Żyła wystawnie, obok jego ulubionej papugi. I kotów. Nie umiały korzystać z kuwety. Gdy zwolnił się apartament, wynajął go specjalnie dla nich. W Nowym Jorku, na siedemnastym piętrze. Czynsz pięć tysięcy pięćset dolarów miesięcznie. Płaciła CONCACAF. To sceny z filmu, który pokazuje Komitet Wykonawczy FIFA jako tło burzliwego romansu.
Mary Lynn Blanks miała dziewiętnaście lat, gdy przyjechała do Nowego Jorku. Marzyła o karierze aktorki, ale przez pierwsze siedem lat pracowała jako kelnerka. Chodziła jednak na castingi i dostała kilka małych ról w operach mydlanych. Na modelkę była za niska, lecz kiedyś w gazecie zapozowała w bikini. Fotograf był znajomym Chucka Blazera, który zaprosił ją na drinka. Był żonaty, ale wyznał jej, że jest miłością jego życia. Ona miała chłopaka, lecz zafascynował ją szarmancki nieznajomy. Zaryzykowała. Tak rozpoczęła się przygoda, w której trakcie poznała królową brytyjską, Nelsona Mandelę i Wladimira Putina. Przygoda życia.
ROMANS I KOMITET
Trzeba oddać duńskim autorom dokumentu “The FIFA Family”, dostępnego w Polsce na platformie Viaplay, że podtytuł “A love story” od razu intryguje. FIFA kojarzy się ze wszystkim, tylko nie z historią miłosną. Organizacji zarządzającej światowym futbolem poświęcono w ostatnich latach wiele uwagi, czy to w filmach, czy w artykułach prasowych, czy książkach. Jednak jeszcze nikt nigdy nie opowiedział o niej przez pryzmat burzliwego romansu. Film nakręcono w 2017 roku, ale nadal jest na czasie. Bo FIFA w dalszym ciągu nie zaczęła się kojarzyć dobrze. A przerwa na mecze reprezentacji to dobry moment, by przypomnieć sobie, kto to wszystko organizuje. I o co walczy w najbliższych dniach reprezentacja Polski. Bo przecież “The FIFA Family” opowiada w dużej mierze historię przyznania Katarowi organizacji mistrzostw świata. Decyzji, która rozsadziła rodzinę od środka.
OJCIEC BOOMU
Pierwsza przygoda to był tylko romans. Blanks i Blazer nie wytrwali ze sobą długo. Na 25 lat ich życie się rozeszło. Nie mieli ze sobą kontaktu. Ona nie wiedziała, co to jest soccer. Na FIFA mówiła “FAJFA”. On zainteresował się tą dyscypliną, gdy zaczęły ją trenować jego dzieci. Sam sport go nie interesował. Był typem handlowca. Wszystko potrafił przełożyć na potencjalne zyski. Interesował go futbol jako biznes. To on na początku lat 90. wymyślił Złoty Puchar CONCACAF. Sprawił, że Stany Zjednoczone zaczęły organizować turnieje piłkarskie. Odpowiadał za boom lat 90. w tamtejszym futbolu. Od 1996 roku był członkiem Komitetu Wykonawczego FIFA i sekretarzem CONCACAF. Gdy opowiedział o tym Blanks, ta pożałowała go, bo sekretarz to przecież dość niska funkcja. Odpowiedział, że jest sekretarzem jak w ONZ. Wtedy pogratulowała.
CONCACAF PŁACI
Po ćwierć wieku przerwy wysłał do niej list. Papierowy, ze znaczkami. Znów powiedział, że jest miłością jego życia. Że zawsze płacze, gdy przejeżdża obok jej domu. W biurze CONCACAF, na siedemnastym piętrze nowojorskiej Trump Tower, przywitał ją w szlafroku. Włączył jej podpisaną “Mary Lynn” składankę utworów, które najlepiej wyrażają jego miłość do niej. W dużej mierze opartą na “Upiorze w operze”. Po jej policzkach pociekły łzy. Znów w to weszła. Zabrał ją na Santiago Bernabeu. Tam zrozumiała, co miał na myśli, gdy zapowiadał, że będą ich traktować jak króla i królową. Żyła wystawnie, obok jego ulubionej papugi. I kotów. Nie umiały korzystać z kuwety. Gdy zwolnił się apartament, wynajął go specjalnie dla nich. W Trump Tower. Na wyłączność dla dwóch kotów. Czynsz pięć tysięcy pięćset dolarów miesięcznie. Płaciła CONCACAF.
MAŚLANE OCZKA
Niby w momencie, gdy siedzi przed kamerą, Blanks jest już po rozstaniu z jedną z najważniejszych postaci FIFA na przełomie wieków. Niby mówi, że znęcał się nad nią psychicznie i ją bił. Ale wciąż robi maślane oczka na wspomnienie tych wszystkich wystawnych kolacji, na których z nim była. Tego towarzystwa, które tak lubiła. Blatter to dobry dziadek, z błyskiem w oku, spajał rodzinę. Miał też bezwzględne oblicze? “Nie wiem, nie poznałam go z tej strony”. Kiedy Blazer, przymuszony przez FBI, zaczyna sypać, zastawiać pułapki i nagrywać członków FIFA, mówi mu, żeby przestał. Bo to przecież ich przyjaciele. Bawiła ich dzieci. Pójdą przez niego do więzienia. Czy żałuje? Przygód, które z nim przeżyła, nie.
FRANCUSKIE ZWIĄZKI
Ich związek to fabularna oś trwającego godzinę dokumentu. Jej wspomnienia przebijane są wypowiedziami innych członków FIFA i dziennikarzy zajmujących się tą organizacją. Wspólnie opisują, w jaki sposób Katar został gospodarzem przyszłorocznego mundialu. Opowiadają, jak dokładnie wyglądało zdobywanie głosów. Jaki wpływ na decyzję Michela Platiniego miał Nicolas Sarkozy, prezydent Francji. Dlaczego Katarczycy krótko potem kupili Paris Saint-Germain. Dlaczego powołali do życia BeIN TV. I jaki to wszystko ma związek z samolotami, które kupili od Francji. Pokazują wreszcie, że to nie Katar ustalił reguły gry, lecz się do nich dostosował. Robiąc to samo, co wszyscy poprzedni, którzy próbowali zorganizować mundial. Katar był po prostu jednym mostem za daleko. Zbyt absurdalny. Zbyt podejrzany, by nikt nie zaczął drążyć. I jeszcze ci Amerykanie oraz Brytyjczycy pozostawieni w pokonanym polu. Gdyby nie ta decyzja, rodzina by się nie rozpadła.
PUŁAPKA NA KOLACJI
FBI dopadła Blazera nie za cokolwiek, co zrobił w FIFA, lecz za podatki, których nie płacił. Nie dostawał pensji w CONCACAF. Wprawdzie od wszystkiego, co się działo w jego otoczeniu, brał dziesięć procent prowizji, ale pieniądze szły prosto na zagraniczne konto. Założyli mu podsłuch. Był duszą towarzystwa. Łatwo szło mu sprowadzanie rozmów na tory, które pasowały śledczym. Podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie po kolei zapraszał wszystkich członków komitetu na kolacje, zbierając materiał dowodowy. Połowa z nich została zawieszona. Przeciwko kilku toczą się postępowania karne. W 2015 roku wymieciony ze stanowiska został na podstawie nagrań Blazera nawet Sepp Blatter. Pytany przez autorów filmu o raport Garcii, szczegółowy dokument dotyczący korupcji w FIFA, sporządzony przez jednego z najlepszych śledczych na świecie, który nigdy nie ujrzał w całości światła dziennego, mówi, że nie pamięta, bo tylko spojrzał na niego pobieżnie, ale się nie zagłębiał. Wie, że przez wybór Kataru wszystko runęło. Jednak to jego jedyna refleksja w tej sprawie. Gdyby nie przesadzili, mogliby żyć jak dawniej.
DZIAŁACZE, KTÓRZY LUBILI FUTBOL
Smutne są te kończące film czarno-białe przebitki sprzed stu lat, z czasów, gdy zakładano FIFA. Nie wiadomo, czy ówcześni działacze zawsze pracowali czysto. Nie wiadomo, czy mieli wyłącznie szlachetne intencje i chodziło im jedynie o rozwój futbolu. Ale jednak można odnieść wrażenie, że wtedy jeszcze FIFA składała się z ludzi, którzy przynajmniej lubią piłkę nożną. Gianni Infantino wprawdzie żarliwie zapewnia w jednej z ostatnich scen, że sprawi, iż FIFA znów zacznie się kojarzyć z futbolem, ale z perspektywy 2021 roku, planów rozgrywania mistrzostw co dwa lata i innych genialnych pomysłów tej organizacji na zreformowanie futbolu, brzmi to absurdalnie. Można się jedynie spodziewać, że jakaś trochę młodsza Mary Lynn Blanks przeżywa aktualnie swoją przygodę życia. O której kiedyś, gdy przyjdzie stosowny moment, opowie przed kamerami. Film “FIFA Family” ani nie jest więc przełomowy, ani nie opowiada niczego, czego nie można by się spodziewać, ale od czasu do czasu można sobie przypomnieć, dlaczego za rok o tej porze trzymilionowe państewko na pustyni stanie się na miesiąc pępkiem świata.