Borixon staje się autorytetem i trzyma gardę wysoko na „MMA” (RECENZJA)

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Borixon
fot. Paweł Fabjański

Zawsze inny czy zawsze taki sam? Czy długowieczność Borixona to kwestia wewnętrznej integralności czy otwartości w podejmowaniu nowych wyzwań i dobrych zdolności adaptacyjnych? A może mieszanki obu?

Kilkanaście lat temu nikt nie spodziewał się, że to właśnie Kielczanin będzie tym raperem, który nie dość, że będzie trzymał stały poziom, to dodatkowo będzie w stanie uczynić swoją karierę czymś więcej niż sumą wszystkich części. Tomasz Borycki rozkminił równanie, przed rozwiązaniem którego nawet nie staje większość jednosezonowców. Lwia część weteranów z kolei zrezygnowana odchodzi od tablicy z kredą z dłoni i może się tylko zastanawiać, jak Borygo to robi.

Bo zrobił to znowu. Mixed Music Arts (MMA) to tylko i aż kolejny dobry album Borixona, ale także spojrzenie na własny fenomenem na kilku poziomach. I ciężko zacząć lepiej niż na Melodyjkach – być może najważniejszym kawałku w dotychczasowej karierze rapera i jednym z jego najlepszych kiedykolwiek. Bez wątpienia ogromny udział ma w tym BAHsick, który z sinusoidalnych smyków, sensualnych chórków i gąbczastego basu zmontował podkład refleksyjny i baunsogenny równocześnie. A Borixon podchwycił tę melodię w swojej liryce, zestawiając swoje przemyślenia dotyczące teraźniejszości ze wspomnieniami z ucieczek przed psiarnią z grudą w łapie. W dwie i pół minuty dostajemy tutaj tyle storytellingu, ile czasami nie ma na longplayach wielu współczesnych graczy. Płynne zmiany flow oraz duża doza powagi zmieszana z immanentnym luzem głównego bohatera skutkują jednym z największych artystycznych triumfów w całej jego karierze. Drugiego takiego numeru tu nie ma. Ale to dobrze. Oznacza to tyle, że były Albańczyk wie, że nie należy się powtarzać.

Pozostałe dziewięć tracków można pogrupować w dwie grupy – trapowe i baunsowe bangery wyprodukowane w całości przez BAHsicka oraz miks bardziej romantyntycznej dyspozycji narratora z dyskotekowymi wręcz zagraniami (za które odpowiada z kolei Secret Rank). Do tych dwóch zbiorów nie mieści się jedynie Nie zatrzyma nas nic z nieco zbyt patetycznym podkładem PLN Beats i przesłaniem, które na ostatnich płytach Borygo słyszeliśmy już kilkukrotnie. Owszem, niektóre slogany z przeszłości powracają na całym MMA co jakiś czas – pierwszy raz Borixon brzmi jednak tak przekonująco w roli autorytetu dla pokolenia kolejnych raperów, którzy chcą się zapisać w historii. Wierność jointom, zakaz ćpania, praca nad sobą i rozwój osobisty – może to zakrawać na niemal coacherskie podejście. Być może jednak zastępy młodych ludzi wpadających regularnie w te same pułapki, osiadających na laurach i myślących, że jak raz się udało, to potem zawsze będzie lepiej niż jakoś, potrzebują właśnie takiego motywatora.

Towarzystwo zaufane to adekwatna krytyka toksycznych relacji, które mnożą się wokół każdego MC. Borixon zdaje się tu nawet zapożyczać swoje wokalne zagrywki od Popka z czasów najbardziej legendarnych albańskich eskapad. Słowa o zaufaniu tylko do siebie brzmią jednak wyjątkowo szczerze z ust kogoś, kto zmienia konfiguracje towarzyskie, by nie zasiedzieć się w jednym miejscu. Jadę w teren korzysta w motoryzacyjnych metafor, by przewózkę Borygo uczynić bardziej sugestywną i przypomina o tym, że jego słowa o szukaniu progresu nie są pustymi obietnicami. MMA, La La La i Symulacja to także kolejne rewelacyjne produkcje BAHsicka. Beatmaker wykrzesał z siebie niemal kuloodporny, ambitny i ciekawy w swej konstrukcji ubertrap, na których autor Mam pięć gram może przetestować co bardziej wymyślne akrobacje.

Pozostałe trzy utwory, Już się tu zmieni, Power Bank i Marakuja, są jednak z kolei wertepami na drodze do stworzenia świetnego od początku do końca albumu. Dużo bardziej taneczne, oparte na prostszej rytmice, podkłady SecretRanka brzmią stosunkowo czerstwo i nie uwypuklają technicznych talentów Borixona. Przeciwnie, zmuszają go do wykonywania śpiewanych refrenów, które są w najlepszym wypadku takie sobie. Przez to, cała płyta nie kończy się w sposób zbyt spektakularny.

Nie zmienia to faktu, że Mixed Music Arts (MMA) całościowo jest więcej niż dobrym materiałem. Tym bardziej imponującym, że pozbawionym wokalnych featów. Borygo udowadnia, że nadal zniesie wszystko, a dotychczasowe sukcesy zawdzięcza przede wszystkim sobie. Jego nauki są proste, ale opierają się na cesze, którą można wylosować na genetycznej loterii lub posiąść po tysięcznym upadku – sile woli. Jeden wybitny moment oraz garść bardzo dobrych udowadniają, że Borixon trzyma gardę wysoko, a cierpliwością oraz uporem przełamie każdego przeciwnika.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W muzycznym świecie szuka ciekawych dźwięków, ale też wyróżniających się idei – niezależnie od gatunku. Bo najważniejszy jest dla niego ludzki aspekt sztuki. Zajmuje się także kulturą internetu i zajawkami, które można określić jako nerdowskie. Wcześniej jego teksty publikowały m.in. „Aktivist”, „K Mag”, Poptown czy „Art & Business”.
Komentarze 0