Na domu jego rodziców ktoś napisał sprayem: PEDOFIL. Adam Johnson miał inne plany na życie, zresztą całkiem udanie je realizował. Został graczem Premier League, zarabiał fortunę i trafił do reprezentacji Anglii. Dziś, jako były więzień, szuka sobie miejsca. Na razie klub piłkarski zamienił na kluby nocne.
Mieszkańcy Middlesbrough mogą niekiedy spotkać Johnsona w tym samym miejscu. Modnym klubie nocnym w centrum miasta. Gdyby wizyty byłego asa Sunderlandu jakimś cudem im umknęły, poinformuje o nich prasa. Paparazzi nie chodzą za nim już tak często jak w czasie procesu, kiedy został oskarżony o pedofilię, a następnie osadzony w celi. Raz na jakiś czas przypomną sobie jednak o upadłym skrzydłowym. Ten znalazł się w dziwnym miejscu życia. Znikający punkt na mapie świata. Jest 33-letnim, bardzo bogatym człowiekiem, w zasadzie powinien wciąż biegać po angielskich boiskach, ale na to nie ma szans. Przyjaciele, choć trudno nazwać tak ludzi z otoczenia Johnsona, raz na jakiś czas sprzedają za paręset funtów ploteczki brytyjskim brukowcom. Jeden z nich wyznał: „Jeśli nie znajdzie sobie pracy, jakiegokolwiek zajęcia, po prostu się zapije”. Bulwarówki podkreślają, że przynajmniej drogą wódką, taką jaką stawiał 18-letniej dziewczynie przy barze, już po wyjściu z więzienia.
FENOMENALNA LEWA NOGA
Jako dziecko Johnson miał wielki talent, dość szybko dostrzeżony przez skautów. Jego siedmioosobowa drużyna szkolna zagrała w meczu na stadionie Wembley, a on zdobył dwie bramki. To był moment zwrotny, wiedział, że nie chce już robić nic innego.
Zanim stał się facetem z brzuszkiem, który musiał zarejestrować się w specjalnym spisie, obejmującym karanych za czyny pedofilskie, podać im wszystkie swoje dane, miejsce pobytu, stan finansów, numery telefonów i kart, a także podpisać dokumenty, na których widnieje, że będzie musiał zgłaszać każdy wyjazd z kraju, był zwykłym chłopakiem biegającym za piłką od rana do wieczora.
Od małego miał fenomenalną lewą nogę. Nic dziwnego, ze bez problemu trafił do akademii Middlesbrough jako 12-latek. To był bardzo zdolny rocznik z Davidem Wheaterem, Tonym McMahonem i Andrew Taylorem – razem wywalczyli w 2004 roku młodzieżowy FA Cup.
Johnson był tak dobry, że zdołał zadebiutować w seniorach jako 17-latek. I to na dużej arenie, bo w meczu Pucharu UEFA ze Sportingiem Lizbona. Pół roku później przedstawiał się już fanom Premier League.
SPOTKANIA W SAMOCHODZIE
Kiedy opuszczał więzienie kilkanaście lat później, mógł być wdzięczny losowi. Nie odsiedział pełnego wyroku. Do samego końca, do momentu, w którym sąd nie oznajmił, że idzie siedzieć, był przekonany, że nic mu nie grozi. Jeden z pilnujących go na sali strażników wyznał prasie, że zszokował go fakt, iż oskarżony zapytał go podczas rozprawy, „czy to jeszcze długo potrwa”. Ale zarazem idealnie oddawało to sposób myślenia Johnsona – pana piłkarza z napuchniętym milionami kontem, posiadacza domu z siedmioma sypialniami. Czemu zawracają mu głowę jakimiś głupotami?
Tymczasem sprawa była bardzo poważna. 27-letni wówczas zawodnik Sunderlandu poznał za pośrednictwem mediów społecznościowych młodą dziewczynę. Partnerka piłkarza, Stacey Flounders, była akurat w ciąży, kiedy Johnson zaczął potajemnie spotykać się z piętnastolatką. Zaczęło się od zaproszenia do jego terenowego Range Rovera, by podpisać koszulki. Potem były pocałunki. Oczywiście niezgodne z prawem, bo dziewczyna była niepełnoletnia. Sąd stwierdzi, całkiem słusznie, że AJ wykorzystał swoją pozycję. Dla dziewczyny był po prostu idolem. Dlatego uwiedzenie jej nie stanowiło problemu, problemem był wiek uwiedzionej. Johnson, jako dorosły mężczyzna, powinien był zdawać sobie sprawę, że popełnia czyn karalny.
Samochodowe randki z nieletnią przyniosły lawinę kolejnych zdarzeń. Jako że piłkarz początkowo wszystkiemu zaprzeczył, twierdził, że nie jest winny, dziewczyna oberwała mocno w mediach społecznościowych. Internet nie znał dla niej litości. Miała przez to problemy w szkole. Najczęściej atakowali ją fani klubu, dla których najważniejsze było to, że zespół straci jedną z największych gwiazd.
KLUBOWY SEKRET
Sądowy psychiatra uznał, że piłkarz nie czuje pociągu seksualnego do dzieci, ale jest „społecznie i psychicznie niedojrzały”. Chodziło o to, że Johnson nie zastanawiał się nad konsekwencjami czynu, a w nastolatce widział kobietę, nie dziewczynkę. To oczywiście nie odwiodło sędziów od wyroku – sześć lat więzienia. Przy tygodniówkach z tylu lat grania na wysokim poziomie 50 tysięcy funtów kosztów sądowych jawiło się tutaj jako najmniejszy problem.
Procesem żyła cała Anglia. Oskarżony był oczywiście spalony, publiczny lincz szedł momentami w rewiry absurdu – domagano się, by wymazać go z listy reprezentantów Anglii, ale Football Association się na to nie zgodziła, argumentując, dość logicznie, że co się rozegrało, to się nie odrozegra.
W międzyczasie policja znalazła w laptopie Johnsona pornografię zwierzęcą, co tylko podsyciło nienawiść społeczeństwa. Apelacja obrońców została oczywiście odrzucona.
Johnson nie wykazał skruchy. Do mediów wyciekły podczas jego odsiadki filmiki, jakie nagrał jeden z więźniów. Piłkarz był przekonany, że spotkał go taki los, ponieważ był zawodnikiem Premier League. Lata w celi płynęły, ale ego nie spadało. Choć warto podkreślić, że bulwarówka The Sun manipulowała jego wypowiedziami, wybijając z kontekstu zdanie: „żałuję, że jej nie zgwałciłem”. Johnson wskazywał w więziennej pralni jedynie luki w systemie prawnym, mówił, że siedzą z nim mężczyźni, którzy mieli kontakty z 12-latkami i dostali dwa, trzy razy krótsze wyroki. Co ciekawe, dostrzegli to również widzowie, którzy pod filmem bijącym rekordy popularności w sieci, pisali, że rozumieją taką argumentację. „6 lat za pocałunki – to jakiś żart” – napisał jeden z nich.
Dni odsiadki płynęły. Szykował się powoli na nowe życie. Bez kontraktu z Adidasem, bez kontraktu z Sunderlandem. EA Sports wymazała go z gry FIFA. Stawał się przezroczysty.
Na Stadium of Light mieli wiedzieć o występku piłkarza. To ciekawy wątek całej sprawy. Sam Allardyce wystawiał go w składzie, kiedy pojawiły się pierwsze podejrzenia, ale menedżer Czarnych Kotów był przekonany, że piłkarz jest niewinny. Twierdził, że interesowało go jedynie dobro drużyny, bo odpowiadał za jej wyniki. W klubie były ponoć dokumenty, które świadczyły o winie zawodnika, jednak Allardyce nigdy ich nie widział. Szefowa wykonawcza Sunderlandu Margaret Byrne o wszystkim wiedziała. Johnson powiedział jej o dziewczynie, ale zachowała to dla siebie. Ostatecznie podała się do dymisji.
Już wtedy wiadomo było, że to koniec jego kariery. Zdarzają się oczywiście absurdalne historie, jak ta brazylijskiego bramkarza, którą opisywałem kilka dni wcześniej. Bruno Fernandes zlecił morderstwo kochanki i kazał poćwiartowanym ciałem nakarmić rottweilery. A mimo to otrzymywał wciąż oferty gry, z niższych lig, ale jednak. Anglia to jednak nie Brazylia. Tutaj Johnson był spalony. Dało się to wyczuć w słowach Gordona Taylora, szefa wykonawczego Związku Zawodowych Piłkarzy. – Uszkodził reputację futbolu – powiedział Taylor.
Bliscy piłkarza do końca wierzyli w jego niewinność. Siostra Faye prosiła fanów, by zmieniali zdjęcia profilowe na fotografię Adama z córeczką, założyła też na Facebooku grupę, która lajkami miała potwierdzać wiarę w niewinność piłkarza. Musieli ją jednak zamknąć po interwencji jednej z organizacji chroniącej dzieci.
Największą krzywdę Johnson wyrządził własnej córeczce, Ayali. Jej wczesne dzieciństwo przypadło na początek odsiadki. Stacey pozwoliła piłkarzowi widywać się z córką już po wyjściu z więzienia. Ale teksty z internetu nie znikną. Dziewczyna dorośnie i wszystkiego się dowie.
ŚMIERĆ PRZYJACIELA
Mało jest dziś w sieci tropów wiodących do Johnsona. Świat o nim zapomniał. Ktoś pisał, że chce zostać agentem piłkarskim. Ktoś inny, że odrzucił ofertę z Chin, bo chce nadrobić stracony czas z córeczką. Pojawiły się informacje, ze wróci do gry, chce go zatrudnić klub Bangor City, ale tam natychmiast zaprzeczono.
Żyje więc w zawieszeniu. Nie musi oczywiście podejmować żadnej pracy. Zarabiał w Manchesterze City 60 tysięcy funtów tygodniowo. Wyliczono, że uzbierał majątek rzędu 5 milionów funtów. Jakaś bulwarówka wrzuciła jego fotki spod klubu nocnego – pijany, lekko grubawy Johnson potyka się na chodniku i skręca kostkę, wyjąc z bólu. Na ulicach przeprowadzono nawet sondę: czy powinien dostać drugą szansę? Jej wyniki nie będą jednak miały żadnego znaczenia.
Co ciekawe, Johnson za najgorszy dzień swojego życia uważa nie ten, w którym trafił do więzienia. Jako dziecko miał przyjaciela. Wspólnie grali w akademii Sunderlandu. Był to bramkarz Dale Roberts, który 14 grudnia 2010 roku popełnił samobójstwo. Ostatnia dekada była więc dla Johnsona pasmem katastrof, o ile jednak śmierć samobójcza najbliższego kolegi to coś na co nie miał wpływu, resztę życia zepsuł sobie sam. Stary dom, w którym planowali wspólne życie ze Stacey, sprzedał gwieździe krykieta, Benowi Stokesowi za blisko 2 miliony funtów.
W czasie pobytu w więzieniu zbudowano mu nową posiadłość, na starych śmieciach, gdzie dorastał, w Castle Eden. Choć piękna to nazwa, trudno powiedzieć, że życie Johnsona to dzisiaj rajski zamek. Tak jak trudno go w jakikolwiek sposób żałować i trudno zrozumieć, jakim cudem tak spektakularnie mógł wyrzucić do kosza wszystko, na co przez długie lata pracował.
