Nie martwcie się, my też do niedawna nie znaliśmy żadnego rapowego składu z Kraju Kangurów. Australia dała nam Russella Crowe'a, Kylie Minogue, a co z hip-hopem? Sprawdźcie nasz obszerny tekst o tamtejszej scenie.
Rap z drugiego krańca świata żyje i ma się świetnie. Sydney i Melbourne coraz mocniej zaznaczają swoje miejsca na hip hopowej mapie świata i choć jeszcze kilka lat temu australijski rap był dla reszty jedynie ciekawostką, to dziś ten trend mocno uległ zmianie.
Australijczycy co chwilę zaskakują i udowadniają, że mają coś do powiedzenia, a ich muzyka jest świeża, jakościowa i ma swoje własne, charakterystyczne brzmienie. Złaknieni słońca? Wrzućcie sobie ich na słuchawki!
Bliss N Eso
Zaczynamy od klasyków. Trio Bliss, Eso i DJ Izm to legendarna australijska ekipa, działająca nieprzerwanie od 2000 roku i mająca na swoim koncie dwie EP-ki i sześć albumów. Pierwszym, który przyniósł im sukces, jest wydany w 2008 roku Flying Colours - album dotarł na dziesiąte miejsce notowań ARIA (oficjalna australijska lista sprzedaży płytowych, odpowiednik naszego OLIS-u). Od tamtej pory wszystkie ich kolejne krążki dobijały do pierwszego miejsca i przynosiły artystom platyny. Muzyka Bliss N Eso jest różnorodna, mamy dynamiczne bangery z dużą ilością żywych instrumentów, sampli i scratchy, ale i tracki mocno melancholijne.
Illy
Pochodzi z Melbourne, zadebiutował w roku 2009 albumem Long Story Short, klasycznie brzmiącym materiałem z dużą ilością sampli i bangerów. Ten styl kontynuował na The Chase z 2011 oraz Bring It Back z 2013, który przyniósł mu nagrodę ARIA w kategorii Best Urban Album. W 2014 roku wydał Cinematic, na którym zaczął eksperymentować z bardziej elektronicznymi brzmieniami, śpiewanymi refrenami i mieszaniem styli muzycznych, za to na albumie Two Degrees z zeszłego roku Illy postawił na nowoczesne, mainstreamowe brzmienie, inspirowane electro popem, glitch hopem i dubstepem oraz na bardziej melodyjne flow. Miks ten sprawia, że płyta brzmi dynamicznie i różnorodnie, przypominając twórczość artystów z UK, którzy lubią mieszać ze sobą gatunki muzyczne.
360
Pod tymi trzema cyferkami ukrywa się pochodzący z Melbourne Matthew James Colwell. Debiutował w 2008 roku płytą What You See Is What You Get, która dała mu niezły rozgłos, jednak to jego drugi album, Falling & Flying z 2011 roku, przyniósł mu sześć nominacji ARIA, zwycięstwo w kategorii Breakthrough Artist i podwójną platynę. Płyta pełna jest emocjonalnych wiwisekcji i prywatnych opowieści, które Colwell przelewa na bit, jak i luźnych kawałków, które mają bardzo pozytywny wajb, witalność i przebojowość. W 2014 roku miała miejsce premiera jego trzeciego albumu, Utopia, pełnego energetycznej muzyki i bogatych aranżacji. Colwell mówi na nim dużo o sobie i o tym, jak zmieniło się jego życie; ze zwrotek wypływa radość, zadowolenie i wdzięczność. Artysta zmagał się z ostrym uzależnieniem od narkotyków, które prawie zniszczyły jego karierę. Płyta jest pełna osobistych historii i storytellingów prosto z serca; Colwell spogląda na drogę, którą przeszedł i kontempluje to, co osiągnął, z wdzięcznością i pokorą, dając przy okazji przestrogę i naukę dla innych.
Briggs
Briggs to nie tylko dobry raper, ale też osobowość sceniczna, komik i aktor. Pochodzi z Shepparton, działa od 2005 roku nagrywając demówki i ep-ki, a jego oficjalny debiut to płyta The Blacklist z 2010 roku, wydana pod szyldem Golden Era Records. Materiał był ostry, bity agresywne i dobrze komponujące się z dynamicznym, wykrzyczanym stylem rapu Briggsa oraz jego silnym głosem, przypominającym skrzyżowanie Ill Billa, Big Puna i Fat Joe. Cztery lata po The Blacklist ukazał się drugi album Briggsa, Sheplife, materiał bardziej wyważony i zbalansowany muzycznie, nadal jednak pełen bardzo mocnych, energetycznych numerów, takich jak ten:
Remi
Urodzony w Melbourne Remi Kolawole zadebiutował w 2014 bardzo dobrze przyjętym albumem Raw X Infinity, który przyniósł mu nagrodę ARIA za najlepszą niezależną płytę hip-hopową roku; materiał brzmiący organicznie i płynnie, ale też momentami mocno i surowo. Styl Remiego to wyluzowana, spalona nawijka, który jest dynamiczna, a zarazem trochę taka, jakby była totalnie od niechcenia, nawet gdy nawija na szybszych bitach. REMI wydał też płytę Divas & Demons, pełną rozmytych dźwięków, elektronicznych klawiszy i syntezatorów połączonych z etnicznymi instrumentami, ze sporą ilością bębenków i akustycznych gitar. Album brzmi, jakby pochodził z Detroit albo Filadelfii. Czuć inspiracje Roots i J Dillą!
Seth Sentry
Ten pochodzący z Sorrento raper zadebiutował w 2008 roku króciutką, wydaną własnym sumptem EP-ką The Waiter Minute. Jego pierwszy album This Was Tomorrow z 2012 roku miał dobry start, notując szóste miejsce na liście ARIA. Odpalając ten krążek od razu zauważymy, że prześmiewcze, błyskotliwe i żartobliwe piosenki to styl Setha. W tym utworze na przykład daje upust swojej frustracji, pisząc list do nauki, która zawiodła go, bo nie stworzyła jeszcze znanych z Powrotu do przyszłości deskolotek:
Allday
Allday ma 26 lat, pochodzi z Adelajdy, mieszkał w Melbourne, przeniósł się do Los Angeles i jest gwiazdą australijskiego rapu. Płynna, charakterystyczna dla trapu nawijka i rozmyte brzmienia zahaczające o cloud, do tego wygląd i stylówa ostrego hipstera – umówmy się, nie każdy raper odważyłby się przewijać zwrotki w damskim kapeluszu, do tego podkreślić to w tytule utworu:
Wszystko to wpływa na oryginalność młodego artysty i czyni z niego wyróżniającą się na australijskiej scenie postać. Allday brzmi jak naćpany aussie-Mac Miller, a jego wydany w 2014 roku debiutancki album Startup Cult trafił po tygodniu na trzecie miejsce listy ARIA.
Kerser
Kerser to raper wychowany w jednej z cięższych dzielnic miasta Sydney, z dwoma mikstejpami i sześcioma albumami na koncie. Prawdziwy self-made man, od 2009 roku buduje nieprzerwanie swoją markę tylko za pomocą mediów społecznościowych, bez żadnego wsparcia z telewizji i stacji radiowych, co nie przeszkodziło jego płytom S.C.O.T., Next Step i Tradition wskoczyć do pierwszej piątki listy ARIA i znaleźć się tam obok Justina Biebera i Kylie Minogue. Rap Kersera to spora ilość przechwałek i bragga na nowoczesnych bitach, ale i numery bardziej osobiste.
M-Phazes
Cichy bohater tego artykułu, odpowiedzialny za brzmienie kilku wymienionych wcześniej utworów i współpracujący z większością australijskiej sceny superproducent pochodzący ze Złotego Wybrzeża, a rezydujący w Melbourne. M-Phazes wypłynął muzycznie poza granice Australii w 2004 roku wraz z albumem The Deadline, na którym znalazły się jego trzy bity. Od tamtego czasu nagrał album z Emilio Rojasem i wzbogaca swoimi produkcjami artystów z całego świata, a lista ta jest pokaźna: Talib Kweli, Slaughterhouse, Eminem, Keyshia Cole, Lupe Fiasco, Logic, Madonna, Amerie, Redman – to tylko mała grupka z jego szerokiej listy kolaboracji. W 2012 roku M-Phazes i raper Illy stworzyli ciekawy projekt o nazwie Friday Flips – co piątek wrzucali do sieci nowy track oparty na jakimś bardzo znanym samplu (Skrillex, Oasis, The White Stripes), który M-Phazes wykręcał często nie do poznania w swoim stylu.
Hilltop Hoods
Największe gwiazdy australijskiej sceny, raperzy Suffa, MC Pressure oraz DJ Debris, tworzą pochodzącą z Adelajdy grupę Hilltop Hoods, której korzenie sięgają 1994 roku. Dwa albumy nagrali w podziemiu, a w 2003 roku podpisali kontrakt z Obese Records i tak rozpoczęła się ich sukcesywna droga na australijski tron. Ich czwarty krążek The Hard Road, wydany w założonej przez trio wytwórni Golden Era Records, wylądował na pierwszym miejscu ARIA; podobne wyróżnienie spotkało wszystkie kolejne płyty zespołu, które dodatkowo pokryły się podwójną platyną. Muzyka Hilltopów to czysta pozytywna energia i dobre wibracje, jak i refleksyjne, bardziej emocjonalne utwory. My odkryliśmy tę fantastyczną grupę w 2009 roku wraz z albumem State of the Art, który na długo zamieszkał w naszych głośnikach. Potem przyszedł rok 2012 i krążek Drinking From The Sun oraz Walking Under Stars z 2014 roku; te dwa albumy brzmią jak jeden długogrający materiał, bogaty w orkiestrowe aranżacje smyczkowe i gościnne występy raperów oraz piosenkarzy. Jeśli także ich lubicie, to powinniście 16 października wybrać się na koncert w Pradze Centrum. Do zoba!