Bartosz Kruczyński: kronikarz muzyki klubowej (ROZMOWA)

Zobacz również:Mieliśmy już bluzy, teesy, a teraz mamy niuansowe czapki! Możecie je kupić w newonce.store
PhotobyAnnaBystrowska2-kopia.png
fot. Anna Bystrowska

Działa pod wieloma pseudonimami. Jako Pejzaż buduje chwytające za serce samplowane krajobrazy, pod ksywką Earth Trax eksploruje klubowe brzmienia, a jako Phantom stał na czele basowej rewolucji po polsku. Czy bierze się za ambient, czy za hip-hopowy podkład (na jego bitach mogliśmy usłyszeć schaftera i Sokoła), muzyczny świat Kruczyńskiego jest pełen emocji.

A przy tym to także jeden z najciężej pracujących artystów w branży. Bartka złapaliśmy pomiędzy premierami dwóch albumów - LP1 Earth Trax i Blues Pejzażu.

Jeden kwartał, dwa albumy. Zacznijmy od LP1, który wydałeś w wytwórni Shall Not Fade. Mówisz o nim, że jest house'owy.

To były utwory, które trochę nie znalazły miejsca na poprzednich ep-kach dla wytwórni, często związanych z muzyką house. Część numerów ma cztery lata, m.in. otwierający płytę I'm not afraid. A co do samego pojęcia i gatunku house - traktuję je bardzo pojemnie. O housie myślę trochę jak o hip-hopie - takiej bardzo pojemnej szufladce, w której można zamieszczać dużo zróżnicowanych elementów. W moim przypadku na tej płycie pojawia się i breakbeat, i połamane rzeczy, trochę muzyki 4x4, ale podanej bardziej od strony elektronicznej, aniżeli organicznej. Np. utwór Deep Dive częściowo nawiązuje do muzyki IDM, mimo że jest oparty na schematach house’owych. Na tej płycie dużo się przeplata, jest sporo wpływów ambientu, acid house’u, techno, wszystko wymieszane ze sobą.

Ty chyba lubisz bardzo różnorodne aspekty wielu klubowych gatunków, które potem przepuszczasz przez własny filtr?

I zaletą, i może dla niektórych wadą tego albumu jest to, że w jakimś sensie jest przedłużeniem płyt, które kupuję i słucham. Pewnie czasami dużo osób oczekuje po albumach spójności wizji i brzmienia oraz bardzo konkretnego, skupionego pomysłu. Sam potrzebowałem raczej wydawnictwa z muzyką, którą sam zagram we własnych setach.

PhotobyAnnaBystrowska3.png

Pod względem brzmienia to dość spójny album. Wiele zmieniłeś w tych utworach, kiedy już wiedziałeś, że to będzie całe LP?

Niekoniecznie. Zmiany w strukturze albumu raczej sprowadziły się do odrzucenia utworów, które kompletnie nie pasowały brzmieniem albo klimatem. Kilka numerów, które mi się podobają, a są nieco starsze i wciąż nie znalazły miejsca na starych płytach, musiałem usunąć. Poza ostatecznym szlifem studyjnym nie próbowałem bardzo zmieniać tych kawałków. Moje lęki związane z odbiorem tej płyty są takie, że to jest trochę muzyka bardziej złożonego kontekstu. A ludzie czasami potrzebują muzyki, gdzie ten kontekst nie jest ważny - nie potrzebujesz rozeznania w kilkunastu odnogach elektroniki, żeby zrozumieć, o co w danej płycie chodzi.

Trochę inaczej niż płyta, o której zaraz będziemy rozmawiać - ma nawiązania, ale w zasadzie można do niej podejść na świeżo.

Myślę, że Pejzaż ma też czytelniejsze nawiązania, bo są to nawiązania do popkultury. Album Earth Trax bazuje w dużej mierze na undergroundzie, więc każdy, kto chciałby w pełni docenić tę płytę, musi sobie trochę pogrzebać w złożoności muzyki elektronicznej.

Wydajesz się trochę kronikarzem muzyki klubowej. Nawet twoja płytoteka ma taki sznyt - lubisz kupować płyty historycznie ważne.

Pewnie masz rację. Postrzegam kulturę w taki trochę dokumentalny sposób, chociaż niekoniecznie te ogólnie uznawane za historycznie ważne punkty w muzyce elektronicznej pokrywają się z tym, co jest ważne dla mnie osobiście. Często staram się znaleźć jakieś własne, prywatne odnogi w muzyce i kulturze.

To słychać na twoim albumie. Co ciekawe, rozmawiamy w momencie, w którym bardziej połamane stylistyki są coraz silniej obecne w klubowym mainstreamie, electro przeżywa renesans. Potwierdza się klubowe continuum: po regularnych rytmach przychodzą połamane - i tak w kółko.

Tak, chociaż myślę, że te renesansy są często związane z ciekawością samych mediów, które w którymś momencie podejmują jakiś temat, a po chwili ich wzrok i ucho przenosi się na totalnie inny gatunek. Co nie znaczy, że te gatunki giną.

Właśnie. Widzieliśmy to przy electro czy EBM - te gatunki cały czas były, cały czas coś się działo. A teraz jest o nich głośniej.

Oczywiście to jest samonapędzające się, bo kultura często korzysta z mediów. Pewnie sporo osób zainteresowało się electro i zaczęło je nagrywać pod wpływem mediów.

PhotobyAnnaBystrowska4.png

Wydaje mi się bardzo interesujące to, że często wyprzedzasz te zjawiska, co słychać na LP1. Jak sam mówiłeś, są tam utwory sprzed kilku lat, ale brzmią bardzo aktualnie.

Sporo rzeczy ożywa dzięki kontekstowi. Żyjemy w coraz bardziej supłającej się kulturze i jedyne, co może odróżnić nowe produkty, to kontekst.

Takie podejście ratuje nas przed narzekaniem, że nic nowego nie powstaje. Trudno wyobrazić sobie coś nowego ot tak.

Chyba że jest to związane z jakimiś nowo powstającymi technologiami, wtedy może być nowe (np. użycie sztucznej inteligencji i algorytmów przez Holly Herndon). Lub kiedy ma aspekt niemal dokumentalny, czyli na przykład skupienie się na jakimś konkretnym zjawisku społecznym.

Pełną wersję wywiadu z Bartoszem Kruczyńskim znajdziecie w ostatnim, 7. numerze newonce.paper. A poza tym m.in. rozmowy z Janem-rapowanie, Alyoną Alyoną czy Synami, artykuły o tym, jak branża muzyczna może poradzić sobie po koronawirusie, o fenomenie Joe Exotica, nowej fali festiwali elektronicznych czy tym, jak dawni pisarze science-fiction wyobrażali sobie przyszłość - i czy ich przewidywania okazały się słuszne. newonce.paper kupicie w naszym sklepie w dwóch wersjach - tylko magazyn oraz magazyn + limitowana torba

fot. Anna Bystrowska

p199.jpg

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.