Polaków nie ma, ale też jest… interesująco. Australian Open wszedł w etap ćwierćfinałów i zaczynamy poznawać pierwszych półfinalistów singlowych turniejów. Mały flashback dał nam Novak Djoković, grając momentami jak za najlepszych czasów. U pań z kolei będziemy mieli mecz, który musi obejrzeć każdy szanujący się fan tenisa.
Djoković jest największym faworytem tegorocznego australijskiego szlema, jednak nie można powiedzieć, że gładko radzi sobie na korcie. Tylko w pierwszej rundzie udało mu się nie stracić seta, a w dodatku ma już na koncie „pięciosetówkę” z Taylorem Fritzem. W spotkaniu z Aleksandrem Zwieriewem jego forma trochę falowała. Z jednej strony były fragmenty (np. w trakcie pogoni w trzecim i czwartym secie), gdzie wchodził na niedostępny dla nikogo poziom, z którego go znamy. Z drugiej jednak oglądaliśmy też drugą stronę Novaka…
Długie dialogi z samym sobą, grymaszenie, a potem obrazki tego typu – skądś to znamy. Jednak tym razem wyładowanie emocji pomogły, ponieważ Serb – to również skądś znamy – w kluczowych momentach wykazał się mocną psychiką i pokonał młodego Niemca. Wahania formy z happy endem „Nole” prawdopodobnie wziąłby w ciemno już do samego końca turnieju. Pytanie czy ze zwiększającą się wagą spotkań się to utrzyma.
W półfinale czeka przeciwnik, którego nikt się nie spodziewał – Asłan Karacjew. Jeśli nie znacie tego nazwiska lub usłyszeliście o nim dopiero na tym turnieju – nie ma się czego wstydzić. Rosjanin jest absolutną sensacją. To jego debiut w wielkoszlemowym turnieju i nie oznacza to wcale, że jest wschodzącym młodym talentem, bo ma już 27 lat. Do tej pory grał głównie w challengerach, w przypadku turniejów ATP co najwyżej pojawiał się w kwalifikacjach. Nigdy nie był w pierwszej setce rankingu, aktualnie jest 114. Skąd on się wziął w półfinale szlema? To jedna z tych kwestii, na które trudno znaleźć odpowiedź.
W nagrodę dostanie walkę o finał Australian Open przeciwko Djokoviciowi. Gdyby wygrał – byłaby to jedna z największych sensacji w nowożytnej historii tenisa. Trudno sobie jednak wyobrazić, by Serb tego nie wygrał. Jeśli Novak wejdzie do finału, spotka tam jedno z czterech już znacznie bardziej nazwisk – Nadal, Tsitsipas, Miedwiedew, Rublow. I będzie to zestawienie, które na zbyt wiele wahań formy nie pozwoli.
Taki wymarzony mecz mamy też po żeńskiej stronie turniejowej drabinki. W półfinale spotkają się Naomi Osaka i Serena Williams. To będzie piąty pojedynek obu tenisistek i ich dotychczasowy bilans to 2:2. Możemy dać jednak małą przewagę Osace, bo to ona wygrała finał US Open w 2018 roku. Od tamtej pory jednak dwa mecze dla legendy tenisa, w tym ostatni, przed dwoma tygodniami. Czas na rewanż? Kto obejmie prowadzenie w serii, a przede wszystkim kto wejdzie do wielkoszlemowego finału? Naomi po raz czwarty czy Serena po raz… trzydziesty czwarty? Dla Japonki będzie to największe wyzwanie w tym turnieju, Amerykanka dopiero co pokonała Simonę Halep.
Niezależnie od tego, jak to się potoczy – jest to mecz, który trzeba zobaczyć. Zresztą tak jak Djoković z Karacjewem, bo nie co dzień widujemy takie obrazki w półfinale szlema. I Nadal z Tsitsipasem, i Miedwiediem z Rublowem… widzicie dokąd zmierzamy? Jesteśmy w tym momencie turnieju, w którym szlemy po prostu się ogląda.