Mija 30 lat od tragedii, którą żyła cała Ameryka. Netflix zrobił o tym serial

Zobacz również:Adam Sandler, Kevin Garnett, The Weeknd i... świetne recenzje. Na ten netflixowy film czekamy jak źli
Waco
Courtesy of Netflix

Na Netfliksie sekty zastępują seryjnych morderców. Weźmy kolejną produkcję Tillera Russella, który zamknął temat Nocnego łowcy i zabrał się za Gałąź Dawidową w trzydziestą rocznicę tragicznych wydarzeń w Waco.

Artykuł pierwotnie ukazał się w marcu 2023 roku

W lutym 1993 roku ATF (Biuro ds. alkoholu, tytoniu, broni palnej oraz materiałów wybuchowych) uzyskało nakaz przeszukania kompleksu Mount Carmel na pustkowiu w Teksasie, należącego do sekty Gałąź Dawidowa. Dawidianie mieli tam gromadzić broń i materiały wybuchowe, a przy tym przerabiać półautomaty w automaty. Ich przywódca David Koresh był z kolei oskarżany o pranie mózgów wyznawcom i pedofilię. Agenci chcieli zadziałać z zaskoczenia, ale jeden z reporterów powiadomionych o nalocie zgubił drogę i poprosił o pomoc listonosza, który... okazał się członkiem sekty i ostrzegł resztę.

Mimo tego podjęto próbę wkroczenia do budynku, co doprowadziło do największej strzelaniny w Ameryce od czasu Wojny Secesyjnej. Zginęło 4 agentów; akcję przejęło FBI; rozpoczęło się oblężenie, które trwało 51 dni – aż do 19 kwietnia, gdy Mount Carmel stanęło w ogniu. Śmierć poniosło 82 dawidian, w tym 28 dzieci.

Waco
Courtesy of Netflix

Choć minęło trzydzieści lat, Waco nie przestaje budzić emocji. Uczestnicy i świadkowie potwierdzają, że Koresh miał obsesję na punkcie powtórnego przyjścia Chrystusa, za którego sam się uważał; jedna z duchowych żon przywódcy – bez mrugnięcia okiem – tłumaczy w tym trzyczęściowym dokumencie, że on nie był pedofilem, ponieważ współżył tylko z dziewczynkami, które ukończyły dwanaście lat. Próba nalotu szybko pokazała, że sekta dysponuje arsenałem większym niż ustawa przewiduje. Ale nad skalą tragedii trudno przejść do porządku dziennego. Szczególnie, gdy doświadczony negocjator, odesłany do innych obowiązków, przyznaje teraz ze łzami w oczach: Ostatecznie odpowiedzialny jest David Koresh, ale to nie znaczy, że nie popełniliśmy błędów jako organizacja.

Porażająca jest w Waco: Amerykańska apokalipsa dokumentacja – delikatnie rzecz ujmując – braku sprzężenia zwrotnego pomiędzy negocjatorami i grupą uderzeniową. Gdy ci pierwsi składali obietnice, dążąc do pokojowego rozwiązania, ci drudzy rozjeżdżali czołgami samochody sekciarzy; gdy jedna z wyznawczyń Koresha, Kathy Schroeder, dobrowolnie opuściła Mount Carmel, od razu zapakowano ją za kratki, więc wszelkie pertraktacje straciły sens. Ostatecznie podjęto decyzję o tym, żeby użyć gazu łzawiącego przeciwko oblężonym, ale w trakcie ataku budynek zapłonął. I nadal władze twierdzą, że ogień podłożyli sami sekciarze. A sekciarze zaprzeczają.

W tę dramatyczną historię wpisany jest przy tym kontekst społeczny; kulturowy. Waco to Teksas, gdzie prawo do posiadania broni jest jak religia; podobnie jak swobody i wolności.

Wybrzmiewa więc dylemat: jak dalece władza może posunąć się w interwencji wobec obywatela? A do tego kamera w tłumie gapiów wyłapuje nagle Timothy'ego McVeigha – prawicowego radykała, który 19 kwietnia 1995 roku dokonał zamachu bombowego przed budynkiem federalnym w Oklahoma City. W akcie zemsty za wydarzenia sprzed dokładnie dwóch lat. Zginęło wówczas 168 osób.

Waco
Courtesy of Netflix

Tiller Russell dysponował więc materiałem na wielopoziomowy i zwyczajnie mądry dokument. Ale zdecydował się zrobić z Waco kino akcji. I trzeba przyznać, że świetnie wychodzi mu składanie superdynamicznej i sugestywnej depeszy z pierwszej linii frontu; często z wykorzystaniem niepublikowanych wcześniej taśm. Ale sięga przy tym po środki tak efekciarskie, że aż nieznośne. Podkreśla się, że w Waco: Amerykańska apokalipsa wykorzystane zostały najnowocześniejsze technologie wizualne. Faktycznie – zwracają uwagę. Bo nie tylko są wątpliwe estetycznie, ale też każą postawić pytanie: czy nagrania z epoki same w sobie nie były wystarczająco efektowne i serio trzeba było jeszcze podostrzyć, przynetfliksowić?

Technologia staje się w pewnym stopniu zasłoną dymną wobec niedostatków w dokumentalistycznej przenikliwości reżysera, który prześlizguje się ponad sprawami najwyższej wagi, serwując atrapy typu, że prawnik Koresha opowiada o fragmencie czwartej poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych znalezionym na zgliszczach. I jasne, że chodzi tu o coś więcej niż strzelaninę, skoro wśród rozmówców znalazła się m.in. kobieta, która była ostatnim dzieckiem wypuszczonym z Mount Carmel. Ale niemal jako akt cyniczny czy średnio empatyczny wypada traktować dokręcanie śruby sensacji przy równoczesnej wstrzemięźliwości w pogłębieniu tego miniserialu. Waco: Amerykańska apokalipsa jest doje*anie udokumentowane i niesamowicie spektakularne, ale brakuje tu dylematu i człowieka; za bardzo wjechał Netflix z dolin true crime'ów.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Senior editor w newonce.net. Jest związany z redakcją od 2015 roku i będzie stał na jej straży do samego końca – swojego lub jej. Na antenie newonce.radio usłyszycie go w autorskiej audycji „The Fall”, ale też w "Bolesnych Porankach". Ma na koncie publikacje w m.in. „Machinie”, „Dzienniku”, „K Magu”,„Exklusivie” i na Onecie.
Komentarze 0