
Jaki kraj, taki żart. Podczas gdy nasi starzy zapuszczają sobie Mazurską Noc Kabaretową, my zamiast podcinania sobie kabli wybieramy sprawdzony humor po amerykańsku.
Pojęcie stand-up jest relatywnie młode i sięga historii dwudziestego wieku, ale niech was to nie zmyli. Forma długich i humorystycznych monologów zaczyna się już w starożytnej Grecji, kiedy to reprezentacji szkół filozoficznych (przede wszystkim cynicy oraz epikurejczycy) opisywali bez cenzury otaczającą ich rzeczywistość. Od tego czasu wiele się zmieniło, ale poczucie humoru ciągle jest w cenie. Dlatego przybliżamy najwybitniejsze postaci amerykańskiej komedii, których wywody zawsze bawią do łez.
Woody Allen
Zanim Woody został najsłynniejszym neurotykiem świata, opowiadał o swoich bolączkach i refleksjach nowojorskiej publiczności. Jego monologi dały przedsmak tego, co mieliśmy zobaczyć na ekranach kinowych: historie relacji damsko-męskich, filozoficzne rozkminy, analizę hipochondrii. Trochę z myszką, ale warto zacząć od oldskulu.
Andy Kaufman
Wieczny buntownik amerykańskiego stand-upu. Człowiek, którego niezrozumiałe żarty częściej podburzały publikę, aniżeli ją rozbawiały. Zanim włączycie jeden z wielu nieszablonowych występów komika, zobaczcie jego fabularyzowaną biografię Man on the Moon w reżyserii Milosa Formana, z Jimem Carreyem w roli głównej. Na Netflixie można też obejrzeć dokument Jim & Andy: The Great Beyond, o tym, jak aktor zmieniał się w Kaufmana na potrzeby biografii. A potem już czas na skecze, ale uprzedzamy - to beka nie dla każdego. W końcu mówimy o typie, który potrafił w ramach dowcipu czytać na żywo książkę.
Robin Williams
Prawdziwy wulkan energii oraz mistrz improwizacji. Robin Williams potrafił na poczekaniu wymyślać kolejne postacie i historie, porzucając wcześniej przygotowany scenariusz. Właśnie dlatego był ulubieńcem gospodarzy late-night shows. Przyznajcie, że wy też kojarzycie go najpierw jako aktora, a potem komika? Nie ma problemu. Szkoda, że to wszystko skończyło się tak smutno.
Eddie Murphy
Ulubiony komik twojego ulubionego rapera. W szczytowym momencie swojej kariery Eddie przypominał bardziej gwiazdkę rocka niż komika, jak zauważył kilka lat temu magazyn Rolling Stone. Reakcja widowni podczas jego występów przypominały niejednokrotnie melanż, a nie gremium ludzi wysłuchujących żarty. Skórzany, czerwony kostium z koncertu Delirious przeszedł już do historii. Gorzej z niektórymi żartami, które nie przetrwały próby czasu ze względu na poprawność polityczną - homofobiczne żarty oraz szowinistyczne teksty raczej nie zapewniłyby mu dziś bookingu na jakimś lewicowym spędzie.
Jerry Seinfeld
Seinfeld jest bodaj najsłynniejszym reprezentantem nurtu clean comedy. Nie usłyszycie na jego występach litanii przekleństw i obrazowych opisów seksu. Zamiast tego dostaniecie wnikliwe i przede wszystkim zabawne obserwacje prozaicznej codzienności, które uczyniły Jerry’ego bajecznie bogatym człowiekiem.
Chris Rock
Bokser, ksiądz i poeta w jednym. Chris Rock na scenie to niespożyta energia (ciągłe bieganie i wymachiwanie mikrofonem), dbałość o technikę i rytm występu oraz dziesiątki niekonwencjonalnych i piekielnie inteligentnych obserwacji. Podjęty przez niego temat niggas vs. black people rozpalił pod koniec lat dziewięćdziesiątych narodową dyskusję w USA. Przede wszystkim polecamy zapoznać się z refleksjami Chrisa na temat rapu.
Sarah Silverman
Była narzeczona Jimmy’ego Kimmela to dziewczyna w naszym typie. Pod przyjazną i niewinną twarzą czai się prawdziwa diablica. Żydówka z dobrego domu reprezentuje bezkompromisowy i cięty humor, który nie bierze jeńców. Bez względu na rasę, pochodzenie, wyznanie czy pruderyjność. Przekrój tematyczny od seksu analnego aż po Holokaust. Sweet!
Aziz Ansari
Komik ery Ubera i Tindera. Twórca serialu Master of None rozkręcał karierę w stand-upie opowiadając o popkulturze i bujaniu się z celebrytami (swego czasu Aziz bardzo dużo mówił na scenie o kulisach znajomości z Kanye Westem), ale w ostatnich latach jego materiał dojrzał. Ansari skupia się obecnie na skomplikowanych związkach damsko-męskich oraz technologii, która odziera ludzkość z człowieczeństwa. Jednak zanim zrobi się zbyt poważnie, sprawdźcie, jak Aziz opowiada o pierwszym spotkaniu 50 Centa z...grejpfrutem.
Neal Brennan
Przez wiele lat komik żył w cieniu gwiazdy Dave’a Chapelle'a, z którym współtworzył kultowy program Chapelle Show. Dużo się pozmieniało, gdy w styczniu 2017 roku na Netflixie zadebiutował comedy special Neal Brennan: 3 Mics. Autor zaprezentował bardzo oryginalny koncept na występ, gdyż na scenie pojawiły się trzy mikrofony, a każdy reprezentował inny rodzaj komedii. Pierwszy z nich służył do opowiadania krótkich żartów (one-liners), drugi do rozwijania historii w ramach stand-upu, a trzeci do zwierzania się z poważnych problemów (m.in. batalia z depresją, trudna relacja z ojcem). Will Smith na IG stories nie mógł się go nachwalić, a New York Times nazywał materiał przełomowym dla gatunku.
Dave Chappelle
Król. Chyba nie musimy przedstawiać wam tego typa? Czegokolwiek dotknie się Dave, jest to zabawne. I oczywiście to nie jedyna dziesiątka stand-upowców, bo w kolejce czekają choćby Ricky Gervais, Louis C.K. czy Jimmy Carr. Ale od nich warto zacząć swoją bekową przygodę z youtube'owym światem stand-upu.