8 najsłabszych albumów znanych polskich raperów

dge.jpg

Skoro nawet Michael Jordan raz w play-offach na 35 rzutów trafił 9, to oznacza, że nie ma ludzi doskonałych. Dlatego przyglądamy się dorobkowi cenionych raperów i szukamy dziury w całym

1
Donguralesko - El Polako (2008)

Do momentu, gdy zamknęli mu kanał na YouTube, Gural nie miał na koncie właściwie żadnej większej wtopy… Dobra, żarty na bok. Donguralesko na pewno nie jest najbardziej newonce’owym z raperów, ale w redakcji zgadzamy się, że jego dorobek budzi respekt. Najsłabiej w dyskografii wypada prawdopodobnie El Polako. Po klasycznym Drewnianej małpy rock Gural utonął w monotematyczności, stał się przewidywalny i przerysowany jak postać z kreskówki. Karta odwróciła się dopiero w momencie premiery jego opus magnum, Totemu leśnych ludzi, gdzie połączył blokowy spleen z fascynującą kosmologią i wątkami znanymi z powieści Władca Much Williama Goldinga.

2
Eldo - Opowieść o tym, co tu dzieje się naprawdę (2001)

W przypadku Leszka mamy ułatwione zadanie, ponieważ on sam od lat konsekwentnie dezawuuje debiutancki materiał. Zrobił tak choćby ostatnio, gdy poproszony przez Popkiller o stworzenie rankingu swoich wydawnictw stwierdził: Pierwsza solówka musi być najmniej ulubiona, bo tego się po prostu nie da już słuchać. To są krzaki! Pewnie nie bylibyśmy aż tak surowi, ale faktycznie - ten generycznie trueschoolowy materiał, nagrany w kontrze do baunsowej mody, wydaje się być najsłabszym ogniwem dyskografii Eldoki. Zwłaszcza, że jest to zasadniczo dyskografia mocna i stosunkowo równa.

3
Kaz Bałagane - Czorty i inne sporty (2011)

W drugim numerze newonce.paper Kaz na bezczelnego zadeklarował: Do mojej dyskografii nie można się przy***ać. Rzeczywiście, przy******e się do niej musi odbywać się w stylu Komisji Kontroli Gier i Zakładów: Bęben maszyny losującej jest pusty, następuje zwolnienie blokady… Szukając najsłabszego krążka Bałagane, najbliżej prawdy będziemy wskazując pierwszy, najmniej znany materiał, jaki wyszedł spod jego ręki, czyli Czorty i inne sporty. Bo jest to stosunkowo juwenilne wydawnictwo, dość surowe i z zaburzoną dynamiką - z uwagi na dużą liczbę gości. Ponadto czuć, że nie mamy tu jeszcze do czynienia z ukształtowanym artystą, tylko z młodym wilkiem, aspirującym zawodnikiem.

4
KęKę - To tu (2018)

Z Kękę w nowej odsłonie jest jak z produktami kultury na temat Powstania Warszawskiego. Czyli: kiedy coś ci się nie podoba, jesteś krytyczny, wyrażasz wątpliwość, to znaczy, że szkalujesz bohaterów! Stąd to asekuranctwo odbiorców, którzy siadają do To tu i wciąż z tyłu głowy mają, że Kękę heroicznie przestał garować i ułożył sobie życie. Bez cienia ironii – szanujemy zmianę, która zaszła w życiu Piotrka; jego pracę i silną wolę. Tylko trzeba sobie szczerze powiedzieć, że niemal całkowicie utracił raperski pazur. Wyzbył się też większości cech, które sprawiały, że postrzegaliśmy go jako jedną z najbardziej oryginalnych postaci, jakie się w polskim rapie pojawiły na przestrzeni bieżącej dekady. To tu jest podtatusiałym, bezpiecznym albumem, pełnym coachingu i moralizatorskich retrospektyw. Kękę pojedzie jeszcze czasem na oparach dawnej charyzmy, ale i tak koniec końców zawsze stanie w szczerym polu nieznośnego autotematyzmu.

5
Pezet - Muzyka emocjonalna (2009)

Najłatwiejszym celem byłoby z pewnością Radio Pezet. Tamten longplay ukazał się zbyt późno i wzbudził wiele pozamuzycznych kontrowersji, w związku z tym, że Sidney Polak modelowo spruł się w audycji na falach Radia Roxy. Ostatecznie stawiamy jednak na zapomnianą Muzykę emocjonalną; materiał patetyczny, egzaltowany i balansujący na granicy dobrego smaku. Zarówno na poziomie tekstów, jak i beatów. Sam Pezet jest słusznie krytyczny wobec tego wydawnictwa. Ze strony ludzi myślących racjonalnie zawsze spada na mnie ostra krytyka, bo to jest gruby patos. To jest największy patos, jaki popełniłem w życiu, takie pompatyczne zło - oceniał w kontekście utworu Spadam w Antologii Polskiego Rapu.

6
Rasmentalism - Hotel trzygwiazdkowy (2011)

Nie nazwalibyśmy trzeciego Rasmentalismu słabym krążkiem, ale jeżeli mamy już coś wskazywać, nic innego nie przychodzi nam do głowy. Największą wadą Hotelu trzygwiazdkowego jest to, że ukazał się niecały rok po My Beautiful Dark Twisted Fantasy i bardzo to słychać. Bardzo, bardzo. Takie Nie ma boga w lustrach pokazuje przecież, że nie mamy już do czynienia ze zwykłą inspiracją, a z… inspiracją plus? Do tego jeszcze Mentos jest w szczycie ambicji upychania całych promomiksów w jeden beat (niestety nie pamiętamy, kto jest autorem tej myśli), a pod numerem jedenaście kryje się najkoszmarniejszy utwór w historii Rasmentalism, czyli wojenny reportaż Kilkaset kul od domu. Ciarki żenady, ale przy takim W pełnym słońcu grudnia wciąż łzy w oczach.

7
Taco Hemingway - Wosk (2016)

Gdybyśmy się trochę cykali, wskazalibyśmy anglojęzyczne Young Hems i byłoby z głowy, ale utrudniamy sobie zadanie i dobieramy coś z puli pomniejszonej o wydawnictwo z 2013 roku. W takim przypadku jak nic wychodzi Wosk. Zdarzyło nam się posprzeczać o Szprycer, ale to tylko świadczy o tym, że nowoszkolny krążek Taco wzbudził w nas jakieś emocje. Z Wosku dzisiaj pamiętamy tyle, że był to (w większości) autotematyczny materiał o znużeniu popularnością (ziew), że stanowił właściwie rozbiegówkę przed pełnoprawnym debiutem (Marmur), przemknął się Dawid Podsiadło i padły wersy o terroryzmie. Ale może coś nam się miesza. Wosk to nie był jednak zestaw piosenek, który zapamiętywałoby się na lata.

8
Tede, FuckTede/Glam Rap (2010)

Dyskografia TDF-a to jest niesamowite zjawisko pełne paradoksów, wzlotów i upadków, dowodów szaleństwa i braku autokrytycyzmu, ale też czystego geniuszu. Delikatnie mówiąc, nie jesteśmy fanami jego dwóch ostatnich albumów, gdzie pod pozorem nawiązywania do najświeższych trendów w rapie ciśnie małomiasteczkowy trap w krzywym zwierciadle. Wciąż jednak za najciemniejszą kartę w historii Tedego uważamy podwójny krążek FuckTede/Glam Rap, który ukazał się niecały rok po wydarzeniach zielonogórskich. Jeden z naszych autorów pisał wtedy na łamach Machiny: Wydawanie hurtem, brak selekcji i zbytnia wiara w siebie doprowadziły do kumulacji zjawisk, które o wielkości TDF’a w żadnym wypadku nie świadczą. Na poważnym Fuck Tede nawija o łzach po Smoleńsku, na imprezowym Glam Rapie o seksie oralnym i żarty żartami, ale stężenie żenujących i prostackich linijek, banalnych obserwacji, wątpliwych żartów oraz idiotycznych śpiewanych refrenów przesłania wszelkie pozytywy. Trzy lata później warszawski raper zaliczył fenomenalne odbicie na Elliminati. Wciąż czekamy na podobny peak.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.