Mija pięć lat od premiery płyty Kwiat polskiej młodzieży. Z tej okazji przypominamy wywiad, w którym Bedoes opowiedział nam o tym projekcie.
Tekst został opublikowany w styczniu 2019 roku.
Kwiat polskiej młodzieży był dla Bedoesa przełomowy. To właśnie na nim wytłumaczył się z aferek z przeszłości; szczerze opowiedział o tym, co przeżywa, i w którą stronę chce iść. Kiedyś pisałem piosenki i zastanawiałem się, czy kogoś nie urażę; czy zaraz znowu nie zacznie się gównoburza, nie będę miał problemów i ktoś nie będzie chciał podjechać pod klub. Dostawałem pogróżki, czekali na mnie pod blokiem, mijałem sklepy z napisem „jebać Bedoesa - bydgoska ulica”. W ten sposób byłem witany w rodzinnym mieście. Tak wyglądało moje życie. Myślałem „tutaj nie pójdę, bo...”, „tego nie powiem, bo...”. Stwierdziłem: nie, kurwa! Jeśli mam robić muzykę, to musi się zmienić. Jak mogę rapować i próbować przekazać coś ludziom, skoro nie mogę uporządkować własnych spraw? Musiałem sobie z tym poradzić i wygrać walkę z samym sobą. Wyrzygałem wszystko na tej płycie, zamknąłem rozdział i idę dalej.
Na albumie poruszył też temat wyjścia z biedy. Wspominał czasy, gdy dzielił z mamą szamę na pół albo zbierał z dziadkiem puszki. Dlaczego zdecydował się na taki przekaz? Jestem po prostu dumny z tego, że nie miałem łatwego startu, a wszystko się udało. Mogło nie wyjść, ale kurwa wyszło. Mimo tej całej drogi, mimo tych puszek. Nie mam takiej sytuacji rodzinnej, że jak nie wypali z rapem, to spokojnie, tata ma firmę, rodzice dobrze zarabiają, więc dadzą mi pieniądze. Moja mama pracuje u mnie. Pomaga mi w prowadzeniu działalności. Jeśli z muzyką nie wyjdzie... to prawdopodobnie będę skończony. Ja nie mam żadnego innego wyjścia. To jest moje życie.