Bez wstydu, choć bez zachwytu. Co dalej z reprezentacją Polski po mundialu w Katarze?

Zobacz również:Futbol przyszłości? TikTok wjeżdża do ligi hiszpańskiej
Robert Lewandowski
Fot. Alex Grimm/Getty Images

Dojście do 1/8 finału to dla nas duże osiągnięcie, jednak najważniejsze, co może przynieść występ na mundialu, to potrzebna dyskusja o tym, w jakim kierunku ma rozwijać się dalej reprezentacja Polski.

Można się było spodziewać, że mecz z Francją (1:3) potoczy się dla nas w taki sposób, ale mimo że suchy wynik wskazywałby na to, że Polacy nie mieli nic do powiedzenia na tle mistrzów, to w rzeczywistości nie oddaje to prawdy.

MOBILNY AUTOBUS

Owszem, drużyna Czesława Michniewicza w większości się broniła. Selekcjoner postawił również na skład bez dwóch napastników, co już przed pierwszym gwizdkiem mogło sugerować, że schowamy się za podwójną gardą i Roberta Lewandowskiego czeka trudny wieczór. Mimo tego nie można powiedzieć, że występ Biało-Czerwonych był wstydliwy. Po tym, jak przez całą fazę grupową kibice dyskutowali o stylu reprezentacji, mecz z Francją wyglądał znacznie lepiej, choć trudno już teraz stwierdzić, jak dokładnie ma grać ten zespół.

Francuzi przede wszystkim wygrali to spotkanie różnicą, którą gwarantują indywidualności. Polacy mieli całkiem skuteczny plan na defensywę i w pierwszej połowie sumiennie go realizowali z wyjątkiem dwóch akcji. W pierwszej Olivier Giroud spudłował z kilku metrów po dośrodkowaniu, a drugiej ten sam napastnik już nie zmarnował. I to był chyba kluczowy moment spotkania. Nasi reprezentanci do tego czasu grali bardzo pewnie, broniąc nie tylko w okolicach swojego pola karnego, ale też zapędzając Francuzów pressingiem. Jeśli to miał być autobus Michniewicza, to wyszedł taki, który jeździ po całej murawie i uderza w przeciwników, a nie tylko stoi zaparkowany.

BRAMKA POCIESZENIA

Jeszcze kilka minut przed golem na 1:0 była szansa na to, żeby ten mecz potoczył się inaczej. Polacy mieli szansę, gdy oddawali kilka strzałów z pola karnego, a najlepiej wychodziły nam te akcje, w których główne role odgrywali skrzydłowi oraz boczni obrońcy. Po raz kolejny na tym turnieju dobrze spisał się Bartosz Bereszyński, mnóstwo zdrowia na boisku zostawił Jakub Kamiński, a Matty Cash rozegrał bodaj najlepszy mecz w kadrze. Lewandowski często służył jako przynęta dla Francuzów, co tworzyło wolną przestrzeń dla innych. I tylko skuteczności zabrakło do tego, by napisać inny scenariusz.

W drugiej połowie różnica jednej bramki utrzymywała się długo, ale Polacy musieli podjąć ryzyko. Gdy zaatakowali większą liczbą piłkarzy, Francja znalazła okazje do skontrowania i zamknęła ten mecz, a wśród kibiców dało się odczuć autentyczne rozczarowanie, a nie cyniczne podejście, że przecież kolejne gole wisiały w powietrzu. W samej końcówce swoją bramkę po powtórzonym rzucie karnym zdobył też Lewandowski i okazało się, że nawet mieliśmy pojedynczy moment, podczas którego mogliśmy się ucieszyć. Owszem, bramka na 1:3 już po upływie doliczonego czasu to marne pocieszenie, ale przynajmniej pudruje ona wynik i jest dowodem na to, że cokolwiek w tym spotkaniu ugraliśmy.

SĄD NAD TRENEREM

Odpadnięcie z dużego turnieju to zawsze moment, gdy rozpoczynają się analizy i dyskusje, a u nas od lat najczęściej dotyczą one pozycji selekcjonera. Tym razem jednak znaleźliśmy się w ciekawej sytuacji. Michniewicz niewątpliwie wykonał plan na Katar, bo tak trzeba traktować wyjście z grupy. Rzecz w tym, że styl, jaki prezentuje jego kadra, mocno dzieli kibiców. Nie powinien on nikogo dziwić, bo Michniewicz to trener-pragmatyk i PZPN zatrudniając go rok temu, wiedział na co się pisze. Miał wykonać zadanie i trzeba przyznać, że je wykonał. Wyjście z grupy po 36 latach przerwy na mundialach, to duże osiągnięcie. Niezależnie od okoliczności.

Reprezentacja Polski
Tomasz Folta/Pressfocus

Porażka z Francją to jednak moment, by spojrzeć na sprawę szerzej i wziąć już te okoliczności pod uwagę. I raczej większość kibiców zgodzi się, że defensywny styl Michniewicza da się znieść, jeżeli wygląda to tak jak z Arabią Saudyjską czy w niedzielę z Francuzami, a nie tak, jak z Argentyną czy w meczu z Meksykiem. Tymczasem my pokazaliśmy różne oblicza na krótkim dystansie i kibic słusznie zastanawia się, jak często trzeba będzie w tej kadrze znosić antyfutbol.

Spotkanie z Meksykiem, w którym zagraliśmy paskudny futbol, a Lewandowski zmarnował karnego, jest pod tym względem chyba najlepszym punktem odniesienia. Czas pokazał, że ono w dużej mierze zaważyło na tym, jak i z kim graliśmy w Katarze. Owszem, mimo negatywnego nastawienia mogliśmy nawet ten mecz wygrać, ale zrobiliśmy mimo wszystko zbyt mało w tym kierunku i tego dziś można żałować. Bardziej ofensywne nastawienie i lepszy pomysł na grę do przodu mogło nam przynieść trzy punkty w meczu otwarcia, a przy okazji dyskusja o kadrze nie utonęłaby momentalnie w morzu memów o ladze na Robercika. Bo jeśli kolejne mecze, na czele z tym z Francją, coś nam pokazały, to tyle, że bojaźliwe nastawienie to nie jest właściwa droga.

ROZŁAM W KADRZE

To dlatego warto zastanowić się nad tym, jak tak naprawdę ma rozwijać się nasza kadra. Na pewno eliminacje Euro 2024 trzeba potraktować jako okazję do budowy nowej struktury, pytanie tylko czy z Michniewiczem. Na razie i trener, i prezes PZPN Cezary Kulesza nie są pewni, czy po wyjściu z grupy umowa automatycznie się przedłuża, ale przyjmijmy jednak scenariusz, że po 1/8 finału mundialu Michniewicz zostaje. Raczej należałoby wtedy oczekiwać, że Polska będzie drużyną podobną do tej z Kataru, czyli taką, która sukcesów szuka dzięki dobrej organizacji gry w defensywie i nawet jeśli jest w jakimś meczu faworytem, to nie wiąże się to z grą na zdominowanie przeciwnika. A to sytuacja, która nie każdemu w tej drużynie musi odpowiadać.

Ten rozłam widać było już wcześniej. Wojciech Szczęsny czy Kamil Glik twierdzili, że w naszym DNA jest mecze wyszarpywać, wygrywać bohatersko, broniąc się i odpierając zagrożenie. Lewandowski czy Piotr Zieliński mówili z kolei, że brakuje nam dobrych momentów w ataku i że musimy pokazywać większą cierpliwość w rozegraniu. Krytyka lagi też brała się głównie z tego, że kibice przekonywali, że z tym potencjałem, jakim dysponujemy, nie przystoi nam tylko stać na własnej połowie i wybijać.

CZAS NA NOWE

Trudno oczekiwać, że Michniewicz całkiem odejdzie od swojego pomysłu na piłkę i na tle Mołdawii czy Czechów zagramy efektowny futbol. Ale jeśli ma to być futbol reaktywny, to niech będzie bardziej zbliżony do tego, co widzieliśmy z Arabią i Francją. Da się bowiem grać w piłkę dobrze w obronie i nadal nie zabijać gry, a u nas było tego zbyt mało. Jeżeli ma powstać coś trwało, a ludzie mają stanąć za tą drużyną, to nie może ona grać tylko z nadzieją na to, że rywal nie strzeli gola.

Matty Cash i Piotr Zieliński
Fot. Pablo Morano/BSR Agency/Getty Images

Pisałem po meczu z Argentyną, że zrobiliśmy absolutne minimum, by wyjść z grupy i zdania nie zmieniam. Nasze podejście w fazie grupowej było radykalne i bardzo ryzykowne, jednak skoro Michniewicz mówił, że ze statystyk uznaje tylko tabelę i wynik, to z tego należy go rozliczać. Pisałem też, że jestem zwolennikiem pożegnania się z trenerem po mundialu i szukania nowego otwarcia, jednak trudno sobie to w tej chwili wyobrazić. Przez ostatnie lata było wokół reprezentacji tyle zawirowań, że zwalnianie selekcjonera po największym sukcesie na MŚ od 1986 roku tylko pogłębiłoby chaos.

Czego więc należy oczekiwać? Przydałoby się na pewno podziękować kilku zawodnikom, a może wtedy staniemy się zespołem grającym trochę bardziej nowoczesną piłkę. Mundial w Katarze i przy okazji wyjście z grupy to idealna klamra reprezentacyjnej kariery dla takich ludzi ja Kamil Glik, Grzegorz Krychowiak czy drugoplanowi na tym turnieju Artur Jędrzejczyk i Kamil Grosicki. Nie brakuje nam młodych piłkarzy, którzy w perspektywie ME 2024 i MŚ 2026 powinni przebijać się do tej drużyny, bo już teraz część z nich byłaby w Katarze, gdyby nie kontuzje.

Zmiana pokoleniowa przyszłaby w naturalnym momencie, bo pokolenie Glików i Krychowiaków ma swoją kropkę nad i w postaciu najlepszego mundialowego wyniku od 36 lat. Jeśli oni mają być twarzą tej drużyny, która nie pokazała niczego pięknego, ale zerwała z fatum i w końcu wyszła z grupy na MŚ, to przynajmniej pojawiły się odpowiednie okoliczności, by z tym zerwać. Słyszeliśmy donośnie w fazie grupowej, że kibice nie chcą oglądać zespołu, który nastawia się aż tak defensywnie, więc z nową generacją piłkarzy szkolonych już w inny sposób i często w zagranicznych klubach od wieku nastolatka jest okazja na nowe otwarcie.

Czy to realne? Trudno w tym momencie przewidzieć, ale Michniewicza stać na to, by nie prezentować wyłącznie topornej piłki. Jedno jest pewne. Występ w Katarze powinien być dla nas bardziej pozbyciem się kumulowanym latami piłkarskich traum i klamrą dla pewnej ery w kadrze, a nie wyznacznikiem nowego kierunku, w jakim powinna podążać reprezentacja Polski.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.
Komentarze 0