5 powodów, dla których warto pamiętać o Alcomindz

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
alcomindz.jpg

Mimo gniewnych pohukiwań spod fullcapów, syntetyczne podkłady, hedonistyczne (a czasem i głupkowate) teksty czy auto-tune’owe zawodzenia zagościły na stałe na polskiej ziemi, a z czasem przejęły spory kawał rapowego tortu.

Droga do takiego stanu rzeczy łatwa nie była, a pionierskie czasy były obarczone szyderstwami i obojętnością. Alcomindz Mafia czy Miami Hit Music byli jednym z pierwszych składów w kraju, które zapisały się do trapowego zakonu – wtedy rapowa publika nie była na nie gotowa, dziś cieszą się zasłużoną opinią protoplastów.

Niedawno wypuścili nowy mixtape On A Mission, co jest dobrym powodem, żeby raz jeszcze przyjrzeć się Koldiemu i ekipie. Oto 5 powodów, dla których warto pamiętać o Alcomindz Mafii!

1
Pionierzy cykaczy

Patrząc na okładkę pierwszego mixtape’u Swag Jak Skurwysyn, nie sposób powstrzymać śmiechu na widok tych artefaktów internetu – wilk z odwróconym krzyżem na czole, trójkąty, galaktyka... Słowem zestaw, który krzyczy 2012: czas różnych mniej lub bardziej poważnych polskich marek streetwear’owych, pierwszych prób opisania hipsterów i pionierskich kroków w polskim trapie. SJS, przy którym Alcomindz mocno zaznaczyło swoją obecność, ma również nad wyraz ciekawą tracklistę: m.in. Wac Toja, Zioło, Gedz, 2sty, a nawet… Bisz. Na amerykańskich bitach (wtedy trochę brakowało młodzieży, która za 50 złotych dostarczy przysłowiowe ładne cykacze) próbowano przenieść na polski grunt stylistykę nowoczesnego rapu. Te próby były czasem koślawe, czasem urocze, ale bez nich scena nie wyglądałaby dzisiaj tak jak wygląda.

Wspomniany 2012 to rok narodzin ALCMDZ, ale jeśli mielibyśmy bawić się w kronikarstwo, byłby to również rok narodzin polskiego trapu. Przy okazji – jak piękne jest to, że już mało kto mówi swag?

2
Banger na bangerze

Dyskografia Alcomindz do najrówniejszych nie należy, czemu trudno się dziwić, bo w szczytowym momencie cała ekipa (razem i solowo) bardzo często wypuszczała nowe materiały. Na Wódce Kurwach Sianokosach czy tegorocznym On A Mission znajdziemy wiele dobrych bangerów, rozsianych pomiędzy trapową masówą, jakiej nie powstydziłby się chłopaczek z Atlanty wciskający swój dziesiąty mixtape w tym roku nieświadomym przechodniom do ręki. Srogi bit i dobre teksty do cytowania to idealny przepis na sukces, a numery takie jak Stifłonda czy Ballin spełniają te kryteria w 100%. Powiedzonko Walim najpierw dinx, potem szczura weszło do języka polskiego pewnym krokiem.

3
Chałupnicza zajawka

Alcomindz w grupie i Koldi solo na polski grunt przenieśli mixtape’owe myślenie o przewadze ilości nad jakością i po prostu wydawali muzykę wtedy, kiedy mieli na to ochotę. Że wokal gorzej nagrany albo ktoś mógłby częściej trafiać w bit? Nie ma co się przejmować, trzeba wypuszczać to gorące gówno już, teraz. Dzisiaj zalewanie co chwilę publiki nowymi wałkami nie dziwi, wtedy takie podejście było dość świeże i wyprzedzało mentalność ciągłej obecności w feedzie o kilka lat.

4
Zwrot językowy

W tekstach Alcomindz znajdziemy bardzo dużo uproszczonych form gramatycznych, niedorymowanych zwrotek, słownego śmiecia, ale także językowej inwencji i sprawnych, chwytliwych połączeń. Zatarcie granicy między prawdą a rapową opowiastką, żartem a powagą, grafomaństwem a dobrym stylem jest dziś zupełnie normalne, ale kiedyś było to działanie na granicy sabotażu wobec hip-hopu. Był on w końcu obostrzony wieloma zasadami co wolno mówić, a czego nie. Świadomie czy nie, Koldi i ekipa rozpruwali językowego misia i z umieszczonej w nim waty tworzyli nową jakość. Nie zawsze najwyższą, ale ważną.

5
Promotorzy nowej fali

Zaglądając na YouTube’owy kanał Alcomindz widać, że ekipę interesowało stworzenie imperium na wzór trapistów zza Oceanu. Chętnie udzielali się też gościnnie w numerach u innych, ale przede wszystkim udostępniali swoją raczkującą platformę chętnym. Jednym z nich był Szpaku, który dzisiaj dobija się do czołówki polskiego rapu, a debiutował Młodym Simbą na kanale Alcomindz. Imperialne plany spaliły na panewce, ale dziedzictwo ekipy trwa dalej.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.