Autorzy książki o polskim techno wybrali 5 najważniejszych momentów z jego historii

Zobacz również:nghtlou: autentyczność przeżywania emocji (WIDEO)
_DSF0476.JPG
fot. archiwum autorów / darta.art.pl

30 lat polskiej sceny techno jest już w księgarniach, a my zapytaliśmy Łukasza Krajewskiego, Radka Tereszczuka i Artura Wojtczaka o to, które epizody z tych trzech dekad były szczególnie istotne dla rozwoju gatunku.

Warszawa i Sopot startują klubowo (1991)

Kwiecień 1991. Centrum Warszawy, ulica Rutkowskiego (dzisiejsza Chmielna). Nielegalnie przejęta na jedną noc opuszczona łaźnia miejska gości pierwsze oficjalne techno party w stolicy. Mieszkający w Londynie Tomek Hornung, wraz z lokalnymi kontrkulturowymi załogantami skupionymi wokół słynnego Darka Skandala, organizują zabawę, na której 300 osób bawi się do acid house. Muzyka jest puszczana z gramofonów i miksera, a prąd podprowadzony z pobliskiej latarni. Tak to się zaczęło w stolicy.

Jednak początek lat 90. to nie tylko Warszawa. W tym samym 1991 roku w Sopocie, w budynku, w którym przed II wojną światową mieściła się galeria sztuki, powstaje kultowy i działający aż do dziś Sfinks. Sfinks, czyli Sopockie Forum Integracji Nauki i Kultury, był stworzony i przez wiele lat prowadzony przez Roberta Florczaka i Alicję Grucę. Pierwszą imprezą, jaką tam zorganizowano, jeszcze przed położeniem dachu, był Bal na gruzach. Na początku lat 90. imprezy w Sfinksie to nie tyle imprezy, ile spektakularne wydarzenia kulturalne, gdzie teatr, akrobatyczny performance, muzyka i poezja były serwowane w zgrabnym połączeniu.

Pierwsza Parada Wolności w Łodzi (1997)

19 września 1997 roku przez Piotrkowską, główną ulicę Łodzi, przechodzi pierwsza Parada Wolności (pełna nazwa tej edycji to DJ MIX Techno Festival). Parada to przejazd kilku ciężarówek wyposażonych w didżejkę i duży soundsystem. Wokół samochodów-platform zgromadził się wielotysięczny, tańczący tłum; same platformy też były miejscem, gdzie zainstalowali się tancerze i tancerki. Początkowo wszyscy zgromadzili się na ulicy Piotrkowskiej, po czym nastąpił przemarsz przez miasto ku Hali Sportowej, gdzie na kilku salach odbyła się duża impreza. Samo wydarzenie w Hali Sportowej, choć oczywiście bardzo udane, nie była tutaj najważniejsze. Clue tej sytuacji to sam publiczny przemarsz i zanurzenie się w tkankę miasta. Manifestacja naszej obecności.

_DSF3281.JPG
fot. archiwum autorów / darta.art.pl

Pierwszy INSTYTUT (2000)

INSTYTUT to najstarsza marka imprezowa w Polsce. Iwona Korzybska, Joanna Wielkopolan i Gerhard Derksen działali w warszawskim undergroundzie już w latach 90., ale po tym, jak wzięli udział w słynnym holenderskim festiwalu Awakenings, zamarzyli sobie, by również w Polsce zrobić coś wyjątkowego i wielkiego. Szukając gruntu pod własny festiwal, trafili na ogromny brutalistyczny budynek Instytutu Energetyki, w którym od lat 50. prowadzone są badania naukowe i m.in. wywoływane... sztuczne burze. Negocjacje z dyrekcją były trudne, ale 23 czerwca 2000 roku odbył się pierwszy megarave w tym unikalnym na skalę światową miejscu. Nie obyło się bez mrożących krew w żyłach wydarzeń: główna gwiazda imprezy, maestro Jeff Mills, zagroził, że nie zagra, gdyż jest zszokowany rasistowskim incydentem, jakiego doświadczył na warszawskim lotnisku (przeczytacie tę historię w książce!). Ostatecznie jego występ doszedł do skutku, a on sam doprowadził do euforii pięciotysięczną publiczność. Dziś Instytut to marka odpowiedzialna również za projekt Sadzimy Techno Las i Instytut Festival w garnizonie Modlin. O instytutowych imprezach pisały wszystkie opiniotwórcze magazyny: od Mixmaga i Resident Advisor po DJ Mag i Ibiza News, a magazyn Onlytechno.net zaliczył budynek Instytutu Energetyki do najbardziej wyjątkowych rave’owych lokalizacji na świecie.

Astigmatic w Płocku przedsionkiem festiwalu Audioriver (2003)

1 sierpnia 2003 roku na płockiej plaży, mieszczącej się u podnóża prowadzącej na rynek miejski skarpy wiślanej, odbywa się pierwsza edycja jednego z najważniejszych festiwali w Polsce – Astigmatic. Wielotysięczny tłum gromadzi się naprzeciwko sceny, tańcząc na piasku. Wstęp jest darmowy, a terenu festiwalu nie otacza żadne ogrodzenie. Potężne nagłośnienie, piasek, Wisła i nieskrępowana atmosfera. Mimo dużej skali wydarzenia panuje nastrój wszechobejmującej bliskości – wszyscy obecni są pasjonatami techno i pokrewnych muzycznie gatunków. Polskie i zagraniczne gwiazdy zrobiły robotę, jednak najważniejsza była sama publiczność, która bez słów, za pomocą spojrzeń i przekazywanych sobie tlących się jointów, cementowała wspólnotę. Co ciekawe, na słynnych długaśnych skarpianych schodach można było spotkać połowę techno znajomych ze swojego miasta. Przyjechali prawie wszyscy. Po kilku latach festiwal przejmuje inna ekipa, a on sam zmienia nazwę na Audioriver - dobra aura nie opuszcza go jednak do dziś.

Techno zajmuje polityczne stanowisko podczas Strajku Kobiet – listopad 2020

Nie zapominajmy, że u swych źródeł techno i politykę emancypacyjną łączy głęboka więź. Dwa lata temu podczas antyfaszystowskiego street-rave’u w Warszawie przypominano hasło Emmy Goldman: Jeśli nie mogę tańczyć, to nie jest moja rewolucja. W tym roku polska scena klubowa potężnie wsparła Strajk Kobiet, przyłączając się do antyrządowych protestów. W kilkunastu miastach zorganizowano blokady, gdzie z platform puszczano techno, a protestujący tańczyli, skandując hasła manifestujące sprzeciw wobec represyjnej w stosunku do kobiet polityki rządu. Aetha zakończyła swojego mocnego seta przed Muzeum Narodowym w Krakowie słynnym antyfaszystowskim hymnem Bella Ciao, wywołując wzruszenie na twarzach tysięcy ludzi. Równocześnie swoje EP-ki wydali m.in. Melania (Wypierdalać) oraz HATELOVE (***** ***), które dochód z tej ostatniej przeznaczyło na Proaborcyjny Dream Team. Avtomat wydał z kolei EP-kę z utworem samplującym ministra edukacji narodowej Przemysława Czarnka (Ignorance Ha). Ekipa Wixapolu nie tylko uruchomiła swoje platformy z soundsystemem, które jeździły po ulicach Warszawy podczas demonstracji, ale opublikowała też strajkowy hymn Jebax Eurodanka w typowym dla siebie stylu gabba.

A wszyscy i tak gremialnie śpiewali house’owy klasyk Erica Prydza Call On Me. Zmieniając rzecz jasna słowa z refrenu. Ale to już wiecie!

Książkę 30 lat polskiej sceny techno możecie kupić za pośrednictwem księgarni Krytyki Politycznej

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.