Dwie trzecie sezonu Premier League już za nami, a to znaczy, że wkraczamy w decydującą fazę i ta zapowiada się w Anglii doskonale. Gdzie nie spojrzymy w tabelę, tam ścisk i rywalizacja o różne cele. O tytuł bić się będą Manchester City i Liverpool, ale za ich plecami kilka drużyn celuje w Ligę Mistrzów. Sprawdzamy, jakie czekają ich wyzwania i analizujemy szanse na finisz w TOP 4.
Różnice są z jednej strony małe, a z drugiej spore. Małe, jeżeli bierzemy pod uwagę punkty. Trzecia Chelsea ma wprawdzie lekki zapas nad czwartym Manchesterem United, ale pięć kolejnych ekip przedziela jedynie siedem punktów. Duże z kolei, jeżeli spojrzymy na liczbę rozegranych spotkań. Przez zaległości z grudnia i stycznia niektórzy mają do rozegrania jeszcze 14 meczów, a inni 13 lub 12.
Każdy idzie więc swoim tempem, jednak za chwilę grupa pościgowa spotka się we wspólnym punkcie. Część zaległości zostanie odrobionych jeszcze przed marcową przerwą reprezentacyjną. Do tego w przypadku niektórych drużn dochodzą jeszcze inne rozgrywki, więc wiosna będzie intensywna i kto wie, czy walka o TOP 4 nie będzie tą najciekawszą. Szczególnie, że liczy się w niej sześć klubów i dla części z nich TOP 4 to co najwyżej pocieszenie, a dla innych ogromna szansa.
Sprawdziliśmy, jak prezentuje się terminarz wszystkich ekip oraz analizujemy silne strony i słabości w walce o czwórkę.
CHELSEA
3. miejsce, 50 punktów, bramki 49:18, dwa zaległe mecze do ustalenia
Pozostałe mecze: Burnley (wyjazd), Newcastle (dom), Norwich City (w), Brentford (d), Southampton (w), Leeds (w), West Ham (d), Everton (w), Wolves (d), Manchester United (w), Watford (d), zaległe: Arsenal (d), Leicester City (d)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 12.5
Inne rozgrywki: finał Pucharu Ligi (Liverpool, 27.02), 1/8 finału Ligi Mistrzów (2:0 z Lille w pierwszym meczu), 1/8 finału FA Cup (Luton Town, 2.03)
*****
Thomas Tuchel może z optymizmem patrzeć na ligową wiosnę. Niektórzy mogliby nawet stwierdzić, że nie należy tu Chelsea umieszczać. Ma sześć punktów przewagi nad czwartym zespołem, do tego musi odrobić zaległości i może się okazać, że zaraz wyląduje na ziemi niczyjej. Do Manchesteru City i Liverpoolu traci już chyba za dużo, by wmieszać się w walkę o tytuł, za to od grupy goniącej miejsce w TOP 4 zaraz może odskoczyć jeszcze bardziej.
The Blues mają najłatwiejszy terminarz według średniej miejsc, jakie zajmują ich pozostali przeciwnicy. Najbliższy rozkład jazdy też wygląda korzystnie. Być może w marcu pojawi się termin zaległego meczu z Arsenalem, jednak na ten moment sytuacja wygląda ta, że londyńczycy pierwszy mecz z rywalem walczącym o Ligę Mistrzów rozegra 23 kwietnia przeciwko West Hamowi. Do tego czasu mogą sobie wypracować przewagę. To tym bardziej istotne, że Chelsea bierze udział we wszystkich innych rozgrywkach i ma argumenty, by wygrać zarówno Puchar Ligi w najbliższy weekend, jak i FA Cup oraz obronić tytuł w Lidze Mistrzów.
Klucz? Przebudzenie ofensywne. Obrona spisuje się przez cały sezon bardzo solidnie, za to co chwilę powraca temat dopasowania do gry zespołu Romelu Lukaku czy nieskuteczności innych ofensywnych zawodników. Z rywalami pokroju Norwich City, Burnley czy Leeds trzeba pokazać pełnię potencjału, by nie wmieszać się w niepotrzebną szarpaninę na koniec rozgrywek ligowych. Podium jest na wyciągnięcie ręki.
MANCHESTER UNITED
4. miejsce, 46 punktów, bramki 44:34
Pozostałe mecze: Watford (d), Manchester City (w), Tottenham (d), Liverpool (w), Leicester City (d), Everton (w), Norwich City (d), Arsenal (w), Brentford (d), Brighton (w), Chelsea (d), Crystal Palace (w)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 10
Inne rozgrywki: 1/8 finału Ligi Mistrzów (1:1 z Atletico w pierwszym meczu)
*****
Z czysto pragmatycznego punktu widzenia Ralf Ragnick dokonał w Manchesterze United postępu. Obejmował drużynę na 7. miejscu w lidze i po prawie trzech miesiącach pracy awansował z nią do czwórki. W tym czasie przegrał w Premier League ledwie jedno spotkanie i zachował dwa razy wiecej czystych kont (cztery) niż miało to miejsce przed jego przyjściem.
Ale ten medal ma drugą stronę. Patrząc na rywali, jakich miał na drodze Rangnick, wręcz trzeba było tego od niego wymagać. Nawet gdyby nadal MU prowadził Ole Gunnar Solskjaer, to kibice oczekiwaliby, że ich klub poradzi sobie z Crystal Palace, Norwich City, Newcastle, Burnley, Aston Villą, Brentford, Burnley, Southampton czy Leeds. Bilans Rangnicka w lidze to siedem zwycięstw, cztery remisy (z Newcastle, Villą, Burnley i Southampton) i przegrana z Wolverhampton. Nie jest więc czepialstwem stwierdzenie, że mogło być jeszcze lepiej.
Teraz poprzeczka idzie w górę. Przed Manchesterem United wiosna pełna trudnych spotkań i analizując miejsca w tabeli nadchodzących rywali, to tylko jedna ekipa goniąca czwórkę ma bardziej wymagający terminarz. Czerwone Diabły nie dość, że zagrają z dwoma kandydatami do mistrzostwa, to jeszcze mają bezpośrednie starcia z Tottenhamem, Arsenalem oraz Chelsea. Czy tak nieprzekonująca gra jaką do tej pory momentami pokazywał ten zespół pod wodzą Rangnicka wystarczy na silniejszych przeciwników?
To, co na pewno widać za kadencji Niemca, to poprawa w grze ofensywnej. Przed nim średnia wartość expected goals na każdy mecz MU wynosiła 1.5, a pod wodzą Rangnicka to średnio prawie 1.9, choć ze skutecznością nie jest jeszcze tak dobrze i średnia zdobywanych bramek wzrosła tylko nieznacznie (z 1.65 na 1.75 goli po zmianie menedżera). W obronie z kolei te wartości poprawiły się do 1.1 za Ragnicka w porównaniu do 1.75, gdy jeszcze pracował Solskjaer i tymczasowo Michael Carrick.
Jest więc lepsza organizacja w defensywie i więcej konkretów z przodu, a dodatkowo przebudzili się Bruno Fernandes czy Jadon Sancho. Przy tym potencjale trzeba jasno stwierdzić, że MU jest na premiowanej pozycji w walce o TOP 4, ale trudniejsi rywale go poważnie zweryfikują.
ARSENAL
5. miejsce, 45 punktów, bramki 38:27, dwa zaległe mecze do ustalenia
Pozostałe mecze: Watford (w), Leicester City (d), Liverpool (d), Aston Villa (w), Crystal Palace (w), Brighton (d), Southampton (w), Manchester United (d), West Ham (w), Leeds (d), Newcastle (w), Everton (d), zaległe: Tottenham (w), Chelsea (w)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 10.35
Inne rozgrywki: brak
*****
Arsenal od początku sezonu może powtarzać swoim kibicom, że brak europejskich pucharów po raz pierwszy od 25 lat ma swoje plusy. Można się dzięki temu skupić na lidze i wywalczeniu sobie pozycji w pierwszej czwórce po raz pierwszy od sezonu 2015/16.
Dla The Gunners bardzo ważne było czwartkowe zwycięstwo nad Wolverhampton. Strata punktów mogłaby mocno utrudnić życie, a dzięki późno osiągniętej wygranej Arsenal ma w zasięgu Manchester United. Co więcej, gdyby wygrał nawej jeden z zaległych meczów, wyprzedziłby Czerwone Diabły. Haczyk jest jednak taki, że te zaległości to starcia z Chelsea i Tottenhamem, a więc łatwo nie będzie.
Arsenal nie ma najgorszego terminarza. Mecze z bezpośrednią konkurencją na szczycie tabeli przeplata meczami z dołem tabeli. Dla Artety wiosna będzie dużym wyzwaniem, bo to już jego autorska drużyna i przyjdzie czas rozliczenia z kilku odważnych decyzji. Przebudował i odmłodził skład i nawet w środku sezonu pozbył się kilku piłkarzy, z Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem na czele. Ale czy brak transferu napastnika zimą odbije mu się czkawką? Czy niemający doświadczenia piłkarze podołają presji? Kto wie, czy Arsenal nie ma przed sobą najważniejszych miesięcy od czasu odejścia Arsene'a Wengera.
WEST HAM
6. miejsce, 42 punkty, bramki 45:34
Pozostałe mecze: Wolverhampton (d), Liverpool (a), Aston Villa (d), Tottenham (w), Everton (d), Brentford (w), Burnley (d), Chelsea (w), Arsenal (d), Norwich City (w), Manchester City (d), Brighton (w)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 9.7
Inne rozgrywki: 1/8 finału Ligi Europy (Sevilla, 10 i 17.03), 1/8 finału FA Cup (Southampton, 2.03)
*****
West Ham ostatnio złapał zadyszkę. To zrozumiałe, bo ze wszystkich klubów w Premier League rozegrał jak do tej pory w tym sezonie najwięcej spotkań na wszystkich frontach i jeszcze będzie ich więcej, bo Młoty nadal są w grze w FA Cup oraz w Europie. Tak czy inaczej pięć ostatnich meczów w lidze to tylko pięć zdobytych punktów i oddalenie się od czwórki. Co ciekawe, gdy jesienią David Moyes musiał łączyć Premier League z Ligą Europy, to jego piłkarze nie potykali się tak często. Do czasu zakończenia fazy grupowej West Ham zdobywał średnio 1.8 punktu na mecz w Premier League, a od tego mometu średnia spadła poniżej 1.4.
Młoty mają teoretycznie najtrudniejszy terminarz do końca sezonu. W bezpośredniej rywalizacji o TOP 4 spotkają się z Tottenhamem, Chelsea oraz Arsenalem, a ponadto grają z dwoma kandydatami do mistrzostwa. Nie odrabiają też zaległości, więc poniekąd to inni teraz gonią ich. Moyes musi też frustrować się faktem, że jego drużyna gorzej broni. W ostatnich 17 ligowych meczach West Ham zachował tylko trzy czyste konta i to z Burnley, Watfordem i Norwich City, a i tak nie zdobył w tych spotkaniach kompletu 9 punktów.
Zawodzi też atak. Wprawdzie Jarrod Bowen jest w wysokiej formie, ale już Michail Antonio w ostatnich 23 meczach we wszystkich rozgrywkach strzelił jedynie trzy gole. Sytuacja jest podobna do tej w Arsenalu, bo Jamajczyk nie ma zmiennika i Moyes musiał tłumaczyć się, dlaczego trzecie okno transferowe z rzędu nie zakończyło się kupnem napastnika, który by odciążył Antonio. Jeżeli West Ham nie złapie świeżości, to nie tylko o czwórkę, ale nawet o szóstkę może być mu bardzo trudno.
WOLVERHAMPTON
7. miejsce, 40 punktów, bramki 24:20
Pozostałe mecze: West Ham (w), Crystal Palace (d), Watford (d), Everton (w), Leeds (d), Aston Villa (d), Newcastle (w), Manchester City (d), Burnley (w), Brighton (d), Chelsea (w), Norwich City (d), Liverpool (w)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 11.5
Inne rozgrywki: brak
*****
Z jednej strony jedna z niespodzianek sezonu, a z drugiej przecież tylko w poprzednim Wolverhampton po awansie grało przeciętnie. Dwa pierwsze lata to dwa siódme miejsca i rok temu w momencie, w którym Raul Jimenez odnosił uraz głowy, ten zespół też był na siódmej pozycji. Dopiero bez Meksykanina, a potem również po kontuzji Pedro Neto zsunął się do drugiej połowy tabeli.
Bruno Lage bazuje w tym sezonie na fundamentach, jakie postawił mu Nuno Espirito Santo. Poza powrotem Jimeneza i wymienia Ruiego Patricio na Jose Sa w bramce (swoją drogą okazująca się doskonałym posunięciem) zmieniło się w składzie niewiele. Mimo tego Wilki grają znacznie lepiej i przede wszystkim świetnie bronią. Z 20 straconymi golami mają jedną z najlepszych obron w pięciu czołowych ligach w Europie, a w Anglii lepszy dorobek mają jedynie Manchester City oraz Chelsea. Za Nuno było podobnie, ale teraz Wolves odbierają piłkę znacznie wyżej i gdyby nie słaba skuteczność, mocniej zwracalibyśmy na to uwagę. Jeśli więc upatrywać szans tej drużyny na czwórkę, to właśnie w mocnej defensywie.
Terminarz Wolverhampton do końca sezonu można przedzielić na dwie połowy. Dopiero od połowy kwietnia na rozkładzie są Manchester City, Chelsea czy Liverpool. Ale i te mecze przeplatane są wyjazdem do Burnley i domowym spotkaniem z Norwich City. Mimo wszystko wydaje się, że jeżeli Wilkom udałoby się wygrywać regularnie przez najbliższe półtora miesiąca, to na ostatniej prostej mogą znaleźć się bardzo blisko czwórki i mieć wszystko w swoich rękach. Wtedy stabilna kadra może okazać się atutem. Wprawdzie do Ligi Mistrzów jeszcze się Wolves nigdy nie udało awansować, jednak mają pewne doświadczenie w grze z czołówką. To chyba najciekawsza drużyna w całej grupie pościgowej i taka, która może najmocniej namieszać na finiszu.
TOTTENHAM
8. miejsce, 39 punktów, bramki 31:32, jeden zaległy mecz do ustalenia
Pozostałe mecze: Leeds (w), Everton (d), Manchester United (w), Brighton (w), West Ham (d), Newcastle (d), Aston Villa (w), Brighton (d), Brentford (w), Leicester City (d), Liverpool (w), Burnley (d), Norwich City (w), zaległy: Arsenal (d)
Średnia miejsc pozostałych ligowych rywali: 11.4
Inne rozgrywki: 1/8 finału FA Cup (Middlesbrough, 1.03)
*****
W Tottenhamie pełne rozchwianie od ściany do ściany. Był bardzo dobry początek za Antonio Conte, potem przyszły trzy kolejne ligowe porażki i okno transferowe, z którego Włoch nie był zadowolony, ale nagle Spurs w imponującym stylu pokonali Manchester City i można było odnieść wrażenie, że ciemne chmury udaje się rozgonić. Nie minęły jednak cztery dni, a Tottenham wrócił na ziemię, bo przegrał z Burnley i Conte znów się odpalił. Tym razem rozpaczał, że próbuje wszystkiego i nic się nie zmienia i że klub musi się zastanowić nad tym, czy w ogóle jest odpowiednim menedżerem.
Taka atmosfera nie pomaga na finiszu. Spurs nadal się liczą w grze o Ligę Mistrzów, ale do czwórki tracą już 7 punktów i nawet wygranie zaległych spotkań nie sprawi, że się w niej znajdą. Ich celem może być też Puchar Anglii, bo Conte zwykł walczyć o trofea, więc uwaga jest nieco rozproszona. Kluczowe dla losów Tottenhamu w Premier League wydają się jednak kolejki wokół marcowej przerwy reprezentacyjnej. Przed nią londyńczycy zagrają z Manchesterem United i Brightonem, a po niej z West Hamem. Mecze z dwoma bezpośrednimi rywalami do miejsca w TOP 4 i z zespołem, który jest tuż za plecami w tabeli to newralgiczny moment sezonu. Podobnie będzie w przypadku spotkania z Arsenalem. Jeżeli Spurs zgubią punkty, mogą utknąć w środku tabeli i nie walczyć za miesiąc o nic.
Aby tak się nie stało, Conte musi liczyć na duet Kane i Son oraz na solidność w defensywie, gdzie wreszcie może stawić na tercet, który widział w niej od początku (Romero, Dier, Davies). Ale musi też uderzać we właściwe tony. Ci zawodnicy już mieli jednego menedżera, który opowiadał o tym, jak to brakuje im charakteru, zaangażowania i że przychodzą różni trenerzy, a kadra nadal nie potrafi osiągnąć pełni potencjału.
Komentarze 0