Adama Traore i nieznośna lekkość dryblingu. Ile jest wart specjalista w bardzo wąskich dziedzinach

Zobacz również:Memphis Depay działa na wyobraźnię. Uczucie z Barceloną od pierwszego wejrzenia
Elche CF v FC Barcelona - La Liga Santander
Fot. Quality Sport Images/Getty Images

Patrick van Aanholt z Galatasaray stał się testerem katalońskich karuzeli i prawdopodobnie do teraz ma zawroty głowy, po tym jak bezlitośnie w ziemię wkręcał go Adama Traore. „Nie zbliżaj się, kiedy maszyna pracuje” – taki komunikat wysyła światu, kiedy wypuszcza piłkę i rusza w drybling. Problem zaczyna się, gdy minie rywala, bo wtedy jakby ktoś wciskał guzik i wyłączał oprogramowanie. Skrzydłowy wypożyczony do Barcelony będzie miał problemy z liczbami, bo chociaż co chwilę wbiega z futbolówką w pole karne, zupełnie nie potrafi zrobić z tego użytku i podejmuje najgorsze wybory. Przed Xavim, jak i całą Barceloną poważny dylemat: mają piłkarza innego niż wszyscy, ale czy zrobią z Adamy Traore kogoś więcej, niż tylko zjawiskowego dryblera?

Bezbramkowy remis z Galatasaray na Camp Nou w ramach Ligi Europy był najlepszym uosobieniem natury Adamy Traore. Jak to ma w zwyczaju: odjeżdżał przeciwnikom niczym TGV i ośmieszał grającego na lewej obronie Patricka van Aanholta. Mało kto może mówić o takiej skuteczności – 7 razy wszedł w drybling i za każdym razem zostawił rywala za sobą, co tłumaczy dlaczego swego czasu pobił rekord dryblingów Premier League w jednym spotkaniu. Wygrał 9 na 10 pojedynków, miał najwięcej dryblingów na boisku, co chwilę wjeżdżał w pole karne, a mimo to nie stworzył żadnego, konkretnego zagrożenia pod bramką Inakiego Peny, najlepszego z Katalończyków, chociaż wypożyczonego do tureckiej drużyny.

I to jest właśnie cały urok Adamy Traore. Był jednym z największych pozytywów w bezbarwnym meczu ekipy Xaviego, a zarazem to do niego można było mieć najwięcej pretensji. Bo kiedy już miał dogodną pozycję, niemal zawsze podejmował złe wybory. Albo zaserwował przeciągnięte dośrodkowanie, albo wbił piłkę tam, gdzie nikogo nie było, albo włożył całą siłę, żeby trafić w najbliższego rywala. Jakby nie podnosił głowy i zamykał oczy przed wrzutkami. Miał trzy możliwości zagrania, wybierał czwartą – do przeciwnika. I jak tu oceniać skrzydłowego, który robi najwięcej wiatru, ale nie dostarcza żadnych konkretów?

Gdyby liczyć piłkarzy statystykami udanych dryblingów, Traore średnio ma ich więcej na mecz niż Neymar. Gdyby liczyć częstotliwość wbiegania z piłką w pole karne, Adama jest na poziomie Kyliana Mbappe. Ale później przychodzi suchy rozrachunek akcji bramkowych i mamy odpowiedź, dlaczego Wolverhampton wypożyczyło go do Barcelony, aby się odbudował. Wniósł do katalońskiej drużyny niesamowicie dużo pozytywnej energii, wigoru, pewności siebie i poświęcenia, lecz zaraz skończy się okres próby i przyjdą kalkulacje: czy warto płacić za takiego gościa 30 mln euro?

Przynajmniej tyle wynosi klauzula wykupu zawarta w umowie z Wolves. Pewnie będzie można nieco zbić tę cenę albo wpisać to w rozrachunki z Trincao, co nie nadwyręży aż tak mocno budżetu, ale nadal to problem logistyczny dla Mateu Alemany'ego i Xaviego. Zostało jeszcze kilkanaście spotkań, aby Adama Traore rzucił szersze światło na swoją postać, lecz już dzisiaj wiemy, czego się po nim spodziewać. Absolutnej czołówki w kwestii dryblingów, przyspieszeń, wygrywanych pojedynków i podobnej liczby utraconych piłek, niecelnych dośrodkowań i złych wyborów. Trudno oceniać bardzo negatywnie jego proces decyzyjny, skoro wybiera dobrze, kiedy trzeba nawinąć rywala i obiec go w jedną albo drugą stronę. Nie daje sobie jednak rady, kiedy trzeba zrobić teoretycznie łatwiejszą robotę – wyłożyć koledze piłkę jak na tacy.

Dzisiaj Barcelona ma wypożyczonego skrzydłowego, którego bardzo chciałaby mieć w swojej kadrze, bo oferuje zupełnie inne aspekty, niż inni. Na swój sposób to unikat w świecie futbolu i nie chodzi wyłącznie o sylwetkę. Może to piłkarz jeszcze nie na pierwszy skład w skali ambicji Xaviego, ale bardzo wartościowego w perspektywie długiego i wymagającego sezonu. Tylko czy warty aż 30 mln euro w tak trudnej sytuacji finansowej? Nawet jeśli Katalończycy odkładają zaskórniaki i zbierają każde możliwe euro na Erlinga Haalanda, miejsca na inne szaleństwa nie będzie. Pokazuje to już kierunek potencjalnych wzmocnień Alemany'ego – latem chciałby zakontraktować Francka Kessiego, Cesara Azpilicuetę, Andreasa Christensena czy Noussaira Mazraouiego, ale wszystkich łączy to, że kończą im się kontrakty. Barca musi liczyć każde euro.

Katalończycy będą w rozkroku między tym, że Adama doskonale wpasował się w ich grupę i spełnia wymogi stylu grania Xaviego, ale zarazem może być zbyt drogi względem swoich ciągle widocznych niedoskonałości. Zastanawiamy się, dokąd zmierza piłka przyszłości. Jedna z teorii sugerowała, że w cenie będą specjaliście od konkretnych dziedzin tak jak w futbolu amerykańskim. Bardziej prawdopodobne, że trenerzy będą jednak poszukiwać uniwersalności, czyli graczy nieprzywiązanych do pozycji, mogących obskoczyć różne role, dostosowujących się do środowiska. Bardziej zmierza do podziału na uniwersalnych atakujących i broniących, niż poszukiwania specjalistów od wąskich dziedzin.

Przypadek Adamy Traore na swój sposób jest wyjątkowy. I pewnie to Xavi zdecyduje, czy widzi w nim na tyle wielki potencjał, aby w procesie treningowym zrobić z niego klasowego piłkarza, a nie tylko faceta od kompilacji, atletycznej sylwetki i widowiskowych dryblingów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.