4 girlsbandy z lat 90., które nie uciekały od feminizmu

pjimage-111.jpg

Dlaczego lubimy najntisowe arenbi? Bo nie tylko doskonale brzmiało, ale i przemycało w tekstach mądre, głębokie treści, z którymi mogły identyfikować się dziewczyny na całym świecie.

Czasami mamy wrażenie, że ponad 20 lat temu ktoś postanowił rzucić modowym bumerangiem i właśnie doświadczamy jego powrotu. Lata 90. niewątpliwie ciągnęły ze sobą wiele flopów (na myśl o cienkich brwiach do dzisiaj dostajemy dreszczy) lecz koniec końców niektóre z nich jesteśmy w stanie pokochać na nowo (mom-jeans, neonowe wiatrówki i przede wszystkim buty, jedna miłość). Jeśli jednak ktoś miałby spytać nas, czego z muzycznych najntisów brakuje nam najbardziej – odpowiadamy jasno: girlsbandów.

Kobiety, które nie zapominały języka w gębie i walczyły o swoje prawa poprzez tworzenie największych muzycznych hitów, są przez nas podziwiane od lat. Gdyby tworzyły dziś, najprawdopodobniej zamieniłyby czarne parasolki na boomboxy - to z nimi wychodziłyby na ulice, szerząc wsparcie dla innych oraz informując o ważnych akcjach społecznych i politycznych. Ten tekst to #girlpower w najlepszej postaci – niezależne kobiety z wyjątkowymi głosami i głowami na karku. Where our ladies at?

TLC

Ludzie dzielą się na tych, którzy po usłyszeniu TLC pomyślą o telewizji oraz na tych, w których głowach pojawi się obraz jednej z najlepszych kobiecych grup muzycznych na świecie. T-Boz, Chilli oraz Left Eye podbijają w 1992. listy przebojów swoim pierwszym albumem Oooooohhh... On the TLC Tip (z kawałkiem Baby-Baby-Baby, w którym stawiają mężczyznom swe wymogi), wydanym rok po założeniu zespołu, ale to dwa następne krążki dają im międzynarodową sławę i wpisują je na karty historii.

Oko za oko, ząb za ząb – hasło, którego wydźwięk rozbrzmiewa w pierwszym singlu z wydanego w 1994 albumu CrazySexyCool. Creep stawia sprawę jasno – zdradził cię facet, zrób mu to samo. Pomimo tego, że Left Eye była przeciwna wydaniu tego kawałka (który – nie oszukujmy się – propaguje nie do końca dobre czyny i niezdrowe podejście) musimy przyznać, że robi on bardzo dobrą robotę. Jaki jest powszechny obraz kobiety, która dowiaduje się, że została zdradzona? Rozmyty makijaż, załamanie nerwowe, litr lodów prosto z zamrażarki i kąpiel w wannie na smutno. Dziewczyny z TLC odbiegają od tego stereotypu, pokazując kobietom inne wyjście z sytuacji, jednocześnie budując w nich postawę godną wojowniczki.

Umówmy się – rzadko kto ubiera się w prezerwatywy, by propagować bezpieczny seks – nie jest to ani wygodne, ani ekologiczne. Te wokalistki jednak doskonale wiedziały, gdzie znajduje się ich miejsce w showbizie i jak je wykorzystać, by osiągnąć cel. Pomijając walory estetyczne, które były tylko dodatkiem, swoją muzyką wkraczały na grząski grunt – nieczęsto bowiem w tamtych czasach poruszano tak poważną tematykę, a już na pewno z pierwszego miejsca listy przebojów nie rozbrzmiewały na lewo i prawo utwory poruszające problem przemocy i AIDS. Tutaj do akcji wkracza Waterfalls, którego wewnętrzna siła uderzyła w nawet najmłodsze słuchaczki, nie do końca siedzące w tak poważnych tematach.

Hitem z albumu FanMail jest No Scrubs, najprawdopodobniej najczęściej coverowany track zespołu. Jeśli ktoś nie wie, o czym mowa, to sprawa prezentuje się jasno – kobiety mają po dziurki w nosie roboli pogwizdujących na nie z rusztowań, czy też bezrobotnych szczerboli z zapachem kwestionującym jakiekolwiek zaznajomienie z higieną osobistą. Wszystkim typom gatunku broke-ass-niggas mówią stanowcze nie, gdyż same w pełni znają swą wartość. Tak więc chłopie, jeśli nie chcesz być słownikowym scrubą (-em?), miej ty godność człowieka, pracę i własne auto - inaczej zostaniesz społeczną Rebeccą Black, która nie wie, gdzie znajduje się jej miejsce – czy to w furze, czy w życiu.

Unpretty to utwór, który szczególnie dziś brzmi mocno. Zakrzywiona wizja piękna, jakiej wymaga od nas społeczeństwo (oprócz braku jakiejkolwiek wiarygodności) jest najzwyczajniej fałszywa. Dziesiątki operacji plastycznych nigdy nie zbliżą nas do wyglądu modelek i modeli z pierwszych stron gazet, gdyż oni sami z tym wizerunkiem mają mało wspólnego. XXI wiek padł ofiarą Photoshopa i dążenia do ideału, którego definicji nikt nie jest w stanie podać. Akceptujmy swoje wady lub zwalczajmy je z rozsądkiem, wydobywając z nas to, co mamy najlepsze. Nadszedł najwyższy czas na to, by w lustrze widzieć siebie, a nie na siebie patrzeć. Tako rzekły TLC.

Destiny's Child

Założony w 1990 (tak!) roku zespół jest najbardziej rozpoznawanym amerykańskim girlsbandem na świecie. Choć ich historia nie stroni od afer i skandali, to zadane po latach ze strony Beyonce pytanie who run the world? wydaje się być czysto retorycznym – siła kobiet, ich piękno i niezależność od zawsze były ważnym elementem kreowania jej wizerunku, również za czasów zespołu.

Hymn kobiet skrzywdzonych, który do dziś jest ważnym elementem setlist podczas tras koncertowych Beyonce. Wydany już w 2001, wraz z płytą o tym samym tytule, walczy z wieloma ludzkimi słabościami. Oczywiście, zamiast używać banalnych powiedzeń, które starają się wmówić ci, że po nocy zawsze przyjdzie dzień i działają podobnie jak klepka w ramię (czyli w ogóle), DC wolały nagrać hit, który z pierwszym odtworzeniem wesprze na duchu jak mało co. Całość opiera się na historii rozstania, która uświadamia, że kobietom może być lepiej bez mężczyzny u boku. Toksyczne związki to złe związki, a dziewczyna niezależna to dziewczyna wspaniała.

Now I ain't saying she a gold digger / But she ain't messing with no broke niggas - rapuje Yeezy w piosence, w której teledysku występuje modelka łudząco podobna do Queen B (serio, ktoś też to zauważył?). Bills, bills, bills to żywsze nawiązanie do wspominanego już wcześniej utworu TLC - No Scrubs. I poprzez wstęp nie mówimy, że dziewczyny z Destiny's Child to kopaczki złota - one to złoto już mają i nie chcą dzielić się nim z facetami, a tym bardziej ich utrzymywać. Władza w rękach kobiet - albo jesteś w stanie im dorównać, albo jesteś przegrany. Nieopłacanie telefonicznych rachunków to nie tylko faux pas, ale i, delikatnie mówiąc, przestępstwo.

Aniołków Charliego nikomu przedstawiać nie trzeba – nie dziwi nas więc, że to właśnie ta piosenka została wykorzystana w soundtracku legendarnego filmu. Beyonce i reszta (nie oszukujmy się…) zachęcają wszystkie niezależne, zarabiające na siebie kobiety do unoszenia swych rąk i manifestowania swojego statusu. Znowu wracamy do tematów pieniędzy, ale już takie życie, kasa rządzi światem. Pytacie, jaki jest według tych dziewczyn idealny model związku? Always 50/50 – każdy równo o siebie dba, a na randkach płaci za siebie. Udawanym dżentelmenom dziękujemy, kobiety dają sobie rade same.

Salt-n-Pepa

Dziewczyny, które wkroczyły do zdominowanego przez mężczyzn świata hip-hopu i przejęły pałeczkę, obracając ją o 180 stopni. W swoich kawałkach poruszały tematy seksu, możliwości i własnego spełnienia.

Przebrane w teledysku w uniformy przynależne do zawodów, które kojarzą się bardziej z mężczyznami niż z kobietami, walczą o równość płci. Ain't Nuthin' But a She Thing to rodzaj 90's-owego, kobiecego coachingu w wersji lepszej, ciekawszej i w ogóle słuchalnej. Kobiety mogą wykonywać wszystkie życiowe funkcje dokładnie tak samo, jak mężczyźni, nie odstając od nich na krok. Bonus? Rodzą dzieci – czyli czynność, z którą facet nigdy nie dał by sobie rady. Nigdy więcej nie mówcie, że baby to słaba płeć.

Czy jest wśród czytelników osoba, która nie zna tego kawałka? Absolutny klasyk, który w swej prostej, oczywistej formie przekłada się na kwestie zerwania zakazanego owocu i obejścia tematu tabu, którym jest jedna z najbardziej podstawowych czynności życiowych – seks. Edukacja na jego temat jest niezwykle ważna, lecz zazwyczaj celowo pomijana. Salt-n-Pepa postanowiły wziąć sprawy w swoje ręce i stworzyć hit naukowy, łącząc przyjemne z pożytecznym.

En Vogue

Zaczęły w 1989, lecz ich pierwszy album wyszedł już na początku lat dziewięćdziesiątych. Jeden z ich najbardziej rozpoznawalnych utworów to ten pochodzący z krążka Funky Divas (rok 1992).

Nie wiemy czy to jeszcze r'n'b, czy coś ostrzejszego, ale przekaz jest prosty – czas uwolnić swój umysł od stereotypowych wzorców urody. Walka ze stereotypami to jak walka z wiatrakami, a ocenę książki po okładce mamy wrodzoną – taki nasz instynkt. Jak można z tym walczyć? Najłatwiej – włączając myślenie. Bardzo ważną nauką płynącą z tej piosenki jest również jej aspekt wizualny – En Vogue pokazują, że zamiast trząchać tyłkami, wolą takie tyłki skopać. Jest to dość istotna lekcja, patrząc na stan dzisiejszego showbiznesu i ilości półnagich zdjęć na Instagramie. Patrzcie i podziwiajcie.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz