Zatem chcesz zostać raperem? Droga wolna, ale radzimy, żeby najpierw przeczytać ten tekst i uczulić się na ewentualne ryzyka.
Rap, mając już ponad 40 lat na karku, staje się doświadczonym gatunkiem. Na całą historię naszej ukochanej muzyki składa się jednak przede wszystkim experience dziesiątek tysięcy artystów, spośród których o większości prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Uczenie się na błędach innych jest jedną z bardziej efektywnych metod wystrzegania się potknięć, dlatego postanowiliśmy zebrać najważniejsze zagrożenia, które czyhają na wschodzących raperów w 2019.
Bacz na słowa
Wolność słowa w Stanach Zjednoczonych to jedna ze swobód obywatelskich gwarantowanych przez pierwszą poprawkę do konstytucji. Amerykańskie społeczeństwo przykłada do tego ogromną wagę i nie daje sobie pluć w brodę jeśli chodzi o możliwość wyrażania własnego zdania, czy po prostu mówienia o wszystkim, o czym się chce. Jak się jednak okazuje, czasami można powiedzieć o kilka zdań za dużo.
Erik Nielson, profesor na uniwersytecie w Richmond, zasłynął swoimi badaniami na temat wykorzystywania rapowych tekstów jako dowodów w sprawach sądowych. Według jego szacunków, linijki z hip-hopowych kawałków zostały wykorzystane w setkach, a nawet w tysiącach przewodów. Nielson wyszczególnił trzy typy wykorzystania zwrotek przez sędziów: jako przyznanie się (jeśli tekst był napisany po przestępstwie), jako dowód złej intencji (jeśli był napisany przed przestępstwem), lub jako groźby karalne, gdzie linie są traktowane jak przestępstwo same w sobie. Najgłośniejszym chyba przykładem jest sprawa Elonis v. United States w Sądzie Najwyższym, gdzie rozpatrywano zasadność zakwalifikowania publikowanych przez skazanego Elonisa na Facebooku rapowych tekstów, z których można było wywnioskować, że ma zamiar zamordować swoją żonę. W innej sprawie z San Diego lokalny raper Tiny Doo został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za udział w strzelaninie, w której według prokuratury, policji i obrony wcale nie brał udziału. Sąd uznał wówczas, że Doo wzbogacił się na wspomnianym przestępstwie, ponieważ wypuścił płytę z gangsta rapem gloryfikującym przemoc.
Bardziej znanych przypadków nie musimy daleko szukać - YNW Melly, który jest aktualnie oskarżony o zabójstwo swoich dwóch kolegów z kolektywu, już kiedyś usłyszał tekst piosenki Murder On My Mind na sali sądowej, a prokuratura zapewne i tym razem mu nie odpuści. W końcu wersy I didn't even mean to shoot 'em, he just caught me by surprise / I reloaded my pistol, cocked it back, and shot him twice brzmią jak bardzo dobry trop do udowodnienia winy. Kolejny przykład znamy z własnego podwórka - Bonus RPK podczas swojego procesu miał usłyszeć od prokuratora szereg własnych tekstów, w tym m.in. Kapuś, kapuś, je***a ściera. Grał gangstera, dziś ma status frajera. Przytaczanie zwrotek rapera miało wynikać z niedostatecznego materiału dowodowego, aby go skazać.
Nie wątpimy w to, że niektóre przypadki twórczości artystycznej są przejawem autentycznych intencji autorów, czy elementami ich biografii - jak chociażby pokazał głośny przykład książki Amok Krystiana Bali. Dużo częściej skłanialibyśmy się jednak ku twierdzeniu, że twórczość jest fikcją, a w zdecydowanej większości przypadków na pewno nie powinna być wykorzystywana jako dowód w sprawach sądowych. Idąc za Taco Hemingwayem - To wszystko na niby / Gdy wchodzimy do kabiny / Nie wierz w nic.
Wszystko jest dla ludzi, ale w odpowiedniej dawce
Umieszczenie narkotyków w tym zestawieniu może się wydawać tuzinkowe, a powtarzane jak mantra hasło uważaj, co ćpasz brzmi jak pusty frazes. Znamy jednak w historii mnóstwo przypadków, w których narkotyki doszczętnie zniszczyły naprawdę obiecujące kariery niektórych raperów. Bo o ile taki Snoop Dogg, Wiz Khalifa, czy Juicy J potrafili stworzyć swoisty movement jaraczy trawy, nie psując tym samym swojej ścieżki zawodowej i życia prywatnego, o tyle brnięcie w coraz cięższe narkotyki i ich nadużywanie niejednokrotnie doprowadziło do opcji najgorszej z możliwych - śmierci.
Ol' Dirty Bastard, Pimp C, Mac Daddy, DJ Screw, Lil Peep, Mac Miller - to tylko niektórzy rapowi artyści, którzy nie mieli zbyt dużo szczęścia z dragami. Tekściarski i stylówkowy narkocentryzm pozwala na dotarcie do odpowiednich odbiorców i wykreowanie swojego wizerunku, lecz zauważalna jest w dzisiejszych czasach niepokojąca tendencja, wskazująca na to, że coraz więcej młodych, początkujących nawijaczy eksperymentuje z twardymi narkotykami odrobinę za mocno. Jeśli chodzi o nasze gusta muzyczne, to jesteśmy całkiem elastyczni i potrafimy docenić nawet najdziwniejsze eksperymenty, ale dawanie sobie po kablach na teledysku do jednego z najbardziej znanych utworów (mowa o Shinners13 City Morgue) jest już trochę za mocne. Na szczęście modne staje się odchodzenie od niebezpiecznych nałogów - swój detoks zapowiadali m.in. Lil Xan, Lil Pump, Famous Dex, Lil Baby czy Joey Bada$$. Liczymy na odpowiednią edukację w tym temacie i uświadamianie odbiorców odnośne racjonalnego używania przeróżnych substancji. Weźmy przykład choćby z Bosskiego Romana, który w 2011 roku nawoływał: Nie daj siebie wciągnąć w letarg marihuany / Niech da tobie dobroć, a nie w głowie twej zmiany.
Uważaj, co podpisujesz
To nie jest rada dla osób w starszym wieku, na których tylko czekają akwizytorzy ze swoimi świetnymi i w stu procentach legalnymi ofertami. Niejeden raper znalazł się w pewnym momencie swojego życia w sytuacji, kiedy od wystartowania ze sporych rozmiarów karierą dzielił go tylko jeden podpis. Jak wiadomo, w takiej chwili większość ludzi jest skłonna podpisać praktycznie wszystko, aby mieć ten etap za sobą. Niestety ze względu na gapiostwo i niezachowanie zimnej krwi wielu przyszło zapłacić - tu walutą jest czas, potencjał i talent. W kiepski kontrakt wkopała się masa artystów, a jedną z pierwszych zasad dla początkujących muzyków w biznesie jest to, by nie dać się zaszczuć labelom. Nie jest tajemnicą, że wytwórnie płytowe zgarniają zdecydowaną większość dochodów ze sprzedaży muzyki danego wykonawcy, zostawiając artystom zaledwie ochłapy. Taki stan rzeczy najprawdopodobniej szybko się nie zmieni, zatem póki co należy się dostosowywać do aktualnych warunków. Najlepszą możliwą strategią zdaje się być zatrudnienie niezłego prawnika, z którego pomocą negocjowanie kontraktu staje się dużo bardziej skuteczne. O takich krokach zapomnieli niektórzy raperzy, na przykład Lil Uzi Vert, który ze względu na niemożność publikacji swojej muzyki ogłosił wczesną emeryturę. Better call Saul!
Pościgi, strzelaniny - to nie film
Niezliczona liczba raperów wywodzi się z kręgów mniej lub bardziej kryminalnych. Kiedy przychodzi moment, w którym okazuje się, że tworzenie muzyki może zapewnić dobrobyt na wyższym poziomie niż handlowanie dragami, albo wymachiwanie klamką na lewo i prawo, to zwykle ciężko jest się odciąć od dotychczasowego towarzystwa. Kumple z przestępczej ferajny, a nawet ci z konkurencji, będą pamiętać o korzeniach. A już na pewno odezwą się, kiedy zwęszą odpowiedni pieniądz lub ewentualne zagrożenie.
Lista zamordowanych raperów jest już w tym momencie zdecydowanie za długa - poczynając od Tupaca i Biggie'ego, przez Big L'a i Maca Dre, po niedawne przypadki XXXTentaciona i Jimmy'ego Wopo. Dwóch ostatnich wymienionych raperów zginęło w strzelaninie nawet tego samego dnia. Ci, których kule ugodziły śmiertelnie to tylko mały odsetek artystów, do których w ogóle strzelano. Na szczególne niebezpieczeństwo zdają się być narażeni ludzie, których w jakikolwiek sposób można powiązać z działalnością gangsterską - 50 Cent, 21 Savage, French Montana, Ghostface Killah, Lil Wayne, YG, The Game, B-Real, a ostatnio Chief Keef czy 6ix9ine - każdego z nich próbowano zamordować, a ksywy moglibyśmy wymieniać jeszcze bardzo długo.
Doszukiwanie się przyczyn takiego stanu rzeczy to materiał na osobny duży artykuł, jeśli nie na książkę. Mamy jednak wrażenie, że ostatnimi czasy młodzi raperzy na siłę wręcz próbują zrobić z siebie gangusów, tym samym wystawiając się jak na tacy potencjalnym zagrożeniom. Przykład 6ix9ine'a pokazał, że może jednak nie warto zadawać się z jednym z niebezpieczniejszych nowojorskich gangów, a jego decyzja o sypaniu na swoich ex-kumpli zza krat była co najmniej kontrowersyjna. Kreacja wizerunku niebezpiecznego zbira jest atrakcyjna dla odbiorców, ale może się odbić niezłą czkawką, która nie przejdzie ani łatwo, ani szybko.