Kiedy polski kibic umieszcza potencjał naszej reprezentacji na mapie Europy, zwykle niekoniecznie ceni wyżej Rosję, Szwecję ani Czechy. Pewnie bardziej wynika to z narodowej dumy, niż realnej oceny, ale również z tego, że w pojedynczym meczu każdego z tych przeciwników możemy pokonać. Tym bardziej jeśli potencjalny finał baraży będzie rozgrywany na Stadionie Narodowym, naszej dopiero niedawno zdobytej twierdzy. Ralf Rangnick twierdzi, że dobry fachowiec może być pewny rozwoju zespołu i jego postępów, ale nigdy nie może być pewny sukcesu w konkretnym okresie. Patrząc na specyfikę zeszłorocznych baraży oraz trafienie do najbardziej wyrównanej ścieżki, szykują się nam mecze, o których będą rozstrzygać ostatnie minuty i najmniejsze detale.
Nie da się ukryć, że we wszelkich losowania polska drużyna narodowa bardziej polubiła się ze szczęściem, niż obraziła na nie. Słynna już euforia Tomasza Hajty po losowaniu grup ostatnich mistrzostw świata rozprzestrzenia się na cały kraj, bo mamy tendencję do deprecjonowania przeciwników oraz podkręcania swojej realnej wartości w hierarchii piłki. Natomiast późniejsze rozczarowania częściej wynikały z naszych osobistych niedoskonałości, niż perfekcji przeciwników nie do pokonania. Losowania marcowych baraży przebiegło podobnie – nawet jeśli nie jesteśmy faworytem w zestawie Rosja, Szwecja i Czechy, to mamy prawo pomyśleć, że kapitan reprezentacji ostatni mundial będzie wspominał z Katarem, a nie właśnie Mateczką Rosją.
Żeby nie wybiegać za daleko w przyszłość, bo to również jest sportem narodowym, znajdźmy punkt zaczepienia w Rosji, czyli pierwszym rywalu, który przyjmie nas na swojej ziemi. Z Rosją graliśmy sparing przygotowawczy przed Euro 2020 1 czerwca we Wrocławiu, czyli ledwie pół roku temu. Powiedział nam tyle, że w rezerwowym składzie możemy być bardzo groźni, kiedy zaatakujemy przeciwnika pod jego bramką. Ale kiedy oddajemy inicjatywę i cofamy się na własną połowę, kadra Paulo Sousy zaczyna mnożyć swoje problemy. Zremisowaliśmy 1:1, lecz do tej drużyny trzeba się odnosić inaczej, bo nasz rywal to już nie jest kadra Stanisława Czerczesowa. Po wstydliwym Euro został zwolniony, a teraz rozmawiamy o kadrze Walerija Karpina. On uporządkował grę defensywną Rosjan i nadał im zupełnie innego wyrazu. Wygrał 5 z 7 meczów, a dwukrotnie to Chorwacja narzuciła im najtrudniejsze warunki (0:0 w debiucie i 0:1 w ostatnim meczu).
Musimy pamiętać, że trafiliśmy do najbardziej wyrównanej ze wszystkich ścieżek barażowych, a samo ominięcie Portugalii oraz Włoch należy uznać za szczęście. To że przez formułę rozgrywek i własne pomyłki jedna z tych drużyn nie pojedzie na mistrzostwa świata, jest opowieścią na inną historię. Dla nas sama instytucja baraży będzie czymś zupełnie nowym, bo jeszcze nie kwalifikowaliśmy się do mundialu taką drogą. Wystarczy przypomnieć, co działo się w ostatnich barażach do Euro, aby uzmysłowić sobie, jak wielkim czynnikiem jest trzymanie ciśnienia, doświadczenie, a czasem po prostu przypadek. Weźmy takich Węgrów: przegrywali z Islandią przez prawie cały mecz, by w 88. minucie wyrównał Nego, a w doliczonym czasie gry kraj do szaleństwa doprowadził Szoboszlai. Wygrali 2:1. Jedziemy dalej ze Słowacją: Irlandię pokonali po rzutach karnych, a z Irlandią Północną zwyciężyli 2:1 po dogrywce i bramce Ďuriša w 110. minucie. Szkocja nie miała łatwiej: najpierw dogrywka z Norwegią, później rzuty karne z Serbią. Najspokojniejsza była droga Macedonii Północnej, bo wygrała jedną bramką z Kosowem oraz Gruzją.
Wniosek płynący z zeszłorocznych baraży jest prosty: to nie będą otwarte mecze, to nie będzie pokaz strzelania, a raczej szachy i poszukiwanie pojedynczych okazji. Potencjalnie każdy stały fragment gry, z którymi mamy spore niedociągnięcia, może być decydujący. To lekcja do odrobienia dla Paulo Sousy. Tak samo jak skupienie się na grze na zero z tyłu. Potencjalnie przy tak wyrównanej stawce każdy z tych meczów powinien być nierozstrzygnięty do samego końca, czyli decydować może jedna bramka i ostatnie minuty. Chociaż drugie połowy za Paulo Sousy we większości przypadków są lepsze, to jednak zdarza nam się dostawać małpiego rozumu w końcówce. Mecze ze Szwecją (2:3) czy Węgrami (1:2) były najlepszymi przykładami, gdy w decydujących minutach za dużo było serca, a za mało rozumu. „Guys, musimy zacząć działać głową w kluczowych momentach, aby wykonać ten następny krok w rozwoju” – apelował portugalski selekcjoner. I w marcu staje przed najlepszą okazją, aby pokazać, czy kadra przez rok weszła poziom wyżej.
1
ROSJA
Chociaż najwięcej meczów fazy grupowej zostało rozegranych w Petersburgu, Rosjanie byli gigantycznym zawodem na Euro 2020. Nie wyszli z grupy, pokonali jedynie Finlandię (1:0), a od Belgów (0:3) oraz Duńczyków (1:4) otrzymali lekcje futbolu. Drużyna Stanisława Czerczesowa była bezjajeczna i bez wyrazu, niczym Polska na MŚ 2018. Od tamtej ery należy się jednak odciąć, bo nowe nadzieje rozbudził Walerij Karpin, były trener Spartaka Moskwa i FK Rostów.
Paulo Sousa często zwykł wyliczać selekcjonerom mecze, gdy opowiadał o słynnym procesie. Bardzo często podawał to jako atut przeciwników, lecz w tej sytuacji to on zyskuje przewagę. Poprowadził Polskę w 15 spotkaniach, a Karpin w dopiero 7, czyli ma dwukrotnie większy staż z aktualnym zespołem. Rosjanie za nowego selekcjonera dostali pozytywne bodźce. Gdyby nie ostatni mecz z Chorwacją, gdy chcieli murować bramkę i nie zamierzali grać w piłkę, mogliby wejść na mundial bezpośrednio. Nie są mistrzami prowadzenia gry. Ale potrafią punktować słabszych jak Cypr (6:0 i 2:0), Słowenię (2:1), Słowację (1:0) oraz Maltę (2:0).
W przypadku Sbornej trudno mówić o gwiazdach światowego formatu. Najbardziej zwracają uwagę Aleksandr Gołowin z Monaco oraz Aleksiej Miranczuk z Atalanty. Rosjanie też cały czas pracują nad mentalnością drużyny narodowej. Większość drużyny gra w lidze rosyjskiej i to też jeden z ich problemów, aby błysnąć na dalszej części kontynentu. Jesteśmy na zbliżonym poziomie, co potwierdzają dwa ostatnie mecze zremisowane 1:1.
Najczęściej grająca XI w eliminacjach: Safonow – Mario Fernandes, Dżykija, Diwiejew, Karawajew – Barinow, Kuzajew, Gołowin – Ionow, Smołów, Miranczuk.
2
SZWECJA
Najbardziej zgrany i zautomatyzowany zespół z czterech w naszej ścieżce barażowej. Chociaż bazują na defensywie i współpracy, to zawsze wiedzą, co zrobić z piłką po jej przejęciu. Mają kapitalne wyjścia z kontratakami, dobrze czują się w fizycznej grze, wiedzą, do czego służą stałe fragmenty gry. Na Euro 2020 ustąpili w 1/8 finału Ukrainie, lecz dopiero po dogrywce. Zdążyli za to pograżyć kadrę Paulo Sousy.
Z naszej perspektywy to byłby idealny rewanż, zresztą Portugalczyk sam życzył sobie tego przeciwnika. „To będzie świetna okazja na odwet i doskonała motywacja dla naszego zespołu, aby postawić kolejny krok” – uważa Sousa. Wydawało się, że w tym decydującym meczu w Petersburgu Szwedzi będą w naszym zasięgu, gdy Lewandowski wyrównał na 2:2 w 84. minucie. To wtedy zabrakło nam rozumu, a dominowało serce. Trzeba wrócić do złych wybić Szczęsnego, dezorientacji Płachety i chaosu, gdy powinniśmy wbić trzecią bramkę. Zemścili się Szwedzi, bo w doliczonym czasie gry załatwił nas Viktor Claesson.
Szwedzi potrafią stawiać się najlepszym reprezentacjom świata, o czym przekonali się w tych eliminacjach Hiszpanie. Do samego końca nie byli pewni wyjścia z pierwszego miejsca. Zresztą ich trzy mecze z La Roją w tym roku kończyły się wynikami 0:0, 2:1 oraz 0:1. Jeśli futbol szuka sprawiedliwości i rewanżów, to powinien teraz zaprosić piłkarzy Janne Anderssona, pracującego z drużyną narodową od pięciu lat, do Warszawy.
Najczęściej grająca XI w eliminacjach: Olsen – Lustig, Danielson, Lindelof, Augustinsson – Viktor Claesson, Olsson, Ekdal, Forsberg – Kulusevski, Isak.
3
CZECHY
Na mistrzostwach Europy dotarli do najlepszej ósemki, pokazując doskonałą organizację gry. Dopiero Duńczycy ukrócili ich przygodę w ćwierćfinale, lecz wcześniej poradzili sobie z Holandią i Szkocją. W grupie zremisowali z Chorwacją 1:1 oraz przegrali 0:1 z Anglią. Jednym z najbardziej pamiętnych obrazków turnieju było trafienie Patricka Schicka z połowy boiska ze słynnym hasłem Rafała Wolskiego „on to zobaczył!”. Zresztą Czech zdobył pięć bramek na tych mistrzostwach, tyle samo co Cristiano Ronaldo, i został drugim najlepszym strzelcem.
Jaroslav Silhavy nie miał łatwej grupy w eliminacjach mundialu i zajął dopiero trzecie miejsce na pięć zespołów, ustępując Belgii oraz Walii. Baraże tak naprawdę dostali dzięki rankingowi Ligi Narodów. Jesień w ich wykonaniu to przebiegła bez specjalnych komplikacji: przegrali z Belgią, zremisowali z Belgią, punktowali Estonię i Białoruś. Twarzą ich drużyny jest Patrick Schick, ale wielką jakość daje tercet z West Hamu, czyli Tomas Soucek, Vladimir Coufal oraz Alex Kral. Talentem światowej klasy jest 19-letni Adam Hlozek i na napastnika Sparty Praga trzeba szczególnie uważać.
Najczęściej grająca XI w eliminacjach: Vaclik – Coufal, Celustka, Kalas, Mateju – Soucek, Holes – Hlozek, Barak, Jankto – Schick.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.