Arsenalowi wreszcie rozłożył się spadochron. W derbach z Chelsea drużyna Mikela Artety pokazała polot i charakter (KOMENTARZ)

Zobacz również:Weekend udanych debiutów. Nowe nabytki pokazały, co mogą wnieść do Premier League
fot. Andrew Boyers - Pool/Getty Images

Pierre Emerick-Aubameyang na ławce i nic nie szkodzi. Granit Xhaka ładujący na spokoju bramkę z rzutu wolnego. Młodzi zawodnicy bez tremy. Wieczór na The Emirates był konstelacją samych dobrych rzeczy dla Arsenalu. Wygrana z Chelsea w pełni zasłużona, ale czy to faktycznie może być początek drogi do wyjścia z kryzysu?

Trudno być optymistycznie nastawionym do meczu ligowego, kiedy nie wygrałeś siedmiu poprzednich. A w takiej sytuacji znalazł się Arsenal przed potyczką z zespołem Franka Lamparda. Chelsea była faworytem i nikt nie śmiał twierdzić inaczej. Jednak The Blues za późno odpalili silnik i zapłacili za to karę. Lampard mógł się poczuć jak Arteta – zagubiony w akcji menedżer gości z coraz większym niedowierzaniem zerkał w kierunku murawy.

Wydawało się, że ekipa ze Stamford Bridge wyszła z kryzysu. W poniedziałek bardzo pewnie pokonała mocny West Ham United i przełamała się po dwóch porażkach. Tego samego nie mogliśmy powiedzieć o Arsenalu, który w tym sezonie krwawi. Być może zbiorową psychikę graczy Artety odblokował sam widok niebieskich koszulek. Chelsea mogła bowiem przywołać w nich miłe wspomnienia – kiedy ostatni raz spotkali się z tym rywalem, sięgnęli po Puchar Anglii. Miał to być zwiastun dobrych czasów pod wodzą hiszpańskiego menedżera i żywy dowód na sens jego zatrudnienia.

Kiedy przed świętami PSG zwolniło Thomasa Tuchela, z miejsca pojawiły się w angielskiej prasie spekulacje, że to Niemiec zastąpi Artetę na stanowisku. Trudno jednoznacznie powiązać ze sobą oba zdarzenia, ale wreszcie zobaczyliśmy Arsenal pełen chęci, polotu, no i zwycięski, co w przypadku zespołu tańczącego nad strefa spadkową nie jest bez znaczenia.

Gabriel Martinelli, Emile Smith-Rowe, Bukayo Saka, nie pękali nawet przez chwilę. Wsparci doświadczeniem Alexandre’a Lacazette’a z przodu mieli świadomość, że tego wieczoru może im się udać. Odwaga się opłaciła. Chelsea była silniejsza tylko na papierze. Piłkarze Lamparda wyglądali tak, szczególnie w pierwszej połowie, jakby byli przekonani, że to spotkanie wygra się samo.

Jedno zwycięstwo nie rozwiązuje oczywiście problemów Artety, ale Arsenal złapał butlę z tlenem. Wciąż jest za plecami takich drużyn jak Newcastle United czy fatalne ostatnio Crystal Palace, jednak ma linę ratunkową, którą – co najważniejsze – rzucił sobie sam. Artecie nadal będzie się oczywiście wypominać, że jest zdecydowanie gorszy niż Unai Emery, gdyby porównać ich obu na tym samym etapie, ale ugaszenie chociaż jednego pomieszczenia w płonącym domu to dobra prognoza na zajęcie się kolejnymi. Najbardziej może cieszyć menedżera skuteczność zespołu, bo dwóch goli przed przerwą Arsenal w obecnym sezonie jeszcze nie strzelił.

Problem ma Lampard. Przy takich wydatkach na transfery wyniki są po prostu kiepskie. Chelsea przegrała trzeci wyjazdowy mecz z rzędu, rozczarowali nawet najlepsi zawodnicy. Menedżer ze Stamford Bridge przyznał po spotkaniu, że nie da się grać w Premier League i uzyskiwać dobrych rezultatów, kiedy nie ma w tobie energii i pożądania. Zdumiewające, że musi o tym przypominać swoim zawodnikom. Timo Werner, który miał być maszyną do strzelania goli, zawodzi na całego i nie trafił już od dziesięciu spotkań ligowych i pucharowych. Jest już tak źle, że Lampard oszczędził mu cierpień i zmienił go w przerwie.

To paradoks, że kiedy Chelsea nie mogła dokonywać transferów ze względu na nałożony na nią zakaz, stawiano z przymusu na młodość i to dawało bardzo ciekawe efekty. Lampard pracował „bez presji”, dałem w cudzysłowie, bo przecież w takim klubie zawsze jest presja. Gdy wreszcie odkręcono kran z forsą, wcale nie popłynęły z niego jednocześnie kosmiczne wyniki. Arteta z kolei z przymusu postawił na młodych, bo zespół miał słabe rezultaty. Dokonał więc sześciu zmian w składzie w stosunku do kiepskiego meczu z Evertonem. I dostał nagrodę z taki ruch. Być może właśnie ta oda do młodości jest ratunkiem dla Arsenalu.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz Canal+. Miłośnik ligi angielskiej, która jest najlepsza na świecie. Amen.