5 bardzo dobrych numerów ze słabych polskich płyt rapowych

Borixon.jpg

Choć kwestia dogrywania tuzina wypełniaczy do jednego radiowego singla dotyczy bardziej amerykańskiego, popowego rynku, niż krajowej rap sceny, to na naszym lokalnym podwórku również zdarzają się płyty, z których zapamiętujemy pojedyncze tracki, a resztę przewijamy ze znudzeniem, pobłażaniem czy niesmakiem.

1
Borixon - A miało być tak pięknie (2001)

O ile skąpany w szampanie, przyprószony białym prochem i rozbrzmiewający klaskaniem pośladków czy sykiem palonych banknotów, solowy debiut Borixona nie bronił się nawet w momencie premiery, a co dopiero po tych 18 latach, to pochodzący z niego numer A miało być tak pięknie do dziś jest jednym z najbardziej szczerych i dojmujących zapisków ze świadomości krajowych raperów. Melancholijny, minimalistyczny bit autorstwa 600V, na którym Borygo kładł takie wersy: Słyszałem, jak matka mówi - nie igraj z ogniem / Na miłość jest za wcześnie, nie dostaniesz jej od niej / Nie słuchałem rad, choć robiło się chłodniej / Wtedy szybko płyną czas, teraz płynie wolniej / Na sali sądowej każdy kantem patrzył / Tacy młodzi, myśleliśmy, że jesteście starsi / Strzelali do mnie wzrokiem jak do tarczy - zapowiadał już czasy, w których reprezentant Kielc bez oglądania się na to, co pomyślą inni, otworzy przed światem wszystkie, nawet najbardziej smutne i gorzkie karty ze swojej biografii. Gdyby nie ten - zupełnie oderwany od reszty albumu nieco myląco nazwanego WYP3. Kolejna część - track, ciężko byłoby spodziewać się po nim takich kawałków jak Papierosy, Piękność czy Nic. A to właśnie je z dyskografii rapera - noszącego swego czasu przydomek Marna Twarz - cenimy sobie najbardziej.

2
Fu feat. WSP, WNB & DJ DFC - Opanuj strach (2002)

O ile Fusznik od samego zarania swojej kariery był jednym z najbardziej charakterystycznych reprezentantów Zip Składu i w swojej lubości do francuskiego rapu niesamowicie melodyjnym nawijaczem, o tyle był też zawsze nieco bełkotliwy w swojej ekspresji, a jego studyjne ADHD nie przynosiło nikomu satysfakcjonujących rezultatów. I choć jego debiutancki krążek N.O.C.C. miał niemożliwy do podrobienia, kinematograficzny, zamglony klimat, to każdy z jego kolejnych - właściwie zawsze 80-minutowych - krążków był możliwy do przełknięcia jedynie dla jego najbardziej zagorzałych fanów. Z takiego Futurum - na przykład - większości tekstów nie rozumiemy do dzisiaj i nie dziwi nas, że Anioła stróża nie ma na geniusie, bo zdeszyfrowanie jego tekstu przerosłoby nawet zespół, który rozpracował Enigmę.

W ogromnej mierze stanowiące o wyjątkowości jego pierwszej solowej płyty brzmieniowy brud i techniczna chropowatość uleciały gdzieś w przeciągu roku oddzielającego oba wydawnictwa, a właściwie jedyny numer z tego albumu, który wspominamy po dziś dzień, to właśnie rzeczone Opanuj strach, nagrane wspólnie z reprezentantami Wspólników Śródmieście Południowe i Wychowanych na Błędach. Podkręcający do awantury bit-forteca autorstwa Decksa i proste, acz obrazowe zwrotki stołecznych i białostockich MC’s, składają się na jeden z najmocniejszych antypolicyjnych hymnów w historii polskiej rap gry. Smyki nadają tempo nogom zrywającym się do ucieczki, dęciaki podbudowują ducha, gdy adrenalina targa serce, a kiedy Fusznik swoim śpiewnym flow rozpoczyna pierwszą zwrotkę od słów - 3 nad ranem, ocknąłem się w porę, melanż z Radarem i Zatorem, nie wiem, chyba mordę darłem - wciąż mamy ciarki na plecach.

3
Doniu feat. 52 Dębiec - Uciekaj (2004)

Na debiutanckiej solówce reprezentanta Obornik właściwie wszystko było słabe - od pretensjonalnego tytułu (Monologimuzyka!?!), przez pozbawioną gustu okładkę, po promujący to wydawnictwo, ikoniczny dla całego nurtu hip-hopolo numer Przestrzeń. Pośród featów od Kombi i tak kuriozalnych wersów jak: Nie jestem pindolem w różowym swetrze / Zarośnięta morda jak zwykle, a ja to pieprzę / Jeżdżę bandytą, on też jest brudny / Ale oboje nie jesteśmy aż tak paskudni znalazł się jednak mocny, antysystemowy numer nagrany w wyrazie sprzeciwu wobec policyjnej brutalności.

Brutalności, która w 2004 roku zebrała znów swoje żniwo, gdy w Poznaniu funkcjonariusze otworzyli ogień do samochodu, w którym rzekomo znajdowali się groźni przestępcy, a tak naprawdę było tam dwóch Bogu ducha winnych chłopaków, z których jeden zginął na miejscu, a drugi został kaleką. I choć przedstawiciele prawa zostali wówczas uniewinnieni, to ich przewiny wyciągnął na światło dzienne właśnie Doniu i wspierający go w tej misji Hans z zespołu Pięć Dwa Dębiec. Gęsto oskreczowany, ciemny, twardy bit reprezentanta Ascetoholix kontrastował z popowym wydźwiękiem albumu, a takie wersy jak Ryj przy podłodze, by nie paść na przeszkodzie... / Wystrzegać się przynęty podsuniętej ze złej ręki / Bać się pętli, bać się męki, bać niewoli, bać udręki... / Bać się, ufać, ciągle słuchać, będą tuż-tuż / Oddech na karku czuć, bo ktoś musiał ich szczuć / Ostatnich gryzą psy, obyś nie był to ty! / Ostrz pazury i kły, wchodząc do gry - biegnij co sił! na długo pozostawały w pamięci.

4
L.U.C. feat. Sokół - Pospolite ruszenie (2011)

Moja nagrywka z L.U.C. nie jest żartem - nawijał Sokół na początku drugiej dekady XXI wieku na bonus tracku z albumu Kosmostumostów, a my załamywaliśmy wówczas ręce, bo naprawdę do niewielu postaci z rodzimej sceny około-hiphopowej czujemy podobną niechęć, jak do tego rapującego trefnisia-koniunkturalisty. Lubujący się w efektownym, acz mało efektywnym, rymowanym bełkocie reprezentant Wrocławia jest bowiem niekwestionowanym królem wyciągania dotacyjnych pieniędzy i tworzenia koncept-albumów na bazie idei, które więcej niż z kwestią kreatywną mają wspólnego z wyrachowanym biznesplanem.

I choć owe strategie doprowadziły Łukasza Rostkowskiego m.in. do konfliktu z dolnośląskimi twórcami murali, których ksywkami wytarł sobie twarz w trakcie promocji wspomnianego krążka Kosmostumostów i do zagrzania miejsca na wielkoformatowym, psim stolcu ulokowanym na placu Dominikańskim, z której to pozycji namawiał sąsiadów do zbierania fekaliów swoich czworonogów, to z walki z blokowiskową pastelozą wyszedł on akurat obronną ręką. Podejmując mikrofonowy oręż w batalii z estetyczną tandetą odmalowywanych na różowo, krajowych, wielkich płyt L.U.C. zaskoczył nas tym, że - względnie - trzymał się powziętego tematu, bit zbudował równie podniosły jak energetyczny, a do współpracy zaprosił Wojtka Sokoła, który w wyścigu do miana eksperta w sprawie bloków ma w lokalnym środowisku rapowym naprawdę niewielu konkurentów.

5
Tede - Wunder-Baum (2015)

Choć dwunasty krążek w dyskografii Jacka Granieckiego pełen jest siermiężno-biesiadnych patentów, które od dawna już nie pozwalają nam cieszyć się żadnymi albumami Tedego w całej ich rozciągłości, to promujący go singiel po dziś dzień lubimy sobie odpalić w furze, jadąc samotnie przez rozświetlone neonami, nocne miasto. To na nim bowiem Tas De Fleia złapał idealny balans pomiędzy swoją słabości do aktualności, a mówieniem o sprawach uniwersalnych, byciem nieustannie odświeżającym się, nieco schizofrenicznym Benjaminem Buttonem polskiego rapu, a zasłużonym w bojach, dorosłym facetem z bagażem doświadczeń mogącym przygnieść przeważającą część ludzkiej populacji, między swoim do szpiku kości stołecznym sznytem, a wyglądanymi tęsknym okiem, zaoceanicznymi inspiracjami.

Nie nadużywając efektów kładzionych na wokal, Tedzik luźno i bez spiny płynie sobie po pobrzmiewającym retro-futurystycznymi syntami, pośpiesznym chwilami przez współczesne hi-hat rolle, nisko zawieszonym bitem Sir Micha. Stojąc w pewnym rozkroku pomiędzy swoim dzisiejszym, salonowym życiem, a hardym wychowem warszawskich blokowisk, pisze swoją sceniczną biografię z wrodzonym mu zimnym dystansem i bystrością, której pozazdrościć może mu przytłaczająca większość rodzimej sceny, a którą sam czasami tłamsi, próbując nagrać kolejny nośny hymn dla nastolatków. I właśnie ten track zasługuje dużo bardziej na miano drugiego Dyskretnego chłodu, niż ów relacjonujący hot cycki challenge, pseudo-banger, podpisany tym tytułem w trackliście albumu Vanillahaj$.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz muzyczny, kompendium wiedzy na tematy wszelakie. Poza tym muzyk, słuchacz i pasjonat, który swoimi fascynacjami muzycznymi dzieli się na antenie newonce.radio w audycji „Za daleki odlot”.