Jay-Jay Okocha kilka razy kładący Olivera Kahna, fryzury, które nie przetrwały próby czasów i afery, jakie dziś się mediom nie śniły. Takiej ligi, jaką była Bundesliga w latach dziewięćdziesiątych, już nigdy nie będzie.
Co z tego, że poziom dziś jest wyższy, stadiony nowocześniejsze, taktyka bardziej skomplikowana, a piłkarze lepiej wyszkoleni? W Niemczech i tak większość kibiców piłkarskich, gdyby tylko miała możliwość, błyskawicznie cofnęłaby się do lat dziewięćdziesiątych. Czyli do czasów, w których najważniejsze w futbolu było bieganie, mecze wygrywało się przede wszystkim walką, a kondycję wyrabiało się, biegając po górskich lasach. Wtedy nikt nie autoryzował wywiadów i nie gryzł się w nich w język. Wtedy królowali Mario Basler i Lothar Matthaeus.
Z polskiej perspektywy z jednej strony była to liga zachodnia, pierwsza, którą dzięki telewizji satelitarnej dało się śledzić w polskich domach. Z drugiej, była przaśna w znajomy, przypominający ekstraklasę sposób. No i potwierdzała wszystkie funkcjonujące na całym świecie stereotypy o Niemcach. Bo czyż Oliver Kahn nie był uosobieniem wszystkiego, co się o tym narodzie myśli? Przypominamy dziesięć postaci z tamtych czasów, których przypominać nie trzeba, bo i tak wszyscy je pamiętają. Przypominamy, bo to sama przyjemność przeżyć to jeszcze raz.
1
Gabor Kiraly
W 1996 roku, jeszcze na Węgrzech, po raz pierwszy zagrał w szarych dresowych spodniach. Poszło mu dobrze i postanowił, że będzie tak zawsze. Te pierwsze, legendarne, wciąż trzyma w szafie. Kilka lat temu w wywiadzie dla "11Freunde" mówił, że ich materiał nadal dobrze się trzyma, ale gumka już niestety nie trzyma jak dawniej. Wszystkie mecze w reprezentacji Węgier rozegrał w tych samych spodniach. W klubie używał różnych egzemplarzy. Zużywał po piętnaście-dwadzieścia na sezon. Zawsze były jednak szare, dresowe i charakterystycznie luźne. Choć Kiraly był dobrym bramkarzem w Hercie Berlin, to właśnie spodnie uczyniły go nieśmiertelnym. Ponoć miał w repertuarze trik, w którym z całej siły kopał piłkę w poprzeczkę własnej bramki. Ponoć był w stanie dokopać w ten sposób nawet do połowy boiska. Niestety, nigdy nie zaprezentował tego w oficjalnym meczu.
2
Jay-Jay Okocha
W klasyce polskiego rapu znany jako "za dobry na jedno imię". Nigeryjczyk w 1993 roku zdobył jedną z najbardziej charakterystycznych bramek w historii Bundesligi. W barwach Eintrachtu Frankfurt rzucał po całym polu karnym samym Oliverem Kahnem, wtedy broniącym w Karlsruhe. I jeszcze raz. I jeszcze raz... We Frankfurcie spędził cztery sezony, zanim ruszył zadziwiać w Turcji, Francji i Anglii. Bundesliga nie zapomni go nigdy.
3
Mike Werner
O ile umiejętności Kiralya przyćmiewały jego spodnie, o tyle Mike Werner z Hansy Rostock po latach jest w wywiadach pytany przede wszystkim o fryzurę, którą nosił w latach dziewięćdziesiątych. Broni się, że wtedy była bardzo modna, tyle że niestety nie przetrwała próby czasów. Kazik Staszewski, śpiewając: "a najlepsza fryzura, jeśli jeszcze nie wiecie, krótko z przodu, długo z tyłu i wąsy na przedzie", miał ponoć przed oczami Jacka Ziobera. Ale równie dobrze mógłby Mike'a Wernera.
4
Lothar Matthaeus
Bodaj pierwszy naprawdę wielki celebryta niemieckiego futbolu. Jego aktywność boiskowa była niemal równie ważna, jak popularność, którą dawały mu nagłówki oraz sesje w "Bildzie". Jego związki z kolejnymi kobietami były analizowane nie mniej wnikliwie niż akcje boiskowe. Był wybitnym piłkarzem. Jednym z najlepszych w historii niemieckiej piłki. Ale przede wszystkim był postacią. Typem, jakich tak bardzo dziś Niemcom brakuje. W pełnej charakterów i wielkich ego szatni Bayernu Monachium i reprezentacji Niemiec i tak to on miał największe.
5
Mario Basler
No, chyba że Mario Basler. Czołowy skandalista epoki, a przy tym znakomity piłkarz, który może osiągnąłby więcej, gdyby nie miał do tego stopnia niewyparzonego języka. Ale gdyby go nie miał, nie byłby Mario Baslerem. Twierdzi, że wygrał tamten słynny finał Ligi Mistrzów z 1999 roku z Manchesterem United, bo on akurat schodził przy stanie 1:0 dla Bayernu. Obecnie regularnie pojawia się jako ekspert w popularnych niemieckich programach telewizyjnych, zachrypniętym głosem i bardzo mocnymi tezami przywołując klimat swojej epoki.
6
Stefan Effenberg
Następca Matthaeusa w Borussii Moenchengladbach, a potem ostatni tego typu wielki lider Bayernu Monachium. Pierwszy piłkarz w historii Bundesligi, który zagrał w niej, mając z tyłu głowy wyciętego tygrysa. Nazywał samego siebie koszmarem każdej teściowej. W 1994 roku odesłano go z mundialu za gest, jaki wykonał w kierunku kibiców. W Euro 2000 nie wziął udziału, bo nie miał ochoty. Taki typ.
7
Ansgar Brinkmann
Były gracz Eintrachtu Frankfurt i piętnastu innych klubów. Niewielu było zawodowych piłkarzy, którzy tak często zmieniali kluby. W żaden sposób nie zaszkodziło to popularności Brinkmanna, nazywanego "białym Brazylijczykiem". O jego boiskowych przebojach było niemal tak samo głośno, jak o wszystkich alkoholowych aferach, w które się pakował. Uznawany za jednego z ostatnich "ulicznych grajków", jak Niemcy nazywają piłkarzy, którzy nie byli szkoleni przez jakikolwiek klub, lecz uczyli się grać w piłkę na podwórku.
8
Anthony Yeboah
Gwiazda Eintrachtu, gdy ten klub po raz ostatni realnie bił się o mistrzostwo Niemiec. Partner Jana Furtoka z ataku. Dwa razy z rzędu był królem strzelców Bundesligi, co udało mu się jako pierwszemu obcokrajowcowi w historii. Z Frankfurtu odszedł w 1995 roku, po kłótni z Juppem Heynckesem, który odsunął go od treningów wraz z Jay-Jayem Okochą i Maurizio Gaudino. Do Bundesligi wrócił w 1997 roku i jeszcze przez cztery lata grał w Hamburgerze SV.
9
Andreas Moeller
Świetny piłkarz, mistrz świata z 1990 roku, a przy tym charyzmatyczna i charakterystyczna postać wielkiej Borussii Dortmund drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Oprócz aktywności boiskowej bardzo znany z jednego z klasycznych piłkarskich cytatów w niemieckiej kulturze: "Mediolan, czy Madryt - ważne, że Włochy".
10
Oliver Kahn
Oprócz tego, że pod koniec dekady był najlepszym bramkarzem świata, znany z tego, że budził strach. Heika Herrlicha z Borussii Dortmund ugryzł. Stephana Chapuisata w tym samym meczu omal nie znokautował ciosem z karate. Jest jedynym człowiekiem, który urządził burę Ulemu Hoenessowi. Gdy Bayern Monachium dostał rzut wolny pośredni w ostatniej minucie sezonu 2000/2001 i potrzebował strzelić gola, by zostać mistrzem, tylko Effenberg zdołał w ostatniej chwili powstrzymać Kahna od uderzania. W czasach Karlsruhe wieszał w pokoju zdjęcie Aleksandra Famuły, Polaka, z którym rywalizował o miejsce w bramce i codziennie powtarzał sobie: "To jest twój wróg". Koniec kariery Kahna i następujący w podobnym momencie start wielkiej kariery Manuela Neuera to w niemieckiej piłce cezura oddzielająca nowoczesność od czasów, które już nigdy nie wrócą. Ale były fajne.
Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!
Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.
Prawdopodobnie jedyny człowiek na świecie, który o Bayernie Monachium pisze tak samo często, jak o Podbeskidziu Bielsko-Biała. Szuka w Ekstraklasie śladów normalności. Czyli Bundesligi.