6 polskich numerów, w których autotune nie przyprawia nas o ból uszu

abson.jpg

Przez jednych znienawidzony, przez innych wielbiony. Autotune, choć stosowany przez raperów i wokalistów od przeszło dwóch dekad, nadal polaryzuje tak odbiorców, jak i wykonawców.

I know we facing a recession / But the music y’all making gon' make it the Great Depression nawijał w 2008 roku Jay-Z, zgrabnie zestawiając ze sobą dwie plagi przechodzące wówczas przez Stany – kryzys subprime oraz zastępy wyjców chcących brzmieć jak T-Pain. O ile to pierwsze jest już jedynie przykrym wspomnieniem (obejrzyjcie koniecznie Inside Job na Netfliksie), o tyle to drugie ani myśli ustąpić ze sceny.

Mało brakowało, aby to, co dziś znamy pod nazwą autotune, nigdy nie znalazło zastosowania w muzyce. Technologię tę odkrył pracujący w przemyśle naftowym doktor inżynierii elektrycznej Andy Hildebrand, który opracował metodę interpretacji danych sejsmicznych w poszukiwaniu złóż ropy naftowej za pomocą matematycznego modelu zwanego autokorelacją. Pozostawmy to na takim poziomie ogólności – techniczne szczegóły są bowiem bardziej niż zawiłe. Tak czy inaczej, Hildebrand wkrótce doszedł do wniosku, że ten sam model matematyczny można wykorzystać do korekcji wysokości dźwięków, co zaowocowało narodzinami autotune’a.

Za pierwszy duży przebój, w którym skorzystano z jego dobrodziejstw, uchodzi Believe słynnej amerykańskiej wokalistki Cher - numer pochodzi z 1998 roku. Choćby wasz rok urodzenia wskazywał na to, że jesteście młodsi od tej piosenki, to nie ma szans, żebyście jej nie kojarzyli z radia (chyba że słuchacie tylko newonce.radio). W wywiadzie dla CNN Hildebrand zdradził, że nie sądził, że ktokolwiek o zdrowych zmysłach będzie z autotune’a korzystał – ale w ślad za Cher poszli kolejni szaleńcy.

Chyba nie skłamiemy, jeśli napiszemy, że największe zasługi dla popularyzacji autotune’a posiada T-Pain. Z tym koleżką to było tak, że usłyszał kawałek Jennifer Lopez If You Had My Love w remiksie Dark Child, w którym to J. Lo w paru miejscach wspomogła się autotunem. W programie The Ringer T-Pain tłumaczył, że na tyle zachwycił się tym efektem, że postanowił również z niego skorzystać – z tą różnicą, że poszedł przy tym na całego i całe numery – ba, całe płyty – nagrywa(ł) na autotune’ie. Czasem wychodziło mu to lepiej (megahit Bartender z Akonem), czasem gorzej, ale faktem jest, że zapoczątkował trwającą do dziś – choć z różnym natężeniem – modę na komputerowo zmodyfikowane wokale.

Choć pewne (niepoprawne politycznie) powiedzenie głosi, że Polacy są sto lat w tyle za Murzynami, to autotune dotarł do nas zaskakująco szybko, bowiem już rok po premierze turboprzeboju Cher ukazała się Gra, czyli czwarty solowy album Roberta Gawlińskiego. Na płycie tej znalazła się między innymi piosenka Cherman, w której znany z Wilków wokalista zasuwa na autotune’ie jak zły… No dobra, jak zły jak na 1999 rok. Początki tego wynalazku nad Wisłą nie zostały jeszcze dobrze udokumentowane – w każdym razie co jakiś czas ktoś po niego sięgał, by wspomnieć tylko zespół Sumptuastic i kawałek Dla ciebie z 2002 roku. Słuchacie na własną odpowiedzialność, a my powoli przechodzimy do rapsów:

1
1. Afront - Wszystko wporzo

Jeśli chodzi o rap, niewykluczone, że jako pierwszy w oficjalnym obiegu z autotune’a skorzystał… Afront. Właściwie zapomniany już i mocno niedoceniony skład nagrywający dla Asfalt Records był kojarzony raczej z klasycznym hip-hopem, tymczasem w numerze Wszystko wporzo na albumie Coraz gorzej z 2006 roku słychać drobne autotune’owe wstawki. Między nami jednak – więcej w tym żartu i zabawy niż fascynacji nowym narzędziem.

2
2. Pezet - Spadam

Nieco później po autotune sięgał chociażby Pezet (Spadam), ale prawdziwa ekspansja nastąpiła dopiero w ostatnich latach. W zasadzie trudno znaleźć młodego i popularnego obecnie rapera, który w studiu (lub – jak Żabson – także na żywo) nie korzystałby z tego efektu. Zbyt często niestety autotune tuszuje brak umiejętności wokalnych i słaby warsztat, ale i tak nie tępimy go, tylko uznajemy za fajne narzędzie, które – przy odrobinie pomysłu i muzykalności – może robić robotę.

3
3. Gedz - Mekka

Nie doczekaliśmy się może jeszcze polskiego Lil Wayne’a czy Future’a, nie doczekaliśmy się też takiej płyty jak 808s & Heartbreak Kanye’ego, ale mamy paru asów. Jednym z nich jest z pewnością Gedz, z którym wywiad możecie przeczytać w nowym numerze newonce.paper. Jego nowy album 247365 to jedna z świeższych rzeczy, jakie pojawiły się w ostatnich miesiącach na polskiej scenie. Jak posłuchacie refrenów do Mekki czy T.J.I.M.Z., to przyznacie, że bez autotune’a nie robiłyby takiego wrażenia – a oba zaraźliwie wkręcają się w głowę.

4
4. Żabson - Incepcja

Wspomniany wcześniej już Żabson też nie należy do osób, które stronią od autotune’a. Chłopak ma jednak ewidentnie pomysł na to, jak go wykorzystać w fajny sposób. OK, znamy lepsze numery niż Księżniczki, ale już chociażby oniryczna Incepcja z debiutanckiego albumu Żabson To Ziomal wyciska z autotune’ co najlepsze. Pewnie część z was nas za to ukrzyżuje, ale nawet Bingo ma swój urok. Jak słusznie zauważył Żaba w wywiadzie dla niuansa, ludzie nie czają, że (…) inaczej się wykorzystuje autotune’a przy piosence Katy Perry, gdzie trzeba zatuszować jej niedoskonałości, a inaczej ja nap****alam na autotunie, gdzie często wykręcam fałsz do jak najwyższego poziomu, jest wręcz tym, co chcę osiągnąć.

5
5. Frosti Rege - ZOO

Zdecydowanym faworytem części redakcji jest natomiast młody zawodnik reprezentujący Prosto Label, czyli Frosti Rege. U niego sekret w umiejętnym użyciu autotune’a tkwi w tym, że jest piekielnie melodyjny. Wejście do ZOO to jest lekko topka autotune’a w Polsce. Warto też sprawdzić Czasem tak bywa czy kapitalny refren w O2 – a tych z was, którzy wątpią, że i bez autotune’a Frosti sobie poradzi, odsyłamy do jego niedawnego wykonu w naszym radiu.

6
6. TUZZA - ROUGH BWOY

Do wymienionej przez nas trójki młodych-gniewnych ktoś pewnie dorzuci jeszcze Szpaka, ktoś inny chłopaków z TUZZY (o których pisaliśmy niedawno więcej) – i spoko. A jak ktoś powie, że tylko vocoder i talkbox, a najlepiej to żadnej sztucznej modulacji głosu, to niby też spoko, ale czy na koniec dnia przypadkiem nie liczy się efekt końcowy, a nie narzędzia, które do tego efektu doprowadziły? One More Time Daft Punków chyba nie brzmi gorzej tylko dlatego, że to sto procent autotune’a w autotune. Jak trzeźwo zauważył w jednym z ostatnich wywiadów Ten Typ Mes: (…) wiele zależy od tego, czy robisz to z disco-polową manierą lowelasa, który boi się śpiewać bez efektów, czy masz w tym jakiś swój patencik, dobry tekst, pomysł na niekserowanie Atlanty. Word.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz