Minęło ledwie sześć kolejek, a już mieliśmy cztery drużyny, których startem zachwycała się cała Polska. Tylko w przypadku Nafciarzy tytuł rewelacji przetrwał więcej niż dwa weekendy.
MECZ, KTÓREGO NIE MOGLIŚCIE PRZEGAPIĆ: LEGIA - GÓRNIK 2:2
Widowisko w trakcie meczu, emocje do ostatnich sekund, kontrowersje, uszczypliwości na trybunach i dogrywka po ostatnim gwizdku. Starcie warszawsko-zabrzańskie miało temperaturę rywalizacji z przełomu lat 60. I 70., gdy oba kluby nadawały ton lidze. Piątkowy mecz zdecydowanie zasłużył na miano ligowego klasyku. Znacznie lepsze wrażenie zostawili po sobie goście, którzy przez większość meczu na Łazienkowskiej dominowali nad faworytem i prowadzili dwiema bramkami. Za sprawą kontrowersyjnego rzutu karnego warszawianie złapali kontakt, a w samej końcówce wykorzystali grę gości w osłabieniu i doprowadzili do wyrównania, na które z przebiegu gry nie zasłużyli. Zabrzanie wściekali się na arbitra, Lukas Podolski, który w tym meczu nie grał, wojował z VAR-em oraz z podszczypującą go “Żyletą”. To zdecydowanie było spotkanie, o którym będzie się rozmawiać w tramwajach.
MECZ, KTÓRY SPOKOJNIE MOGLIŚCIE SOBIE ODPUŚCIĆ: WARTA – WIDZEW 0:1
Starcie średniaków, którzy nie chcą się zaplątać w walkę o utrzymanie, więc takie spotkania za wszelką cenę muszą wygrywać. Widowisko nie stało na dobrym poziomie, także dlatego, że było toczone na grząskim od opadów deszczu boisku. Gospodarze byli bliżej zwycięstwa, biorąc pod uwagę gole oczekiwane, stworzyli dwa razy lepsze sytuacje bramkowe od beniaminka. To jednak łodzianie wygrali po golu strzelonym przez Patryka Lipskiego brzuchem w ostatniej akcji meczu. Ten mecz powiedział nam coś ważnego o Widzewie, który może jednak niekoniecznie będzie drużyną chwaloną za starcia z faworytami, ale zdobywającą mało punktów. Bo to właśnie w takich spotkaniach jak z Wartą będzie się decydowała kwestia utrzymania w lidze. I gracze Janusza Niedźwiedzia ten test zdali. Brzydko wygrać też potrafią.
KTO BYŁ W CENTRUM UWAGI: STAL MIELEC, KTÓRA NOSIŁA TYTUŁ REWELACJI LIGI
Jako że pucharowicze albo zawodzą, albo przekładają mecze i jeszcze nie wiadomo, w którą stronę pójdzie w tym sezonie Legia, w lidze panuje delikatne bezkrólewie i co tydzień panuje casting na rewelację ligi. Jako pierwsza ten tytuł piastowała Wisła Płock, potem przejęła go od niej na dwie kolejki Cracovia, chwilę trwało chwalenie Korony za to, jak konsekwentnie punktuje, potem przyszły zachwyty nad Stalą Mielec, która jednak nie udźwignęła ich ciężaru i została zmiażdżona przez Piasta. Gliwiczanie wygrali 4:0, a mogli jeszcze wyżej, bo Kamil Wilczek raz trafił w poprzeczkę, a raz zmarnował stuprocentową sytuację. I tak skończył jednak mecz z hat trickiem. Stal w poprzednich tygodniach pokazywała, że wszyscy zajmujący się polską ligą nie znają się na piłce. W Gliwicach udowodniła, że coś tam jednak może się znają. Bo gdy ten zespół nie ma najlepszego dnia, może mieć w lidze spore problemy.
O CZYM WSZYSCY MÓWIĄ PO KOLEJCE: O WIELKIM RADOMIAKU
Wobec klęski Stali, teraz zachwyty przenoszą się nad Radomiaka, który wygrał trzeci mecz z rzędu i zupełnie niepostrzeżenie wskoczył na podium. Mariusz Lewandowski w wielu przewidywaniach był typowany na pierwszego trenera, który w tym sezonie straci pracę. Wbrew wszystkiemu na razie udaje mu się jednak opanować pożar, który szalał w klubie pod koniec poprzedniego sezonu, gdy w kontrowersyjnych okolicznościach zmieniono trenera. Radomianie nie zagrali w Lubinie wielkiego meczu, ale pierwszy raz od ośmiu kolejek nie stracili gola. A sami wygrali po bramce z rzutu z autu. Bardzo możliwe, że był to ostatni mecz w ich barwach bramkarza Filipa Majchrowicza, który w tym tygodniu ma wyjechać za granicę.
CO JESZCZE BYŁO WAŻNE
X Gol kolejki padł w Białymstoku, gdy Nene cudownym wolejem zawinął z dystansu, w ostatniej akcji meczu dając Jagiellonii zwycięstwo z Miedzią. Legniczanie prowadzili, zmarnowali doskonałą sytuację po pudle Olafa Kobackiego, lecz znów wracają z niczym. Zespół, który kompletnie zdominował zeszłoroczną I ligę, do pozostałych beniaminków traci już po sześć punktów;
X Wisła Płock nadal zasługuje na miano rewelacji ligi, tak naprawdę tylko ona na nie zasługuje, ale jej dobra forma wszystkim już trochę spowszedniała. Gracze Pavola Stano zdali kolejny egzamin dojrzałości. Tym razem udźwignęli rolę zdecydowanego faworyta w meczu z drużyną, która specjalizuje się we wtykaniu rywalom kija w szprychy. Stano, pewniej niż wskazuje wynik, ograł 2:1 Leszka Ojrzyńskiego, u którego dziesięć lat temu grał w kieleckiej “Bandzie świrów”;
X Najważniejszą informacją z meczu Śląska Wrocław z Cracovią była kontuzja Kamila Pestki, który uszkodził więzadła i najprawdopodobniej wypadnie z gry do końca roku. Jeśli diagnoza się potwierdzi, dla kapitana Cracovii będzie to koniec marzeń o wyjeździe na mundial. Z urazem z boiska zszedł też Mathias Hebo Rasmussen. “Pasy” po dwóch kolejnych porażkach zremisowały, ale nie był to mecz, po którym można by wrócić do cmokania nad nimi. We Wrocławiu na razie cieszą się z mozolnie odzyskiwanej solidności. Po fatalnym zeszłym sezonie sam fakt, że Śląsk rzadko przegrywa, traci mało goli i dość regularnie punktuje, nawet jeśli nie za często wygrywa, już jest powodem do umiarkowanego zadowolenia.
CHCESZ WIEDZIEĆ WIĘCEJ O 6. KOLEJCE POLSKIEJ LIGI? SŁUCHAJ NAJNOWSZEGO ODCINKA PODCASTU EKSTRAKLASA SMALL TALK:
Komentarze 0