8 najgorszych featów bardzo dobrych raperów

Zobacz również:Steez wraca z Audiencją do newonce.radio! My wybieramy nasze ulubione sample w trackach PRO8L3Mu
kendrick.jpg

Człowiek uczy się na błędach. Te przytrafiają się nawet najlepszym - mamy na to siedem dowodów. No bo jaka frajda byłaby w równaniu z ziemią raperów, którzy generalnie za jakościowych nie uchodzą? Inna sprawa, gdy pudłują ci, którzy na co dzień wygrywają życie.

1
Lil Wayne w...

Pamiętacie jeszcze epizod muzyczny Paris? Nie? To będziecie wściekli, że wam go przypomnimy. Po pojedynczym albumie puszczonym w 2006 roku, powrót Paris do muzyki nastąpił w okolicach 2k13 za sprawą kontraktu z Cash Money Records. Czemu? Nie pytajcie. Kontrakt skończył się (na szczęście dla ludzkości) na paru singlach. Jednym z nich był powyższy eksponat - z flagowym reprezentantem labelu Birdmana, Weezym, na feacie. Rzecz oczywiście miała miejsce zanim ta dwójka pokłóciła się na śmierć i życie. Samego Człowieka-ptaka dojrzycie zresztą chillującego gdzieś pod ścianą w fascynującej scenerii teledysku.

A co do samego featu? To twór w jednej połowie śpiewany z fałszami, w drugiej - wypełniony real talkiem w stylu All she know is suck fuck. Dla rozwiania wątpliwości dowiadujemy się później, o kim mowa: It's Paris Hilton, bitch! A że, mimo wszystko, jest to najmocniejsza część kawałka? To już naprawdę nie zasługa Weezy'ego.

2
Kanye West w...

Kanye, który w utworach solowych stawia na jakość, kwestię featuringów zwykle traktuje luźniej. Nie znaczy to absolutnie, że wszystkie są kiepskie. Trafiają mu się jednak i takie buble. O ile modulowanie głosu przy  I’ll be so faaaaa-ar up/We don't give a fuh-uh-uck można jeszcze obronić, lirycznie nie gra tam nic. Mamy wprawdzie i wizjonerski storytelling (I know a bar out in Mars/Where they driving spaceships instead of cars) i cięte punche (They callin' me an alien, a big headed astronaut/Maybe it's because yo boy Yeezy gets ass a lot), ale wciąż - pierwsza linijka That Part (z sześciokrotnym powtórzeniem Okay) była dwie klasy lepsza.

3
Danny Brown w...

Uwierzcie, rozumiemy konwencję. Wiecie, w końcu sam tytuł... Hook... Te sprawy. Ale jakby na to nie patrzeć i jakby tego nie tłumaczyć, to po prostu nie brzmi dobrze. Pozwólmy by przemówił lud:

4
Too $hort w...

Tu sprawa jest prosta. Ta zwrotka nie powinna zostać przepuszczona przez sito dużej wytwórni, przez sprzęt nagrywający i przez proces myślowy twórcy. To jasne, że rap z zasady nie słynie z gloryfikowania monogamii i abstynencji używkowej. Co zrozumiałe, nie słynie z tego też jeden z prekursorów stylu Zachodniego Wybrzeża. Kto jednak podrzucił mu, że dobrym pomysłem będzie zarapować w potencjalnym, klubowym hicie You rollin’ with Short Dog, baby/She was high on that pill/So I fucked your lady ?!

Jakby co, dalej też jest przyjemnie: Come to my house/I give ‘em everything they want/I might not do it, but I'll give it to ya women/Cocaine, mushrooms, ecstasy, GHB, marijuana/She can suck it if she wanna.

5
YG w...

Nie mamy pojęcia, skąd pomysł na kolaborację rapera, który wciąż nagrywa kawałki rodem z soundtracku do GTA: San Andreas, z Mariah Carey w tym romantycznym songu. Tego, kto wymyślił, żeby właśnie on (w dziwacznie nienaturalny sposób) pociągnął podśpiewywany hook, również nie wiemy. Ani tego, kto odpowiada za pomysł gościnnej zwrotki trwającej 18 sekund i liczącej całe 8 linijek. Wiemy za to, że nie wyszło.

6
2 Chainz w...

Tity Boi (tak, to poprzednia ksywka Dwóch Łańcuchów) podobno przed rapową karierą ukończył college z wzorowym świadectwem i wyróżnieniem. Jest to plotka ze sporym prawdopodobieństwem nieprawdziwa. 2 Chainz przez lata kariery udowadniał jednak, że jego liryczne umiejętności należą do najbardziej niedocenianych. Nie w tym przypadku – raper do okropnego singla Robine'a Thicke nie wnosi nic. Na klasyczne 16 wersów jego zwrotki, 5 linijek jest identyczne, a dwie brzmią – uwaga! - 2 Chainz. Można? Można.

7
Kendrick Lamar w...

Featy K-Dota to trochę casus opisywany przy gościnkach Kanye'ego. Tylko, że na sterydach. No bo tamten, wiadomo, solowo jest perfekcjonistą, a u przyjaciół zdarza mu się okazyjnie rozdrobnić. Kendrick z kolei, przez wielu już uważany za żyjący #1, totalnie nie ma hamulców. Sia? – pewnie, Taylor Swift? – czemu nie, Dido? – a to ona żyje? No to jasne! Maroon 5? Z przyjemnością.

I może faktycznie jakąś zajawkę gdzieś tam słychać (w odróżnieniu od pracy włożonej w proces twórczy), ale czy naprawdę kolaboracja z boysbandem, który sam w sobie od lat rozwadnia talent swojego wokalisty, jest tym, na co Kendrick ma ochotę w wolnym czasie? W ramach przerwy od rozmyślań na temat rasowych nierówności społecznych w USA i zjadania kolejnych solowych tracków? Najwidoczniej tak.

8
Jay-Z w...

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz