Odkurzcie discmany, naładujcie akumulatory i wyłączcie telefony (z klapką) - ta playlista definiuje muzyczne 00's.
Obok popu i szeroko rozumianego rocka/nu metalu r'n'b było najmocniejszym gatunkiem pierwszej dekady XXI wieku. Nie bez znaczenia było tu muzyczne zbliżenie się do mainstreamowego hip-hopu; porównując 00's owe beaty krytycy uważali, że oba te gatunki w zasadzie różniło to, że w hip-hopie rapowano, a w r'n'b śpiewano. Dlatego fani rymów i bitów na potęgę słuchali arenbi, nawet w mocno cukierkowych odsłonach. To miało przełożenie na sprzedaż:
- 2000 rok to 6 utworów r'n'b na 1. miejscu Billboardu, łącznie spędziły tam 17 tygodni (najwięcej Independent Women Part 1 Destiny's Child - 7 tygodni)
- 2001 - 7 utworów, 29 tygodni (All For You Janet Jackson 7 tygodni)
- 2002 - 5 utworów, 35 tygodni (Dilemma Nelly'ego i Kelly Rowland oraz Foolish Ashanti po 10 tygodni)
- 2003 - 4 utwory, 21 tygodni (Baby Boy Beyonce i Seana Paula 9 tygodni)
- 2004 - 6 utworów, 36 tygodni (Yeah! Ushera 12 tygodni)
- 2005 - 3 utwory, 28 tygodni (We Belong Together Mariah Carey 14 tygodni)
- 2006 - 8 utworów, 29 tygodni (SexyBack Justina Timberlake'a 7 tygodni)
- 2007 - 8 utworów, 22 tygodnie (Irreplaceable Beyonce 7 tygodni)
- 2008 - 3 utwory, 7 tygodni (Love In This Club Ushera 3 tygodnie)
- 2009 - 1 utwór, 2 tygodnie (Single Ladies Beyonce)
Widzicie, że fala wznosząca to lata 2001-2006 i to z tego okresu wleciało najwięcej kawałków do naszego zestawienia. Ułożyliśmy je według naszej redakcyjnej gradacji, dlatego jest pretekst żeby miło i sympatycznie pospierać się w komentarzach.
18. Akon - Lonely
Czwartą tajemnicą fatimską pozostaje to, jakim cudem ten gałgan dorobił się takiej sławy. Głos - średni, kawałki - bardzo średnie, ponadto w specjalności zakładu Akona znajdowały się skandale koncertowe, jak chociażby rzucenie fanem ze sceny w innego fana, powodując u niego (tzn. tego drugiego) wstrząs mózgu.
Z drugiej strony r'n'b lat zerowych miało wiele twarzy, a jedna z nich należała do Akona. Tylko debiutancki album Trouble wykręcił wynik na poziomie 6 milionów sprzedanych egzemplarzy. Smack That, Lonely, Na Na Na, I Wanna Love You i Belly Dancer znali wszyscy. Akon był paździerzasty, ale nie sposób pominąć go w tym zestawieniu.
17. Craig David - Walking Away
Dla odmiany Craig David po latach okazał się całkiem przyzwoitym wokalistą - po latach, ponieważ na początku minionej dekady jego twórczość skutecznie obrzydziły nam rozgłośnie radiowe, tłukące na potęgę Walking Away oraz nagrane w duecie ze Stingiem Rise And Fall. Popularny przede wszystkim w Europie, za Oceanem zainteresowanie wzbudziła głównie jego debiutancka płyta Born To Do It. Podobno w muzyce to, czy jesteś dobry zależy od tego, kto chce z tobą współpracować - jeśli tak, to David był konkretnym kozakiem; jego wieloletnim producentem była ikona brytyjskiego 2stepu Mark Hill (Artful Dodger), remiksował go DJ Premier, a na featach u Craiga pojawiali się Mos Def, Kano i Tinchy Stryder. I właśnie za ten cross lekkiej, garażowej elektroniki z popem i rapem lubimy go najbardziej. Nawet pomimo tego, że to taka trochę muzyka do windy.
16. Sean Paul - Get Busy
Kariera spadła na Seana Paula już w wieku, że tak powiemy, dojrzałym: multiplatynowy Dutty Rock wydał tuż przed 30-tką. Chwyciło - w 2003 roku chyba nie było na świecie popularniejszego artysty. Jakościowo twórczość Seana Paula pozostawiała trochę do życzenia (o wiele ciekawszymi artystami z tego nurtu byli choćby Wayne Wonder i Elephant Man), natomiast dwie rzeczy. Po pierwsze - to on wprowadził elementy dancehallu do głównego nurtu, nawet jeśli fani gatunku wolą dziś tego nie przyznawać. Po drugie - Sean Paul zajawił miliony małolatów na reggae i ogólnie muzykę jamajską, tak samo jak w tym podobnym czasie 50 Cent sprawił, że dzieciaki, które znały już jego album, sięgnęły do klasyki rapu.
15. Kelis - Milkshake
Ten hymn ku czci Kelisowych piersi okazał się jednym z większych imprezowych bangerów pierwszej połowy minionej dekady. Zadziorny głos to jedno, ale Kelis miała ogromny środowiskowy props w branży, nie tylko rapowej: jeśli współpracujesz z Outkast, Bjork, Busta Rhymesem czy - i to na szerszą skalę - The Neptunes, to musisz być dobra. Zresztą to właśnie Neptunesi odpowiadali za potężny beat Milkshake, a jeśli przyjmiemy, że poprzednia dekada stała pod znakiem Pharrella, no to nie ma wyjścia: musimy zamieścić tu ten, skądinąd świetny track. Sama Kelis mocno straciła po latach na popularności, natomiast wciąż potrafi; jej ostatni album Food (wydany przez Ninja Tune!) to staroszkolny hołd złożony wytwórni Motown i powrót do dzieciństwa, gdy wokalistka szlifowała głos w chórze gospel.
14. Mario - Let Me Love You
Nie ma dekady w muzyce bez porządnego one hit wondera. My stawiamy na Mario, zwłaszcza, że w jego hitowym Let Me Love You palce maczały także inne wielkie nazwiska poprzedniej dekady: Ne-Yo i Scott Storch. Zero-zerosy roiły się od r'n'b płaczków, którzy znikali tak szybko, jak się pojawili, by wspomnieć choćby lamentującego przez całe I Don't Wanna Know Mario Winansa. Na ich tle jego imiennik, Mario, wyróżniał się po prostu porządnym singlem, który - zdaniem krytyków - zaczerpnął brzmienie z What's Love Got To Do With It Tiny Turner. No i to był też wybitnie uniwersalny track, który namiętnie słuchano po pierwszych randkach, zarówno udanych, jak i nie.
13. Christina Millian - When You Look At Me
Christina to też trochę gwiazda jednego sezonu, choć tu hitem było jeszcze From AM To PM. W jej karierze - zapoczątkowanej przez Ja Rule'a - istotne jest też kubańskie pochodzenie, przez co Milian cieszyła się ogromną popularnością zwłaszcza wśród społeczności latynoamerykańskiej. Ale nie tylko dlatego znalazła się na tej liście; była jedną ze sztandarowych przedstawicielek pop-r'n'b z mocniejszym akcentem na pop. Tu mniej chodziło o walory artystyczne, bardziej o potencjał radiowy. Co ciekawe, jej debiutancki album Christina Milian spóźnił się z premierą w USA o trzy lata. Powodem był atak na World Trade Center, który nieszczęśliwie pokrył się z datą wydania krążka.
12. Chris Brown - With You
Kiedy spytacie swoich dwudziestoparoletnich koleżanek o With You Chrisa Browna, ich reakcja powinna stanowić doskonały opis tego, dlaczego właśnie ten utwór pojawił się w naszym zestawieniu. Po debiutanckim singlu Run It wypuszczonym w 2005 roku, With You było najlepiej przyjętym i najbardziej rozpoznawalnym utworem Breezy’ego. W sumie nie ma się co dziwić - to przecież idealna ballada r&b, która została uznana za kissing cousina jednego z największych przebojów radiowych Beyoncé.
11. Cassie - Me And You
To dopiero koncertowo położona kariera! A przecież w 2006 wszyscy myśleliśmy, że ona i Rihanna będą szły ze sobą łeb w łeb. Wszystko zaczęło się, gdy ta modelka (m.in. adidasa) nagrała piosenkę z życzeniami urodzinowymi dla Tommy'ego Mottoli, dyrektora Sony Music. Potem seria fortunnych zdarzeń doprowadziła do wydania albumu Cassie pod skrzydłami Bad Boy Recordings Diddy'ego. Singiel? Zmysłowy do granic możliwości, na fantastycznym beacie Ryana Lesliego Me & U. To definicja pościelówki made in 00's, niestety najpierw poróżniła się z Lesliem, a później wróciła na wybieg, grając też przy okazji w filmach. Szkoda, zwłaszcza że - podobno - jej drugi album, który nigdy nie ujrzał światła dziennego, miał powstać przy współpracy z Kanye Westem i Pharrellem.
10. Rihanna feat. Ne-Yo - Hate That I Love You
Oczywiście, że Rihanna to królowa - no, może księżniczka popu, natomiast jej flirty z r'n'b (Rehab!) były w poprzedniej dekadzie bardzo udane. Ta łagodna gitarka to esencja tego, co działo się wówczas w tym gatunku, wokalnie RiRi też udowodniła, że sprawdza się nie tylko w imprezowych uderzeniach pokroju Umbrelli. Świetny, bujający numer, który zawładnął radiowymi playlistami w 2007 roku, a my nie mieliśmy z tym problemów. Zwłaszcza, że te same rozgłośnie chwilę wcześniej katowały Crazy Frog i One T + Cool T.
9. Ciara feat. Missy Elliott - 1, 2 Step
A teraz Ciara. Czy macie już ciary? - nigdy nie zapomnimy tego suchara autorstwa prezentera jednego z wiodącej stacji radiowej w Polsce. Tyle, że ciary faktycznie były. Jej album Goodies utrzymywał się na liście Billboardu przez 72 tygodnie, a singiel tytułowy oraz 1,2 Step to jedne z największych hitów 2004 roku. My wybieramy ten drugi ze względu na zero-zeroesowy beat i ficik Missy Elliott, kolejnej ikony tamtej dekady. Ciara, choć trochę zapomniana u nas, cały czas jest aktywna muzycznie, a w zeszłym roku wyszedł jej siódmy album studyjny, Beauty Marks.
8. Alicia Keys - No One
Diva. Jej album Songs In A Minor to bezwzględnie jedna z najlepszych płyt tamtej dekady, i nie mówimy tu tylko o wydawnictwach z pogranicza soulu. Zresztą Alicia Keys mogłaby nawinąć za Kazem Bałagane: pokaż, kto ma lepszą dyskografię. W jej brak jest jakichkolwiek wtop. Na początku kariery mocno nawiązująca do starego soulu, im dalej w las, tym bliżej było jej do popu, ale takiego z najwyższej półki. I właśnie z tego późniejszego okresu działalności Keys pochodzi No One, wielki przebój z pierwszego miejsca Billboardu, który ukonstytuował format współczesnej (i nowoczesnej) ballady.
7. Timbaland feat. Keri Hilson - The Way You Are
Człowiek-instytucja lat zerowych. Nagrywali z nim wszyscy najważniejsi artyści w branży. Był wszędzie, czego dowodem jest choćby sytuacja, w której na ten sam dzień miał zakontraktowane koncerty w Krakowie, fińskim Lahti i... australijskim Melbourne (wybrał nas!). Jego futurystyczne, mocno oparte na elektronice beaty to coś, co jako pierwsze przychodzi nam do głowy, gdy myślimy o nowych trendach 00's. I sięgamy po ten, na którym gościnnie udzieliła się Keri Hilson. To niesamowite, powoli rozkręcające się intro i klasyczne podśpiewywanki Timbalanda były dla niego takim znakiem rozpoznawczym, jak lizak dla policjanta.
6. Ashanti - Foolish
Pierwsza dama Murder Inc. - dziś mało kto o tym pamięta, ale w 2002 roku ta odkryta przez Irva Gottiego 22-latka tylko w pierwszym tygodniu sprzedaży pchnęła pół miliona płyt, a jej pierwszy singiel Foolish okupował szczyt listy Billboardu przez 10 tygodni. I nie można zaprzeczyć: chociaż słuchanie Ashanti było jak sypanie sobie pięciu łyżek cukru do herbaty, to - cytując Siarę z Kilera - mieli rozmach, sku***syny. Dwie kolejne płyty, Chapter II i Concrete Rose też sprzedały się nie najgorzej, ale później Ashanti popełniła ten sam błąd, co wiele jej koleżanek po fachu i zrobiła sobie przerwę na granie w filmach. No a potem okazało się, że ludzie o niej zapomnieli. W kategorii cukierkowych brzmień 00's jest to jednak dla nas wciąż numer jeden. Fun fact: Ashanti przez 9 lat była z Nellym i niech to nam wystarczy za najpiękniejsze podsumowanie minionej dekady.
5. Beyonce - Irreplaceable
To była jej dekada, to była właśnie TA jej piosenka. To znaczy: wiemy, że Crazy in Love było o wiele większym przebojem, ale ten numer był tak autorski i zarazem osobny, że od 15 lat gra w swojej lidze. Tymczasem na Irreplaceable ludzie do dziś uczą się pisania tzw. wolnych.
4. Usher - Yeah!
Zastanawiamy się, na czym polegała ogólnoświatowa pandemonia na punkcie tej piosenki. I wychodzi na to, że sprawcą całego zamieszania jest producent Yeah!, Lil Jon (który zresztą w swoim stylu drze się na samym początku kawałka). Hannibal Lecter w Milczeniu owiec mawiał: prostota, liczy się prostota! No to Lil Jon zrobił prosty jak konstrukcja cepa beat, który miał tę jedną, niesamowitą przypadłość: momentalnie wwiercał się w ucho - bez możliwości ucieczki. Od Yeah! nie dało się uciec. A 2004 rok Usher może zaliczyć do udanych; artysta zrobił coś, czego po nim nie dokonał prawie nikt - spędził na jedynce Billboardu aż 28 tygodni (z czterema piosenkami). Zaryzykujemy stwierdzenie, że chyba był w Stanach lubiany.
3. Nelly feat. Kelly Rowland - Dilemma
Numer ponadczasowy, i nie chodzi nam tu tylko o to nieszczęsne wysyłanie sms-a w excelu. Co ciekawe, Nelly napisał go rzutem na taśmę przed oddaniem albumu Nellyville do produkcji. Kiedy radiowi didżeje dostali cały album, z uporem maniaka zaczęli tłuc właśnie ten track, więc siłą rzeczy musiał pójść na singiel. Pyknęło tak, że przez chwilę to Kelly Rowland była najpopularniejszą z dzieci przeznaczenia. Rok później Beyoncé odpowiedziała Dangerously In Love i wszystko wróciło do normy.
2. Aaliyah - Rock The Boat
Obiektywnie patrząc - najmniejszy hit spośród wszystkich w zestawieniu. Ale wszyscy wiemy, jaka kryje się za nim historia. Gdyby nie nieszczęsny, kręcony na Bahamach teledysk, Aaliyah do dziś nagrywałaby kosmiczne albumy. Bo trzeba przyznać, że na początku tamtej dekady to ona była najzdolniejszą i najlepiej osłuchaną reprezentantką całej tej ferajny r'n'b. Dlatego jej twórczość posłużyła całej generacji za swego rodzaju drogowskaz - w końcu wszyscy wychowaliśmy się na Aaliyah.
1. Destiny's Child - Bootylicious
Albo Independent Women pt 1. Albo Survivor. Albo - i tu możecie wstawić praktycznie dowolny numer dziewczyn. Być może nie były tak dobre, jak Bey solo. I może papa Knowles za mocno maczał w tym wszystkim palce. Ale to one stworzyły najmocniejsze podwaliny pod amerykańskie pop r'n'b tamtej dekady. Odpalcie sobie album Survivor - przecież każdy jeden numer to materiał na ogromny przebój. Co ważne: Destiny's Child miały w swoich trackach energię i pazur, które mocno odróżniała je od reszty. To nie żaden płaski jak naleśnik Nelly, a potężne, mięsiste, popowe granie. Za to kochamy poprzednią dekadę.