Amerykański sen Babsa. Polak na drodze do podbicia świata wrestlingu

Zobacz również:Gdy legenda szokuje cały świat sportu. Co jeszcze chce udowodnić Tom Brady?
Minnesota Vikings v Tennessee Titans
Fot. Frederick Breedon / Getty Images

Dostać się do NFL w najtrudniejszy możliwy sposób, zagrać w oficjalnych meczach, by potem, po niepowodzeniu w futbolu, przebranżowić się i trafić do największego świata sportowej rozrywki na świecie. Piąć się po szczeblach WWE i ostatecznie zadebiutować w najważniejszym wrestlingowym programie telewizyjnym, zaczynając swoją (oby!) wielką karierę. Brzmi realnie? Być może, jeśli jesteś Amerykaninem i spędzasz przy tym całe swoje życie. Jednak co jeśli jesteś chłopakiem urodzonym w Oleśnicy i to wszystko dzieje się w pięć lat po wyjeździe z Polski?

W przypadku Babatunde Aiyegbusiego nic nie wskazywało na tak wielką, amerykańską przygodę. Urodzony na Dolnym Śląsku syn dwojga lekarzy - Polki i Nigeryjczyka - zaczął swoją przygodę ze sportem od koszykówki. Ta doprowadziła go między innymi do mistrzostwa Polski juniorów ze Śląskiem Wrocław. Miejska legenda głosi, że miewał problemy z faulami i przesadną agresywnością i był to jeden z powodów zmiany dyscypliny na futbol amerykański, gdzie fizyczność jest wręcz wskazana.

Na szczęście dla niego Wrocław to świetne miejsce na rozpoczęcie przygody z futbolem, zarówno teraz, jak i wtedy, w 2007 roku. W latach 2007-13 Babatunde grał w The Crew/Giants Wrocław. Z nimi trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski i rozwinął się w jednego z najlepszych ofensywnych liniowych w kraju. To sprawiło, że pod koniec przygody z rodzimą wystąpił w barwach powstałej w 2013 roku reprezentacji Polski. Chwilę później podpisał już kontrakt w lidze niemieckiej - najsilniejszej w Europie. Tam rozegrał sezon w barwach Dresden Monarchs, ale na koniec 2014 roku wrócił do Polski. Trafił do Warsaw Eagles. Miałby również zapewnione powołanie na mecze reprezentacji w 2015 roku.

CZŁOWIEK ZNIKĄD

Babatunde jednak ostatecznie wówczas ani nie zagrał w Eagles, ani nie dotarł na zgrupowanie. Otrzymał bowiem zaproszenie na tzw. „pro day” uniwersytetu w San Antonio, gdzie okoliczni kandydaci do gry w NFL prezentują się przed skautami zawodowych drużyn. Teoretycznie, szansa na cokolwiek nie była zbyt duża. W końcu zawodnik z Polski, który nie ma zbyt wielkiego doświadczenia w poważnym futbolu, miał się pokazać pośród graczy od lat grających na wysokim poziomie uczelnianym. Aiyegbusi jednak zaprezentował się na tyle dobrze, że wpadł w oko skautom Minnesota Vikings, którzy zaprosili go do siebie na testy i ostatecznie podpisali do przedsezonowego rosteru.

GettyImages-487014090-1024x682.jpg
Babs w składzie Vikings podczas meczów przedsezonowych (fot. Ronald C. Modra/Getty Images)

To wtedy po raz pierwszy o futboliście zaczęło się mówić głośniej w polskich mediach. Tłumaczyć, co oznacza jego kontrakt, czy to już gra obok Sebastiana Janikowskiego, czy jeszcze nie i skąd u Polaka takie nazwisko i ciemniejszy kolor skóry. W tym czasie Babs trenował w Minneapolis jako członek 90-osobowego składu Vikings, w walce o miejsce w ostatecznym, 53-osobowym rosterze. I… robił furorę w mediach amerykańskich.

Nie tylko Polacy cieszyli się z obecności swojego rodaka w ekipie NFL. Dla Amerykanów to również było spore wydarzenie, ponieważ Aiyegbusi był pierwszym w historii (!) zawodnikiem podpisanym przez drużynę NFL bezpośrednio z europejskiego klubu, bez przejścia przez uczelnię czy draft. Zapraszali go na wywiady do NBC czy ESPN, a nawet udało mu się wystąpić w jednym z najpopularniejszych programów typu talk-show w USA, czyli Jimmy Kimmel Live! w stacji ABC.

Po całym zamieszaniu Babs zagrał w trzech oficjalnych – choć przedsezonowych – meczach NFL walcząc o swoje miejsce w najlepszej futbolowej lidze świata.

ZWROT AKCJI

W tym momencie, zgodnie z typowym „amerykańskim snem”, powinniśmy napisać, że oczywiście je wywalczył, po czym przez lata grał w NFL odnosząc same sukcesy. Tak byłoby w filmie o podobnej tematyce. W rzeczywistości Babs, mimo tego że pokazał się całkiem nieźle jak na zawodnika z Europy, został przez Vikings zwolniony w serii ostatnich cięć, na chwilę przed ogłoszeniem ostatecznego rosteru.

W produkcjach filmowych tego typu pojawiają się jednak zwroty akcji. I takim okazał się telefon z WWE. Łowcy talentów z największej federacji profesjonalnego wrestlingu zauważyli Aiyegbusiego w amerykańskich mediach. Przy okazji ich uwagę zwróciły jego warunki fizyczne (ponad 2 metry wzrostu, około 150 kilogramów wagi). Zaproponowali mu więc kontrakt rozwojowy i treningi w WWE Performance Center, gdzie szkolą się przyszłe gwiazdy niezwykle popularnych, reżyserowanych walk.

Ta umowa również nie musiała niczego oznaczać długoterminowo, podobnie jak kontrakt z Vikings. Jeśli w futbolu Polakowi brakowało nieco doświadczenia i profesjonalnych treningów w porównaniu do zawodowych graczy, to w kwestiach wrestlingowych brakowało mu wszystkiego. Był to dopiero pierwszy raz, kiedy w ogóle wziął się za coś podobnego. A celem było wejście na poziom najpopularniejszych gwiazd na świecie. Tylko w ten sposób można pojawić się na ekranie przed widzami z całego świata.

Powiedzieć, że czekała go długa i niezwykle trudna droga, to nic nie powiedzieć.

MIĘDZY ROLAMI

Babs nie przejął się tym za bardzo. Zresztą, gdyby miał się przejmować rzeczami w teorii niemożliwymi, pewnie do tej pory grałby w futbol w jednym z polskich klubów. Po kilku miesiącach treningów zadebiutował na „live evencie” brandu NXT, czyli nietelewizyjnej gali dla nieopierzonych i nowopodpisanych wrestlerów. Występy na takowych nie wróżą od razu wielkich karier, bardziej po prostu zbieranie doświadczenia, jednak oznaczało to, że Polak szybko zadomowił się w Performance Center i krok po kroku uczył się podstaw nowego dla niego rzemiosła.

Szczególnie, że wrestling to nie tylko umiejętności ringowe, ale i aktorskie. WWE nie bez powodu nazywa się nie sportem, a „rozrywką sportową”. Ogląda się to jak serial, gdzie każdy z wrestlerów ma swoją rolę, bazując bardzo często na starym jak świat podziale między dobrem a złem. Dlatego na live eventach testuje się też nowe role.

Nie inaczej było w przypadku Babsa. Ze względu na wygląd i pochodzenie testował między innymi rolę afrykańskiego „Króla Babatunde”, ale też (w latach 2016-18) ochroniarza niewielkiego (168 cm wzrostu) Lio Rusha czy po prostu dużego, silnego gościa dominującego swoich przeciwników.

DEBIUTANT

Jego warunki fizyczne po raz kolejny pomogły mu w 2018 roku, kiedy WWE organizowało galę Greatest Royal Rumble w Arabii Saudyjskiej. Nazwa wydarzenia to jednocześnie nazwa największej w historii walki typu „battle royal”, w której bierze udział kilkudziesięciu uczestników. Jej celem jest wyrzucenie przeciwników z ringu, co - w teorii - premiuje większych zawodników.

Wrestlerów miało być aż pięćdziesięciu, a WWE miało pewne braki w rosterze. Scenarzyści musieli się więc zwrócić do rozwijających się talentów w NXT, a tam, w kwestii warunków fizycznych wyróżniał się pewien były futbolista rodem z Polski. W ten sposób Aiyegbusi zadebiutował na galach telewizyjnych jako zawodnik numer 37 w Greatest Royal Rumble. Wyeliminował go późniejszy zwycięzca, Braun Strowman.

Był to szok dla polskich fanów, a może i dla samego Babsa. Debiut po zaledwie trzech latach treningów nie oznaczał co prawda jego obecności na stałe w telewizji (wszystko wskazywało na pojedynczy wyskok, by mieć kogo zestawić wzrostem ze Strowmanem). Jednak nawet ten jednorazowy występ wskazywał, że rozwój naszego wrestlera przebiega wręcz podręcznikowo.

Kiedy w 2019 roku zaczął pojawiać się we współpracującej z WWE małej federacji EVOLVE, można było uwierzyć, że jego debiut na telewizyjnych galach NXT to tylko kwestia czasu. Lata treningów i gal nietelewizyjnych, pojedyncze występy w innych federacjach i na galach zagranicznych, a potem dłuższy czas w NXT i przeskok na największą wodę, czyli dwa „flagowce” WWE, Raw i Smackdown. Modelowa kariera, jednak wciąż wydawało się, że minie do tego czasu kolejnych kilka lat.

3 sierpnia wydarzyło się jednak coś, co zaskoczyło fanów wrestlingu w Polsce, a może i tych na całym świecie. Na Raw pojawił się nowy segment, nieco wzorowany na filmie „Fight Club”, w którym syn właściciela WWE, Shane McMahon, prezentuje nowy, bardziej brutalny styl walki. Jednym z nowozaprezentowanych zawodników jest Dabba-Kato, czyli…Babs, który pojawił się w roli głównej gwiazdy podziemia.

CIĄGLE ŁAMIE GRANICE

Debiut na największej tygodniowej gali WWE z ominięciem NXT i to dodatku u boku jednej z najważniejszych osób w federacji? Powiedzieć, że Babatunde dostał duży kredyt zaufania, to nic nie powiedzieć. Teraz od niego (i scenarzystów) zależy, jak jego kariera zostanie dalej poprowadzona. Wiemy jednak na pewno, że zdążył już przełamać kolejne bariery w swojej karierze. Miało być niemożliwym trafić do NFL bezpośrednio z Europy i okazało się, że trafił. Miał nie przebić się tak szybko, o ile w ogóle, w WWE, jednak przebił się jako pierwszy Polak od bardzo długiego czasu.

Ba, w międzyczasie Babatunde zagrał nawet jedną z głównych ról w filmie familijnym WWE i Netflixa! Kojarzycie „Magiczne Buty”, w których Lil Bow Wow znajduje buty Michaela Jordana i zaczyna grać jak on? Cóż, „Main Event” jest podobnym filmem, w którym mały chłopiec znajduje maskę wrestlera, po czym zaczyna walczyć, a jednym z jego głównych przeciwników jest Samson grany właśnie przez Babsa.

Nie brzmi to co prawda jak film na Oscara, ale nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi o to, że mały, fikcyjny wrestler jest kwintesencją hasła „American Dream”, mającym przekonać dzieci na całym świecie do wiary w swoje marzenia.

My jednak dobrze wiemy, która z osób obecnych w tym filmie jest uosobieniem tego hasła w rzeczywistości.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uniwersalny jak scyzoryk. MMA, sporty amerykańskie, tenis, lekkoatletyka - to wszystko (i wiele więcej) nie sprawia mu kłopotów. Współtwórca audycji NFL PO GODZINACH.