„Chcemy robić hip-hop i mieć spokojną przyszłość”. Dwadzieścia lat temu ukazała się „Muzyka klasyczna”

Zobacz również:Musical sci-fi. Kulisy trasy „Psycho Relations” Quebonafide (ROZMOWY)
Pezet

Trudno uwierzyć, że Pezet w momencie nagrywania Muzyki klasycznej miał 22 lata, a Noon był niewiele starszy. Krążek, któremu stuknęło właśnie 20-lecie premiery, stanowi prawdopodobnie najdojrzalsze dokonanie pierwszego etapu ewolucji rodzimego hip-hopu; brzmi, jakby autorzy zjedli zęby na robieniu muzyki.

Nawet, gdybyśmy chcieli pokusić się o rewizyjne podejście, trudno byłoby z taką opinią polemizować. Muzyka klasyczna jest syntezą najlepszych właściwości polskiego rapowania z początku wieku oraz beatmakingu unikalnego dla tamtego okresu. Mnóstwo wydawnictw z przeszłości broni się wyłącznie poprzez nostalgię lub wartość pionierską, ale pierwszy album Pezeta i Noona – nawet po czasie – nie wymaga takich handicapów. Nie uświadczy się tu koślawego flow, charakterystycznego dla przełomu wieków; produkcja – choć ascetyczna – nie nosi najmniejszych znamion chałupnictwa.

Wiele miejsca poświęcono już temu, ile ważą teksty na Muzyce klasycznej. Jak duży wpływ na wzrost popularności hip-hopu w naszym kraju miała przystępna forma i dopracowane brzmienie tego marteriału. Rzeczywiście – Pezet debiutował w najwyższej formie (co nie znaczy, że później jeszcze nie podwyższył sobie poprzeczki), rozsądnie balansując pomiędzy osobistą perspektywą, a świetnie opisanym backgroundem społecznym. Muzyka klasyczna odbijała od ulicy czy moralizatorstwa, oferując w zamian zarówno pogłębioną warstwę emocjonalną, jak i odpowiedni dystans. Dla wielu słuchaczy to był asumpt, żeby zostać z gatunkiem na lata.

Pamięci o Muzyce klasycznej na pewno pomagają przeboje. Taka Seniorita to oczywistość; nawet – protomem. Ukryty w mieście krzyk stał się pokoleniowym świadectwem, które rozonuje po dziś dzień, angażując coraz młodsze roczniki. Kto dostrzeże w nas uczucia, kto spisze nam protokół, a kto krzyknie: „rap to rewolucja roku”? Równie potężnych wersów jest tam aż nadto. A to tylko wierzchołek góry lodowej, bo są jeszcze Re-fleksje, 5-10-15, Slang...

Noon wspiął się tam na wyżyny samplowania melodyjnego, ale naznaczonego melancholią. Prosta rytmika to celowy zabieg, żeby dać oddech i przestrzeń na skrawki instrumentów czy wokali. Do tego niebywała chemia na linii raper-producent; pełne zrozumienie i współpraca. U początków gatunku wielokrotnie zdarzało się, że przeciętni raperzy sabotowali stylowe beaty (Volt!), ale Muzyka klasyczna to nie jest ten przypadek.

Dziedzictwo wspólnego debiutu Pezeta i Noona nie straciło nic ze swojej mocy. Kolejne generacje sięgają po utwory-pomniki; oprawa muzyczna stała się benchmarkiem na przyszłość. Nic dziwnego, że tamto wydawnictwo stanowiło trampolinę dla obu artystów. Nie tylko, jeśli chodzi o miejsce na OLiS-ie, ale też miejsce w kanonie. Minęły dwa lata, światło dzienne ujrzała Muzyka poważna i to był ten rzadki moment, gdy piorun trafia dwa razy w to samo miejsce. Ale to już całkiem inna historia.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Dziennikarz, muzyk, producent, DJ. Od lat pisze o muzyce i kulturze, tworzy barwne brzmienia o elektronicznym rodowodzie i sieje opinie niewyparzonym jęzorem. Prowadzi podcast „Draka Klimczaka”. Bezwstydny nerd, w toksycznym związku z miastem Wrocławiem.
Komentarze 0