Ponad dwa lata minęły, odkąd ostatni raz widzieliśmy Polaka na parkietach NBA. Teraz w ślady Marcina Gortata chce iść Aleksander Balcerowski, właśnie wybrany „wschodzącą gwiazdą” rozgrywek EuroCupu. Po takim wyróżnieniu Olek postanowił więc zgłosić się do draftu. I choć o wybór nie będzie łatwo, to jednak ma w tym momencie największe szanse spośród wszystkich ostatnio zgłaszających się do naboru polskich zawodników.
To nie pierwszy raz, gdy mierzący 216 centymetrów środkowy próbuje dostać się do NBA. Już dwa lata temu Balcerowski po raz pierwszy zgłosił się do draftu. Wtedy był jednym z najmłodszych zawodników w całej puli, ale ostatecznie z naboru się wycofał. Czy po dwóch latach jego sytuacja jakoś diametralnie się zmieniła?
Polak pokazał się z dobrej strony m.in. na mistrzostwach świata w Chinach w 2019 roku, gdzie był najmłodszym uczestnikiem. Po powrocie do Gran Canarii nie znalazł jednak uznania w oczach sztabu szkoleniowego. Młody podkoszowy w sezonie 2019/20 zagrał tylko w dziesięciu spotkaniach, a początek rozgrywek 2020/21 optymizmem nie napawał.
W październiku „Szpaku” zaraził się bowiem koronawirusem. Po powrocie do gry albo nie grał wcale, albo bardzo mało. W zasadzie dopiero od grudnia zaczęto na niego stawiać – także w roli startera – a on odwdzięczył się solidną grą. 20-latek mocno poprawił się przede wszystkim w obronie, choć największy potencjał od zawsze miał w ataku.
Przy swoim wzroście potrafi bowiem rozciągnąć grę rzutem z dystansu i jest bardzo mobilny. Może pochwalić się także dobrym zasięgiem ramion (około 219 cm), a do tego całkiem niezłym podaniem. Pod wieloma względami idealnie pasuje więc do dzisiejszej koszykówki, a duży talent w połączeniu z takimi warunkami dają mocne perspektywy.
To zresztą właśnie te świetne warunki fizyczne pozostają jednym z największych atutów Olka w kontekście NBA. Mimo tego na razie na próżno szukać go w tzw. mock draftach, tym bardziej że tegoroczny nabór zapowiadany jest jako naprawdę mocny, choć akurat zawodników w typie Balcerowskiego jest w puli bardzo mało.
„Szpaku” już dwa lata temu miał zresztą okazję pokazać się skautom, a potem kilka klubów odzywało się nawet do trenera reprezentacji Mike’a Taylora. Chciały wiedzieć, jak przebiega jego rozwój. Jasne jest więc, że Balcerowski to nie jest postać anonimowa w światku NBA, a jego karierę i postępy z pewnością śledzi co najmniej kilka zespołów.
Szansom polskiego gracza pomóc może również wyróżnienie dla „wschodzącej gwiazdy” rozgrywek EuroCupu (coś jak Liga Europy w piłce). W przeszłości nagrodę tę dostali m.in. Jonas Valanciunas (w 2012 roku), Kristaps Porzingis (2015) czy Mateusz Ponitka (2016). Dzięki niej można więc znaleźć się na radarze NBA, na co z pewnością liczy Balcerowski.
Chyba też stąd wynika więc zgłoszenie się do draftu. Kiedy, jak nie teraz – gdy Polak jest na fali wznoszącej? Poprawę notowań może zapewnić także cały okres przed draftem, kiedy to Balcerowski będzie mógł pokazać się klubom NBA podczas treningów pokazowych. Ostatecznie nawet zaproszenie do rozgrywek ligi letniej byłoby dla 20-latka dużą szansą.
W wielu sytuacjach jest to zresztą nawet nieco lepsza opcja, niż wybór w drugiej rundzie draftu. Tam i tak nie ma gwarancji kontraktu, a jest uwiązanie z jedną drużyną, która dla młodego gracza niekoniecznie może prezentować odpowiednią sytuację – bo jest tłok na danej pozycji, bo trener nie lubi młodych, bo w zespole jest tych młodych już za dużo.
Kilka lat temu podobną drogę – z Gran Canarii do NBA – przeszedł Anžejs Pasečņiks, czyli gracz o podobnych warunkach do Olka. Wyższy o dwa centymetry Litwin został wybrany pod koniec pierwszej rundy przez Magic, ale tak naprawdę był to wybór dla 76ers. Ci zrobili jednak tzw. draft-and-stash: zostawili Litwina w Europie i nie sprowadzili go do NBA.
Ostatecznie w 2019 roku zrzekli się do niego praw, a Pasečņiks trafił do Wizards. Po dobrych występach w lidze letniej dostał kontrakt, ale jego przygoda z NBA trwała łącznie ledwie 28 spotkań. W trwającym sezonie po ledwie jednym meczu został zwolniony, ale pozostał w Stanach Zjednoczonych, gdzie trenuje indywidualnie z nadzieją, że dostanie jeszcze szansę.
Jego przykład pokazuje, że do NBA dostać jest się bardzo ciężko, a utrzymać się w lidze może nawet jeszcze trudniej. Balcerowski w razie co może się jeszcze z draftu wycofać. Czas na podjęcie decyzji ma do 19 lipca – dziesięć dni później odbędzie się nabór. W takim przypadku Polak zawsze może spróbować jeszcze raz za rok.
Po zakończeniu tego sezonu kończy mu się jednak kontrakt w Gran Canarii (gdzie gra od 2014 roku), dlatego przed nim bardzo ważne decyzje. Jeśli nie NBA – a w tej chwili szanse są raczej małe, choć czas na poprawę notowań jest – to najlepszą opcją będzie chyba pozostanie w Hiszpanii, bo pod okiem trenera Porfi Fisaca jego rozwój idzie w dobrym kierunku.
Balcerowski sam zresztą przyznał, że wyróżnienie „Rising Star” to w dużej mierze efekt tej współpracy i jest to też nagroda szkoleniowca. W przyszłym sezonie 20-latek może więc wykonać kolejny krok naprzód niezależnie od tego, czy załapie się do NBA – a to bardzo ważne także w kontekście jego istoty dla reprezentacji narodowej.
Marzenia o kolejnym Polaku w najlepszej koszykarskiej lidze świata znów mogą więc nieco odżyć. Co więcej, szanse na angaż w NBA w najbliższych latach mają też Jeremy Sochan (rocznik 2003; od przyszłego sezonu zagra dla uniwersytetu Baylor w Teksasie) oraz Kacper Kłaczek (rocznik 2002; on wybrał uczelnię Saint Joseph’s w Filadelfii).
