Wielu powtarza jak mantrę, że rap to sport młodych ludzi. Do pewnego stopnia jest to prawdą, szczególnie jeśli spojrzymy na wyświetlenia na YouTube czy liczby osiągane na streamach. Ale ta pogoń za świeżością bywa często niesprawiedliwa dla naprawdę świetnych raperów i raperek, których czas już minął. Ci ludzie wciąż wydają albumy i grają koncerty!
Czasem to legendy Złotej Ery, których nikt nie rozpoznaje w rodzinnym mieście, ale w europejskich bastionach truskulu są niemal feudalnymi baronami. Czasem upadłe gwiazdy, które desperacko szukają drogi na szczyt. Rynek i medialna rzeczywistość są dla nich bezwzględne, a liczby nie kłamią. Trzeba mieć wyjątkową pozycję, by w drugiej i trzeciej dekadzie raperskiej kariery wciąż utrzymać przy sobie publiczność. Na każdego Jay’a-Z przypada 10 Fabolousów.
