Tylko tego lata Barcelona wydała ponad 150 milionów euro na transfery, czyli więcej niż Bayern, Arsenal czy Manchester City. W zasadzie nikt nie rozpycha się łokciami tak zdecydowanie jak Katalończycy, którzy mieli upadać i szykować się na suche lata. Joan Laporta sprzedaje aktywa klubu, aby utrzymać konkurencyjność drużyny i albo doprowadzi ją do fatalnej sytuacji, albo zostanie pionierem w branży w takich działaniach. Kupno Julesa Kounde jest kolejnym dowodem mierzenia wysoko, a Francuz będzie kolejnym graczem sprzątniętym sprzed nosa Chelsea. Xavi zrobił listę życzeń i niczym prezenty dostał niemal wszystko, o co prosił.
Na wyobraźnię katalońskich kibiców najbardziej może działać duet Ronald Araujo i Jules Kounde, bo to jedni z najbardziej perspektywicznych defensorów w swojej kategorii wiekowej. Obaj to 23-latkowie sprawdzeni na najwyższym poziomie, obaj mogą grać w roli prawych defensorów, chociaż lepiej czują się na środku jako półprawy stoper. Ale nie ma przypadku w tym, że Xavi w pierwszej kolejności wolał takiego zawodnika jak Francuz, a nie lewonożnego środkowego obrońcę pokroju choćby Inigo Martineza. To wyraźna podpowiedź, jak chce kierunkować styl gry Barcelona.
Pewnie niejednokrotnie będziemy oglądać Katalończyków z trójką stoperów, gdzie ten prawy stanie się bocznym obrońcą w fazie defensywnej – mogą to robić zarówno Kounde ze swoimi doświadczeniami z Sevilli, jak i Araujo, który w ostatnim sparingowym El Clasico przestawiał Antonio Rudigera i popisywał się konkretnymi rajdami w bocznym korytarzu. W zależności od przeciwnika Xavi może ich zmieniać zadaniami – raz może chce zamknąć drzwi siłą i pewnością Araujo, a innym razem dać sobie kreatywnego rozgrywającego na boku pokroju Julesa.
To lewa strona ze skrajnie ofensywnym Jordim Albą ma być tzw. „otwartym” bokiem, gdzie boczny defensor w rzeczywistości bardziej przypomina skrzydłowego i wszyscy robią mu tam miejsce. Wtedy lewoskrzydłowy jak Ansu Fati, Aubameyang albo Ferran Torres powinien zamieniać się w towarzysza w ataku dla Roberta Lewandowskiego, aby Polak miał drugiego napastnika obok i należyte wsparcie w polu karnym. Prawa strona natomiast będzie „zamknięta”, czyli nastawiona bardziej na zabezpieczenie, bezpieczniejsze rozwiązania, ubezpieczanie przed kontrami i wspieranie stoperów. Busquets będzie rozgrywał, a pilotem bezpieczeństwa mają być właśnie Araujo albo Kounde świetnie radzący sobie w pojedynkach defensywnych. Chociaż trzeba zaznaczyć, że mają inny styl, bo to Urugwajczyk jest bardziej proaktywny i atakujący przeciwnika. Francuz woli wyczekać rywala, ograniczyć mu czas i zepchnąć go do boku inteligentnym ustawieniem. Raczej woli „przeczekać” sytuację, niż grać ryzykownie. Co warte uwagi: na tym poziomie mało który stoper popełnia tak niewiele fauli jak były obrońca Sevilli.
Barcelona powinna w sezonie 22/23 postawić na dużą elastyczność taktyczną. Pewnie niejednokrotnie będziemy ją oglądać w klasycznym 4-3-3, ale zarazem często przechodzącym w 3-4-3, jakie Xavi używał jeszcze w Katarze. Kounde odnajduje się w obu systemach, ale jego przyjście może znacząco poprawić wyprowadzenie piłki i rozegranie na tej prawej stronie. Może dziwić, że Blaugrania sięga po zawodnika, który w wielu aspektach gry jest dość zbliżony do Ronalda Araujo, zamiast postawić na stopera lepiej czującego się po lewej stronie, ale widocznie to podpowiedź, jak Xaviemu zależało na „zalepieniu” prawej strony i zbudowania alternatywy z trójką stoperów. Chciał też skorzystać z okazji, bo Sevilla w aktualnej sytuacji ekonomicznej została przymuszona do sprzedawania, aby odblokować inne opcje i wejść normalnie na rynek transferowy.
Jules Kounde to kolejny piłkarz, który przetrzymał Chelsea w wyborze klubu niczym Raphinha oraz ostatecznie zdecydował się na Barcelonę niczym Andreas Christensen. Pojawiły się również informacje, że ostatecznie Thomas Tuchel i tak nie był przekonany do jego wzrostu. Ale to akurat marna wymówka dla tych, którzy patrzą na piłkę powierzchownie, bo 23-letni Francuz miał wyższy poziom wygranych pojedynków główkowych niż chociażby uchodzący stereotypowo za bestię w powietrzu Kalidou Koulibaly, czyli nowy nabytek Chelsea. A Kounde był na podobnym poziomie do Araujo, akurat ze skocznością i zdecydowaniem nie było u niego problemów. To tylko dowodzi, jak często lekkomyślnie podchodzi do oceny konkretnych aspektów przez same cechy fizyczne. 178 cm wzrostu nie czyni z Kounde stopera słabo grającego głową. Gorzej może być z innymi aspektami. Na przykład czasem nie trzymał nerwów na wodzy i odcinało mu prąd – nawet w zeszłym sezonie z Barceloną, gdy uderzył piłką Jordiego Albę i osłabił drużynę.
Niemniej Xavi i tak jest „zakochany” w jego umiejętnościach, bo on zawsze wymaga od obrońców, aby byli kreatorami i szukali trudniejszych rozwiązań. Ronald Araujo dopiero się tego uczy i jest wyjątkiem w składzie stoperów, ale wszyscy pozostali rozgrywają futbolówkę niczym rasowi środkowi pomocnicy i pewnie w fazie ofensywnej doskonale radziliby sobie nawet piętro wyżej. Z Kounde jest podobnie – jeśli tylko mógł, to zapędzał się bardzo wysoko do przodu, a i tak z tyłu pozostawał z asekuracją Diego Carlos, który latem przeszedł do Aston Villi. Brazylijczyk wylądował nieco gorzej niż jego partner głównie z racji wieku. Kounde cały czas może podwyższyć swój sufit, a już dowodził topową defensywą w Europie i ma doświadczenia z Champions League.
Skład Barcelony wygląda imponująco i nie ma innej opcji, niż gra o trofea. Xavi nie będzie miał wymówek, skoro szefowie spełnili tyle jego zachcianek i w taki sposób zaszaleli na rynku transferowym. Katalończycy dziś są największym wygranym lata, i to nie tylko dlatego, że w połowie rynku wydali najwięcej ze wszystkich, płacąc ponad 50 mln euro za Raphinhę, Kounde oraz nieco mniej za Lewandowskiego. Z takim składem personalnym nie można już zasłaniać się brakami czy potrzebą czasu, tylko trzeba mierzyć najwyżej, jak się da i wysłać sygnał Realowi Madryt: znów jesteśmy w grze.
Atak Katalończyków wygląda najbardziej imponująco, lecz środek też udało się skomponować w bardzo interesujący sposób. Aktualnie Xavi może liczyć na: Koundé, Araujo, Christensena, Piqué oraz Erica. Dwaj pierwsi mogą być stoperami na kolejne dziesięć lat, więc to na nich mocno powinien stawiać trener Blaugrany. Zwłaszcza Urugwajczyk wchodzi w buty absolutnego lidera całej formacji ze swoimi cechami przywódczymi i zdecydowaniem. Kounde jako dwunastolatek usłyszał, że powinien grać na boku defensywy, bo jako stoper jest zbyt mały i nieśmiały. Pokazał światu, dokąd można zajść, a zarazem nauczył się tam lepiej grać piłką. Dzisiaj to wszystko przynosi owoce, bo na papierze ma szanse na więcej minut niż mający problemy zdrowotne oraz osobiste Pique. Eric jest rozwiązaniem na mecze, w których Barca będzie skrajnie dominować, a Christensen dopiero walczy o określenie swojej pozycji.
Nie wygląda to źle, a cały czas trwają rozmowy w kontekście Cesara Azpilicuety oraz Marcosa Alonso. Po takim oknie transferowym jedno jest pewne: jeśli wracamy pamięcią do historycznych rywalizacji Chelsea z Barceloną, to tego lata zrobiono wystarczająco wiele, aby tylko podgrzać atmosferę na tej linii. Kounde jest kolejnym dowodem na to, że Duma Katalonii chce wrócić na dawne miejsce.