20 filmowych premier, na które najbardziej czekamy w 2022 roku

Zobacz również:„Jackass” powraca! Pierwszy trailer nowego filmu to czyste szaleństwo
Batman cover.jpg
fot. kadr z filmu "The Batman"

2020 zapowiadał się świetnie, aż nagle w marcu zamarł cały świat. Pokazy kinowe wprawdzie wróciły, ale niekoniecznie z widzami, sale często świeciły pustkami. W 2021 było już lepiej, chociaż dopiero od maja, odkąd otwarto kina. Obostrzenia sprawiły, że widzowie dalej nie pojawiają się w nich tak chętnie, jak przed pandemią.

To oczywiście będzie się zmieniać na lepsze, czego dowodem jest sukces filmu Spider-Man: Bez drogi do domu, który błyskawicznie zarobił na całym świecie ponad miliard dolarów. Ostatni Bond to prawie 800 milionów dolarów przychodów, Diuna – blisko 400. Budujące wyniki. Można spodziewać się, że rok 2022, pierwszy od trzech lat, w którym – prawdopodobnie – kina będą działały nieprzerwanie, przyniesie dużo więcej box office'owych hitów. A przecież są jeszcze rosnące w siłę, mające dość imperialne zapędy platformy streamingowe. Trudno nie być ciekawym tego, jak to wszystko ułoży się w najbliższych miesiącach.

Na 2022 zaplanowano mnóstwo świetnych premier. Wybraliśmy zaledwie dwadzieścia tytułów, chociaż moglibyśmy dorzucić drugie tyle. Od blockbusterów po kino autorskie, od Avatara 2 do Davida Cronenberga. O te filmy będziemy kłócić się przy przyszłorocznych podsumowaniach sezonu.

1
„Zaułek koszmarów”, reż. Guillermo Del Toro
Nightmare Alley.png
fot. kadr z filmu

premiera: 28 stycznia

Film życia Guillermo Del Toro? Na pewno jest to tytuł, do którego autor Labiryntu Fauna i Kształtu wody przygotowywał się najdłużej, bo od 30 lat. Adaptacja powieści Williama Lindsaya Greshama zapowiada się na kryminał noir, natomiast Del Toro nie byłby sobą, gdyby nie przemycił do scenariusza elementów ponurej baśni dla dorosłych. A historia opowiada o pewnym niebezpiecznym dla otoczenia manipulatorze, który łączy siły z tajemnym psychiatrą i staje się... jeszcze bardziej niebezpieczny. Jarmarki osobliwości, podejrzani kanciarze, parapsychologia – coś dla wszystkich tych, którzy lubią thrillery retro.

Według amerykańskich dziennikarzy filmowych to będzie jeden z głównych kandydatów do tegorocznych Oscarów. Amerykańska Akademia Filmowa lubi Del Toro, czego dowodem są aż dwie statuetki, jakie Meksykanin ma w dorobku.

2
„The Batman”, reż. Matt Reeves
Batman.png
fot. kadr z filmu

premiera: 4 marca

Finał ośmioletniej sagi, związanej z osobnym filmem o Batmanie, już za parę tygodni. Miał być Ben Affleck z pełnią władzy: jako reżyser i aktor, ale finalnie za kamerą stanął Matt Reeves (Wojna o Planetę Małp), a przed nią Robert Pattinson. Były kontrowersje, bo wielu widzom aktor wciąż kojarzy się ze Zmierzchem, ale już pierwszy trailer udowodnił, że to może być doskonały wybór castingowy. Zresztą cała obsada przyprawia o zawrót głowy. Andy Serkis jako Alfred Pennyworth? Colin Farrell jako Pingwin? Zoe Kravitz w roli Catwoman? I elektryzujący Paul Dano jako Riddler? Robi wrażenie.

Marketingowcy Warner Bros. Pictures umiejętnie podgrzewają napięcie, nie zdradzając zbyt wiele na temat filmu. Wiemy za to, że obraz Reevesa doczeka się aż dwóch serialowych spin-offów. Bohaterem pierwszego będzie Pingwin, drugiego – policjanci z Gotham City. To będzie rok Nietoperza.

3
„To nie wypanda”, reż. Domee Shi
TURNING RED
fot. kadr z filmu

premiera: 11 marca

Niesamowitą renomę wyrobiło sobie studio Piksara. Dość powiedzieć, że nawet film, którego główna bohaterka w momentach ekscytacji zamienia się w... rudą pandę, jest i tak wyczekiwany przez miliony widzów jako potencjalnie jedna z lepszych premier roku.

Ale jeśli od ponad dwóch dekad robi się tak równe filmy, to – nomen omen – ekscytacja przestaje dziwić. Wykorzystując fenomenalne pomysły wizualne ludzie z Piksara osiągnęli mistrzostwo w opowiadaniu bardzo prostych historii o ludzkich emocjach. I to takich, które tych emocji dotykają bardzo mocno. Miłość. Smutek. Żałoba. Wyobcowanie. Nadzieja. Autentycznie można pozazdrościć współczesnym dzieciom, które wychowują się na ich tytułach. Czy 13-letnia Mei, która walczy o akceptację otoczenia i wyrwanie się spod skrzydeł nadopiekuńczej matki będzie kolejną z kultowych już bohaterek tego studia?

4
„Wiking”, reż. Robert Eggers
Wiking.jpg
fot. kadr z filmu

premiera: 22 kwietnia

Po Czarownicy i The Lighthouse Robert Eggers stał się pupilkiem fanów kina arthouse'owego, którzy okrzyknęli go zbawcą kina grozy. Współczesnego kina grozy, choć bazującego na klasyce gatunku, crossie horroru z filmem psychologicznym. I wygląda na to, że Eggers idzie w inną stronę, bo Wikingowi bliżej do brutalnego kina historycznego. Akcja toczy się w X wieku na Islandii, gdzie tytułowy bohater, książę Wikingów, chce zemścić się na mordercach swojego ojca.

Skala tego przedsięwzięcia jest olbrzymia. Nie jestem w stanie wszystkiego dopilnować sam i nad wszystkim czuwać (...) Jest tak wiele lokacji zdjęciowych, tak wielka dokumentacja, trzeba zbudować wszystkie wioski, uszyć tysiące kostiumów, wytrenować konie, narysować storyboardy – powiedział przyzwyczajony do dużo mniejszych budżetów Eggers. No trudno, skoro zrobiło się błyskawiczną karierę w kinie niszowym, trzeba pójść dalej. Grunt, że mainstream zyska naprawdę mocne nazwisko.

5
„Top Gun: Maverick”, reż. Joseph Kosinski
Top Gun.jpeg
fot. kadr z filmu

premiera: 27 maja

Joseph Kosinski już raz przywrócił jeden z kultowych tytułów kina lat 80.; to on stał za całkiem udanym Tronem. Dziedzictwo. Ale tu mamy jeszcze wyższą półkę rozpoznawalności. Nakręcony w 1986 roku Top Gun to jeden z największych hitów tamtej dekady. Dzięki niemu świat poznał Toma Cruise'a, balladę Take My Breath Away i zakochał się w Ray-Banach pilotkach.

Nie ukrywamy, że powrót do tego tytułu po ponad 30 latach jest dyskusyjny. Pete Mitchell dalej służy w amerykańskiej marynarce wojennej, testując najnowsze maszyny, ale teraz, gdy los stawia mu na drodze syna jego dawno zmarłego przyjaciela, musi zmierzyć się z duchami przeszłości. Wtedy Top Gun bazował na popularności gatunku sensacyjnego romansu, którym stały lata 80. Ale dzisiaj to może być bardziej jak wizyta w muzeum lotnictwa. Z drugiej strony Creed pokazał, że nawet z serii, w którą wszyscy już przestali wierzyć, można wycisnąć coś ekstra. A tu nie mówimy o żadnej serii, ale jednym wielkim przeboju.

6
„Thor: Love and Thunder”, reż. Taika Waititi
Thor.jpg
fot. kadr z filmu

premiera: 8 lipca

I to będzie hit nadchodzących wakacji. Lekkość gatunkowa Thora predestynuje go do tego tytułu, ponadto Marvelowi udało się skompletować taką obsadę, że klękajcie narody. Russell Crowe jako Zeus czy Christian Bale w roli Rzeźnika Bogów? Kosmos. 29 film franczyzy Marvel Cinematic Universe został potwierdzony w połowie 2019 roku, a data premiery zmieniała się aż cztery razy, oczywiście ze względu na pandemię. Autentycznie nie możemy się doczekać.

7
„Nope”, reż. Jordan Peele
Nope.jpg
fot. kadr z filmu

premiera: 22 lipca

O tym, jak mocno Jordan Peele zrewolucjonizował współczesny horror, pisaliśmy już w osobnym tekście. Niby kino grozy, ale silnie osadzone społecznie i z masą błyskotliwych nawiązań. Nie wiadomo, o czym będzie Nope, ale w sieci można już trafić na szereg przewidywań – są użytkownicy, którzy z plakatu wywnioskowali, że czeka nas horror o wielkiej chmurze. Peele nawet z takiego scenariusza potrafiłby wycisnąć coś na temat kondycji duchowej społeczeństwa amerykańskiego.

8
„Black Panther: Wakanda Forever”, reż. Ryan Coogler
Black Panther.jpg
kadr z filmu "Black Panther"

premiera: 11 listopada

W tym przypadku, oprócz pandemii koronawirusa, problemem było coś jeszcze. Jak wiadomo, odtwórca głównej roli w części pierwszej, Chadwick Boseman, zmarł w 2020 roku. Studio nie zdecydowało się na cyfrowe odtworzenie jego wizerunku w filmie, dlatego fabuła części drugiej jest do teraz owiana tajemnicą. Wiadomo, że do swoich ról powrócą Daniel Kaluuya, Letitia Wright czy Lupita Nyong'o; za kamerą stanie też ponownie Ryan Coogler.

Pierwsza Czarna Pantera była nie tylko kasowym megaprzebojem (1 350 000 000 dolarów przychodu), ale i niezwykle ważnym filmem dla czarnej społeczności; po raz pierwszy w kinie komiksowym obsada była złożona z Afroamerykanów. Krok rehabilitujący tę społeczność w kinie masowym został już zrobiony, teraz czas na powtórzenie sukcesu komercyjnego.

9
„Avatar 2”, reż. James Cameron
Avatar.jpg
fot. kadr z filmu "Avatar"

premiera: 16 grudnia

I to jest film, przy którym stawiamy najwięcej znaków zapytania. Pierwszy Avatar był tak kolosalnym hitem także ze względu na wykorzystanie techniki 3D – ludzie ustawiali się w kolejkach przed kinami nie dla fabuły (ani nazwiska Camerona), ale by zobaczyć, jak to w ogóle zostało nakręcone. Natomiast tutaj będzie już bez efektu nowości, warstwa fabularna będzie musiała obronić się sama.

Spokojnie. James Cameron to zbyt sprawny rzemieślnik, żeby sprzedać masom bubel. Zwłaszcza, że z avatarową sagą dopiero się witamy: do 2028 roku, co dwa lata, zawsze w okolicach świąt będzie pojawiać się kolejny epizod. Ale pięć części Avatara może zwyczajnie przesycić widzów. I jak Cameron zaskoczy nas wizualnie? Poprzeczka została podniesiona bardzo wysoko. Jeśli się nie uda, będzie klapa wszech czasów. Ale niech się uda.

10
Filmy bez ustalonej daty premiery
Killers of the flower moon.jpg
fot. kadr z filmu "Killers Of The Flower Moon"

Na koniec filmy, o których niewiele wiadomo – na tyle, że nie mają jeszcze ustalonych dat premier. Ale powstają!

Babylon, reż. Damien Chazelle

Autor Whiplash, La La Land i Pierwszego człowieka kolejnym reżyserem, który bierze się za odświeżanie historii dawnych dziejów Hollywood; Babylon opowie o przełomie dźwiękowym w kinie. Chazelle ma 37 lat, Oscara i dwie nominacje na koncie, a swoim La La Land pokazał, jak dobrze czuje się w łączeniu filmu współczesnego z klasyką.

Bardo, reż. Alejandro Gonzalez Inarritu

Długo zapowiadany, najbardziej osobisty film w dorobku Inarritu (Birdman, Zjawa), który wraca do rodzinnego Meksyku, by zmierzyć się ze wspomnieniami i pokrętną historią własnej rodziny.

Bones & All, reż. Luca Guadagnino

Obok Paolo Sorrentino to najgorętsze nazwisko włoskiego kina. A raczej: wywodzące się z włoskiego kina, bo popularność Luki Guadagnino (Suspiria, Tamte dni, tamte noce) jest międzynarodowa. Jego nowy film to road movie o dziewczynie poszukującej swojego ojca i napotkanym po drodze młodym włóczędze. W jego roli zobaczymy Timothee Chalameta, któremu włoski twórca wydatnie pomógł w wypłynięciu na szerokie wody.

Crimes Of The Future, reż. David Cronenberg

Król body horroru powraca z nową wersją jego klasycznego tytułu z początków lat 70. Tam oglądaliśmy historie kobiet umierających od zatrucia zanieczyszczonymi kosmetykami, ale dokładna fabuła tegorocznej produkcji nie jest jeszcze znana. Wiadomo za to, że zagrają w niej Viggo Mortensen, Kristen Stewart i Lea Seydoux.

Disappointment Boulevard, reż. Ari Aster

Nowy film gościa od Midsommar i Hereditary. Tu w zasadzie nie ma czego dodawać, choć sami nie wiemy o tym tytule za wiele. Poza tym, że ma być po części komedią i po części horrorem. Oraz że w głównej roli zobaczymy Joaquina Phoeniksa.

Killers Of The Flower Moon, reż. Martin Scorsese

Western, kryminał i thriller policyjny w jednym. Na terenie zamieszkałym przez rdzennych Amerykanow odkryto bogate złoża ropy naftowej. Wkrótce wszyscy członkowie plemienia Osagów zostają zabici, a FBI zaczyna przyglądać się tej sprawie. O tej prawdziwej historii, która wydarzyła się w latach 20. XX wieku, napisano już masę tekstów, powstała też słynna książka Czas krwawego Księżyca. Teraz pora na film.

Men, reż. Alex Garland

Tu też o fabule wiadomo niewiele. I tu też mocno elektryzuje nazwisko twórcy, bo Alex Garland pokazał już, ile potrafi wnieść do świata sciene fiction swoimi Ex Machina i Anihilacją. Dlatego opowieść o młodej kobiecie, która, pogrążona w żałobie, udaje się na wieś nie będzie tylko opowieścią o młodej kobiecie, która, pogrążona w żałobie, udaje się na wieś.

The Killer, reż. David Fincher

Płatny zabójca z potężnym kryzysem egzystencjalnym. Czuć tu temat do kolejnego nieoczywistego kryminału Davida Finchera. Możliwe, że ten długo zapowiadany tytuł, adaptacja francuskiego komiksu pod tym samym tytułem, ukaże się dopiero w 2023, ale pojawiają się głosy, że Fincher wyrobi się jeszcze do końca bieżącego roku. W roli głównej ma pojawić się Michael Fassbender, za scenariusz odpowiada Andrew Kevin Walker (Siedem), a film od razu wyląduje na Netfliksie, z którym Fincher podpisał umowę na wyłączność.

The Whale, reż. Darren Aronofsky

Dla fanów amerykańskich indie movies to najbardziej oczekiwany tytuł sezonu. Darren Aronofsky (Czarny łabędź, Requiem dla snu) tym razem obiera sobie na bohatera mężczyznę ważącego 270 kilogramów, zamkniętego w swoim małym mieszkanku – który mimo choroby stara się odnowić więź z dawno niewidzianą córką. Opis mimowolnie przywodzi na myśl chyba najbardziej niedoceniony film Aronofsky'ego, Zapaśnika. I tu, i tu mowa o osobach wyrzuconych przez społeczeństwo poza nawias, które pragną po prostu ułożyć sobie życia. W roli głównej zobaczymy powracającego do wielkiego kina Brendana Frasera (Mumia), który sam przez wiele lat zmagał się z depresją i otyłością.

White Noise, reż. Noah Baumbach

I jeszcze jedna ambitna premiera Netfliksa na rok 2022. Noah Baumbach, jeden ze współczesnych mistrzów kina amerykańskiego (Historia małżeńska) zaadaptował na język kina kultową powieść Biały szum Dona DeLillo. Jej bohaterowie to rodzina, której członkowie są przesiąknięci strachem przed śmiercią. Jak widać, napisana jeszcze w latach 80. powieść dobrze odzwierciedla to, z jakimi problemami psychicznymi muszą mierzyć się także współcześni Amerykanie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Współzałożyciel i senior editor newonce.net, współprowadzący „Bolesne Poranki” oraz „Plot Twist”. Najczęściej pisze o kinie, serialach i wszystkim, co znajduje się na przecięciu kultury masowej i spraw społecznych. Te absurdalne opisy na naszym fb to często jego sprawka.