Zmęczeni, sfrustrowani i pozbawieni filarów. Jak Chelsea oddaliła się od walki o tytuł

Zobacz również:Najbardziej romantyczny beniaminek od czasów Newcastle Keegana. Czy Leeds zderzy się ze ścianą?
Brighton & Hove Albion v Chelsea - Premier League
Fot. Robin Jones/Getty Images

Od początku listopada Chelsea wygrała tyle samo meczów, co Norwich City. W tym czasie gubiła punkty w dziewięciu z trzynastu spotkań w Premier League, przez co pięciopunktowa przewaga nad Manchesterem City zamieniła się w dwunastopunktową stratę. Thomas Tuchel coraz częściej wybucha, bo tytuł wydaje się stracony, a kibice zachodzą w głowę, co się stało. Nie da się jednak wskazać tylko jednej przyczyny.

Na pewno nie tak Thomas Tuchel wyobrażał sobie świętowanie rocznicy pracy w Chelsea. Ta przypada na 26 stycznia i przez długi czas wiele wskazywało na to, że tego dnia jego zespół będzie przynajmniej mocnym kandydatem do mistrzostwa, jeżeli nawet nie liderem Premier League. Tymczasem ostatnie tygodnie to fatalna passa i tylko jedno zwycięstwo w siedmiu ostatnich meczach Premier League. Tytuł już chyba odjechał na dobre.

Niemiec przez 12 miesięcy na stanowisku menedżera na Stamford Bridge przeżył już chyba wszystkie stany emocjonalne, ale tak źle jak obecnie jeszcze nie było. The Blues mieli być najpoważniejszym konkurentem Manchesteru City w walce o mistrzostwo Anglii, tymczasem tracą do nich dwanaście punktów, mając w dodatku o jeden mecz rozegrany więcej. Już nawet nie są drudzy, a trzeci, bo tę dwójkę przecina Liverpool, który zagrał od Chelsea dwa spotkania mniej. Sezon, który jeszcze późną jesienią zapowiadał się wyjątkowo, nagle wymknął się całkowicie spod kontroli.

ZMĘCZENIE BIERZE GÓRĘ

Żeby stwierdzić, że Tuchel jest sfrustrowany grą swojej drużyny, wystarczy na niego spojrzeć i go posłuchać. Przeciwko Manchesterowi City (0:1) złościł się po nieudanych zagraniach i skakał w swojej strefie technicznej niczym furiat, a po meczu wyliczał sytuacje, w których jego drużyna marnowała dogodne okazje do kontrataków. Oberwało się szczególnie Romelu Lukaku i Hakimowi Ziyechowi. We wtorek przeciwko Brighton & Hove Albion (1:1) Niemiec też irytował się przy linii i po stratach rozkładał bezradnie ręce i miał mowę ciała człowieka, który najchętniej byłby gdziekolwiek indziej. Już zresztą pojawiły się głosy, że Tuchel stosuje zły przekaz wobec piłkarzy i zamiast w trudnym momencie ich zachęcać, on swoim zachowaniem tylko zwiększa na nich presję, ale jego zdaniem wszystko ma inne podłoże.

– Wszyscy jesteśmy zmęczeni. Fizycznie i psychicznie jesteśmy przemęczeni. Piłkarze, którzy grają, muszą grać cały czas. Mecz za meczem, mecz za meczem... Znów musimy przeanalizować swoje błędy, a za chwilę trzeba przygotować się do następnego – stwierdził po meczu z Brightonem Tuchel. Jednocześnie dodał, że to nie jest moment, by bardziej surowo traktować piłkarzy. – Nie będę się na nich złościł. Dużo wymagam, ale to nie czas, by im dokładać. Nikomu nie mogę zarzucić braku ambicji czy zaangażowania – mówił.

Piłkarze The Blues mają prawo czuć przemęczenie. Za nimi seria 18 meczów w ciągu 59 dni, dlatego przed niedzielnym starciem z Tottenhamem wszyscy dostaną dwa dni wolnego, by choć odrobinę podładować baterie. Po tym weekendzie liga angielska zrobi chwilową przerwę i od 24 stycznia do 7 lutego nie odbędzie się ani jedna kolejka. Nie oznacza to całkowitej laby, bo część drużyn rozegra mecze w czwartej rundzie FA Cup, ale generalnie będzie czas na odpoczynek.

Brighton & Hove Albion v Chelsea - Premier League
Fot. Robin Jones/Getty Images

Chelsea jednak nie może tego powiedzieć. Nie dość, że zagra w pucharze Anglii (5 lutego z trzecioligowym Plymouth, więc będzie okazja na wystawienie rezerw), to chwilę później leci do Abu Zabi, by już 9 lutego rozegrać półfinał Klubowych Mistrzostw Świata. Jeżeli wygra, wystąpi w finale trzy dni później. Nie będzie szans na złapanie oddechu – chyba że londyńczycy szybko odpadną z KMŚ i wrócą do kraju, bo następny mecz ligowy czeka ich 19 lutego. Wciąż jednak muszą liczyć się z daleką podróżą i zmianą klimatu, co może dodatkowo rozregulować.

Zawodnicy Chelsea już teraz mają dużo meczów w nogach. Sezon zaczęli 11 sierpnia od Superpucharu Europy i od tego czasu grają praktycznie co trzy dni. Nawet gdyby w każdych rozgrywek, w jakich biorą jeszcze udział, odpadli w następnej rundzie, to wyjdzie, że zagrają 56 meczów. A przecież przejście Plymouth czy awans do finału KMŚ łatwo sobie wyobrazić, podobnie jak wyeliminowanie Lille w 1/8 finału Ligi Mistrzów, więc licznik raczej zatrzyma się na wyższej wartości. Już teraz The Blues rozegrali na tym etapie sezonu najwięcej meczów ze wszystkich angielskich klubów i jeżeli nie odpadną sensacyjnie na każdym polu, to do końca sezonu to się nie zmieni.

HAMULCOWY LUKAKU I PRZETRĄCONE SKRZYDŁA

Zmęczenie to tylko jeden aspekt. Problemy Chelsea biorą się tyleż z niego, co z kwestii czysto piłkarskich. W tym przypadku należałoby zacząć od systemu, jaki stosuje Tuchel. O tym mówił jeszcze Lukaku w rozmowie ze Sky Italia, która obiła się szerokim echem. Tę kwestię od strony taktycznej analizował już w newonce.sport Michał Zachodny i warto tę lekturę polecić, jednak od tego czasu nie zmieniło się zbyt wiele. Owszem, Belg przeprosił kibiców i potem zdobył bramkę w FA Cup, ale rywalem był Chesterfield z piątej ligi.

Lukaku był krytykowany przez Tuchela po meczu z City i choć był odcięty od podań kolegów i rzadko dostawał piłkę, to słowa Niemca były uzasadnione. Napastnik Chelsea nie wygrał ani jednego pojedynku główkowego w meczu, w którym środek pola jego drużyny nie kreował sytuacji, więc trzeba się było ratować długimi piłkami. Miał dobrą okazję na początku spotkania, kiedy niepotrzebnie podał do będącego na spalonym kolegi i tuż po przerwie, gdy jego strzał zatrzymał Ederson. Znów jednak wyglądał jak ciało obce i jego bilans jest bardzo rozczarowujący. Zawodnik, który latem kosztował blisko 100 mln funtów, zdobył na razie tylko pięć bramek w lidze i osiem ogółem.

Nie da się jednak problemów boiskowych Chelsea sprowadzić tylko do Lukaku. Z punktu widzenia taktyki Tuchela dużo bardziej istotne są bowiem wahadła. Ofensywa opierała się na aktywności i zagrożeniu, jakie tworzą Ben Chilwell oraz Reece James – tak było w drugiej połowie zeszłego sezonu i tak było również jesienią. Przecież nawet gdy Lukaku leczył kontuzję, a później koronawirusa, to jego koledzy radzili sobie całkiem nieźle. Już w pierwszym meczu po urazie Belga Chelsea rozbiła Norwich City 7:0 i w czterech spotkaniach Premier League bez niego uzbierała dziesięć punktów i zdobyła czternaście bramek.

Chelsea - Reece James i Mason Mount
Fot. Alex Pantling/Getty Images

Duża w tym zasługa Chilwella i Jamesa, którzy w samej tej serii zapisali udział przy ośmiu z tych czternastu goli. Problem w tym że Chilwell zerwał więzadła w meczu Ligi Mistrzów z Juventusem (4:0) i już go w tym sezonie nie zobaczymy, a James zerwał mięsień tuż przed końcem roku i wróci najwcześniej w drugiej połowie lutego. To bez nich, a nie bez Lukaku, w ataku londyńczyków zaczęło poważnie zgrzytać. James tworzył średnio 3.8 akcji kończących się strzałem. Średnia Chilwella wynosiła 3.5. Spośród piłkarzy grających najczęściej, lepszą mieli tylko Mount, Kovacić i Hudson-Odoi.

Mimo że James opuścił już kilka spotkań, nadal jest liderem drużyny w liczbie asyst, celnych zagrań w pole karne, wykreowanych sytuacji i do niedawna również w jakości kreowanych okazji (expected assists), choć tu już wyprzedził go Mason Mount. W klasyfikacji kanadyjskiej James ma pięć goli i sześć asyst i też ustępuje tylko Mountowi (siedem goli i sześć asyst, licząc wszystkie rozgrywki).

Chilwell aż tak imponująco w statystykach nie wygląda, bo należy pamiętać, że opuścił też początek sezonu. W kanadyjce ma cztery punkty (trzy gole i asysta), jednak rozegrał na wszystkich frontach 840 minut, podczas gdy regularnie występujący koledzy mieszczą się w przedziale 1500-2000 minut. Dlatego już w przeliczeniu na 90 minut gry, lewy wahadłowy w średniej strzałów ustępuje w drużynie tylko Ziyechowi, Wernerowi, Lukaku, Mountowi i Havertzowi.

PRZYPIŁOWANE PAZURY

Tego wkładu nie da się zastąpić, wystawiając na wahadłach Cesara Azpilicuetę, Marcosa Alonso, Hudsona-Odoia czy Christiana Pulisicia. Każdy z nich ma inną charakterystykę od Jamesa i Chilwella – Azpilicueta lepiej czuje się bliżej własnej bramki, Alonso potrafi wspomóc ofensywę, ale wprowadza też mnóstwo chaosu, a dla pozostałej dwójki to nie jest naturalna pozycja. Hudson-Odoi i Pulisic wolą prowadzić piłkę i szukać przestrzeni między rywalami, a nie ścigać się wzdłuż linii i dośrodkowywać. Do tego dochodzi kwestia stałych fragmentów gry, które dzięki piłkom od obu wahadłowych były bardzo groźną bronią Chelsea. Ich brak przysporzył więc Tuchelowi wielu kłopotów.

Efekt tych absencji widać po liczbach całej drużyny. Ostatni ligowy mecz, w którym Chilwell i James zagrali razem, to zwycięstwo 3:0 z Leicester City 20 listopada. Do tego czasu w Premier League średnia Chelsea wynosiła 2.1 expected goals na mecz. Od tego spotkania spadła ona do 1.6. Ktoś może powiedzieć, że to niewiele, ale w teorii to daje jedną bramkę mniej co dwa spotkania. Kiedy rywalizujesz z Manchesterem City i Liverpoolem to jest strata, na którą nie możesz sobie pozwolić.

Tuchel musi znaleźć rozwiązanie tej sytuacji, ale trudno naprawiać drużynę, gdy jedno spotkanie goni następne. Niemiec próbował w półfinałowym dwumeczu w Pucharze Ligi z Tottenhamem (2:0, 1:0) ustawienia 4-4-2, w którym skrzydłowi schodzą w środek i bardziej przypomina to 4-2-2-2. Wtedy wydawało się, że szuka możliwości odblokowania Lukaku i stara się skopiować to, co służyło Belgowi w Interze, czyli dołożyć mu partnera w ataku i umożliwić zejścia w boczne strefy. Być może to jest rozwiązanie, skoro wahadłowi, czyli podstawy systemu, jakiego trzymał się od początku w pracy Chelsea, mu się wykruszyli.

– Wyglądamy jak drużyna wycieńczona, bo jesteśmy wycieńczeni. Czasami siedząc w autobusie, sam zastanawiam się, dokąd jedziemy, o której godzinie jest mecz i kiedy gramy następny – powiedział Tuchel. Nie ma wątpliwości, że ostatnie tygodnie były wymagające. W samym 2022 roku jego zespół rozegrał sześć meczów, najwięcej w Anglii, a gdy za chwilę większość ekip odpocznie, on musi szykować się do kolejnych meczów w kolejnych rozgrywkach na innym kontynencie.

Teoretycznie Niemiec ma szeroką kadrę, spośród której może wybierać i stworzyć plan B, ale w praktyce wielu zawodników ma za sobą kontuzje i choroby, na co też narzekał, mówiąc, że musi niektórych wprowadzać do gry szybciej, niż robiłby to w optymalnych warunkach. Nie ma też wiele czasu na trening, by cokolwiek wdrożyć. Jak to często ma miejsce w przypadku Chelsea, po ostatnich wynikach i wypowiedziach Tuhela zaraz rozpoczęła się dyskusja, czy nie należy zmienić menedżera. Wydaje się jednak, że tym, czego londyńczycy potrzebują najbardziej, jest przerwa. Zła wiadomość jest taka, że nie ma co na nią liczyć, chyba że The Blues poświęcą któreś rozgrywki.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Futbol angielski i amerykański wyznaczają mu rytm przez cały rok. Na co dzień komentator spotkań Premier League w Viaplay. Pasję do jajowatej piłki spełnia w podcaście NFL Po Godzinach.