Cieszmy się z małych rzeczy. Lech widowiskowo przeszedł Valmierę

Zobacz również:Kraina Zlatana, serce protestów i dobry los. Kolejni pucharowicze wchodzą do gry
Lech-27082020FIM024.jpg
FOT. MACIEJ FIGIELEK/ 400mm.pl

Innej opcji niż wyeliminowanie czwartej ekipy ligi łotewskiej zwyczajnie nie było. Ale można było powiedzieć asekurancko, że styl nie ma znaczenia, z Valmierą liczy się tylko rezultat i przejść obok spotkania. Na szczęście Kolejorz nie tylko wygrał 3:0, lecz zadbał również o walory artystyczne. A to zdecydowanie nie wpisuje się w schemat polskiej ekipy w Europie.

Dwa na cztery awanse w europejskich pucharach w tym tygodniu to scenariusz rozczarowujący, ale przynajmniej zobaczyliśmy zalążki dobrej, widowiskowej piłki. Na pewno w przypadku Piasta kontrolującego sytuację na Białorusi, również w kontekście ofensywnego Lecha, mimo że trochę należało poczekać na pierwsze trafienie i nie przyszło ono Mikaelowi Ishakowi bez bólu.

U piłkarzy Dariusza Żurawia nie było innej możliwości niż awans. Po prostu, bo mówimy o rywalizacji z czwartą drużyną ligi łotewskiej. Przestraszoną oraz bez poważniejszych argumentów. Różnica poziomu dostrzegalna gołym okiem. Wiemy jednak, że z naszymi zespołami dzieją się różne cuda, kiedy mowa o słynnych pucharach, więc należy z ulgą przyjmować to, co podane. A była to szybka, atrakcyjna, kombinacyjna piłka. Długo bez groźnych strzałów oraz zdecydowania pod bramką, ale jednak przemyślana i nastawiona na zadowolenie kibica.

Momentami aż prosiło się, by odgwizdać grę pasywną jak w innych dyscyplinach, lecz sama konstrukcja ataków Kolejorza mogła się podobać. Przyjemnie oglądało się ofensywne wejścia bocznych obrońców Tymoteusza Puchacza oraz Roberta Gumnego. Najpierw tworzenie trójkątów po lewej stronie boiska, gdzie ataki napędzał najbardziej wycofany Dani Ramirez. Hiszpan szukał kombinacyjnych rozegrań z Puchaczem oraz Kamilem Jóźwiakiem. Tam widzieliśmy wiele wariantów zaskakujących Łotyszy.

Po przerwie też dobrze oglądało się współpracę Alana Czerwińskiego z Robertem Gumnym na drugiej flance. Obaj gwarantują taki poziom, że szkoda byłoby któregokolwiek odsyłać na ławkę rezerwowych. Skorzystali na tym, że Jakub Kamiński nie wszedł najlepiej w te zawody. Być może częściej będziemy oglądali taki wariant, bo dwaj prawi obrońcy doskonale czuli moment, kiedy wejść z asekuracją, kiedy zagrać, a kiedy poszukać rozegrania na drugą stronę.

Patrząc na zdecydowanie oraz mądrość w grze Jakuba Modera i od razu rozumiemy dlaczego dostał tak szybko powołanie do dorosłej reprezentacji Polski. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, że polska piłka nie ma tak utalentowanego środkowego pomocnika o podobnym profilu – wysokiego, silnego, pewnego, a przy tym technicznego. To on z Pedro Tibą czuwali nad bezpieczeństwem w środku. Wiele elementów tej gry mogło imponować – na przykład podejście szybkim pressingiem po stracie, wejścia z drugiej linii pomocników czy szukanie gry na ścianę z Ishakiem. Szwed skądinąd wcale nie musi być napastnikiem, który jedynie będzie kreował grę i tworzył przestrzeń partnerom, z miejsca wygląda na gwarancję wielu bramek oraz godne następstwo Christiana Gytkjaera.

To również wspaniały czas dla innego napastnika Filipa Szymczaka, zdolnego 18-latka grającego obiema nogami. Tuż po wejściu z ławki na ostatnie minuty, zdobył bramkę po mądrym ruchu na wolne pole i szybkim, przemyślanym uderzeniu. Cieszy, jak wprowadza się poznańska młodzież do pierwszej drużyny. I że w końcu może sobie pozwolić na dość pewny mecz w pucharach. Poprzeczka nie była zawieszona zbyt wysoko, ale nadal – przywykliśmy, że nawet ze słabeuszami walimy głową w ścianę, a tu Kolejorz zagwarantował trochę polotu.

Nad konkretami z przodu należy jeszcze popracować. Zbyt często jakby brakowało myśli o strzale albo chęci, by uderzać z nieprzygotowanej pozycji. Decyzyjność u ofensywnych piłkarzy Kolejorza ma jeszcze duże rezerwy, aby unikać takich sytuacji jak na inaugurację ekstraklasy z Zagłębiem Lubin (1:2). Z Valmierą potwierdzili jednak, że potrafią dominować i to docelowo będzie ich DNA, tak jak stawianie na młodzież oraz radość z gry. To był bardzo mało „polski” występ w pucharach. Taki, o jakim można opowiadać z podniesioną głową. Taki, o jaki prosiłoby się częściej. Tylko później znowu przychodzi chwila refleksji: przypomnijmy sobie o sile przeciwnika. Losowanie nie musi być tak łaskawe przez kolejne rundy.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.