Czarna strona streamingu. Dlaczego Włosi mają problem z oglądaniem piłki w Internecie?

Zobacz również:Osobowość, pewność siebie, technika. Sebastian Walukiewicz i rok na wielki skok
Piotr Zieliński
Fot. Getty Images

Platformy streamingowe coraz mocniej wchodzą w piłkę, ale samo wygranie przetargu to dopiero początek szalonego wyścigu. We Włoszech DAZN zwrócił ostatnio aż 10 milionów euro kibicom, którzy zamiast obejrzeć mecz, obejrzeli czarne tło. Technologia nadal jest barierą. Sport na żywo nie do końca jest gotowy na ten skok.

Od tego nie ma już odwrotu. Internet nie jest przyszłością rozrywki, tylko teraźniejszością. Siłą rzeczy coraz więcej będzie platform i substytutów telewizji. Rosną już nie tylko giganci jak Netflix czy Amazon. Ligi też coraz bardziej otwierają się na nowych partnerów, stąd we wspomnianych Włoszech pierwszy od 2003 roku rozwód ze stacją Sky. Pakiet większościowy na lata 2021-2024 kupiła platforma DAZN, mecze lecą tylko w Internecie i już widać pierwsze tąpnięcia.

Aurelio De Laurentis, prezes Napoli, na razie pozostaje spokojny. Był jednym z pierwszych, który opowiadał się za DAZN i kibicuje im nadal, bo jak sam mówi: Włosi tak często nie nadążają za trendami, że chociaż na tym polu mogą być wreszcie pierwsi.

Łatwo na razie nie jest, bo już w pierwszych tygodniach mecze Inter-Genoa i Verona-Sassuolo przez pół godziny serwowały kibicom czarne tło. – To przez Berlusconiego jako kraj nie rozwinęliśmy łączy szerokopasmowych – grzmiał niedawno De Laurentiis. Problem, oczywiście często leży po stronie odbiorcy, ale przede wszystkim to sama firma nie zadbała o to, by podbijać na rynek z gotową, sprawdzoną technologią.

ZWROT KASY

DAZN ma dziś problem. Wjechał w Serie A z umową wartą 2,5 miliarda euro i do tego stopnia rozczarował widzów, że ci niespecjalnie rzucają się wykupowania abonamentów. Była 85. minuta wrześniowego meczu Napoli-Juventus, gdy Kalidou Koulibaly strzelił zwycięskiego gola, a większość kibiców zamiast zobaczyć to na ekranie, musiała odświeżać platformę, widząc jedynie kręcące się kółko. Hashtag DAZN wywołał tego dnia na Twitterze ponad 20 tysięcy interakcji. Co gorsza, niecałe dwa tygodnie później „wywaliły” się mecze Sampdorii z Napoli i Juventusu z Lazio.

DAZN przeprosił widzów i obiecał dać im kolejny miesiąc usługi za darmo. Ruch ten kosztował firmę 10 mln euro. Zaraz potem poszły zapewnienia o modernizacji technologii, ale ta dalej nie daje stuprocentowej pewności, że mecz, który przyciąga uwagę kilku milionów ludzi nie skończy się komunikatem z błędem. Platformy w ostatnich latach znakomicie zbudowały sobie markę na serialach i filmach. Sport to jednak wciąż jedno wielkie eksperymentowanie. Nieprzypadkowo Netflix odwleka inwestycję w wydarzenia na żywo.

BITWA LICZB

To jest oczywiście pewien rodzaj hazardu. Nie wszyscy mogą sobie pozwolić na czekanie. Inwestować trzeba teraz, bo za chwilę może być za późno. DAZN zakłada, że technologia będzie się rozwijać, a liczne porażki nie zrujnują im marki. Przykład Ligue 1 pokazał rok temu, że tego typu inwestycje potrzebują długich pasów startowych. Platforma Telefoot stworzona przez grupę Mediapro nie zdobyła zakładanej liczby subskrypcji i padła po pół roku. DAZN na razie stoi stabilnie, ale co chwilę we Włoszech pojawiają się głosy, że przeholował i że w każdej chwili prawa do pokazywania ligi mogą wrócić do Sky.

Przede wszystkim dziwne jest to, jak bardzo Brytyjczycy ukrywają liczbę abonamentów. Nawet, jeśli w kontrakcie z ligą jest zapis o zwiększonych dochodach klubów w razie przekroczenia pewnego progu. DAZN zleca badania oglądalności amerykańskiej firmie Nielsen, co nie do końca podoba się Włochom, bo ci od lat wierni byli rodzimemu Audiotelowi. Od początku zresztą są w tej sprawie duże rozbieżności. DAZN podał, że mecz Juventus-Napoli obejrzało 1,1 mln ludzi. Według Audiotelu ta liczba wyniosła jedynie 444 tysiące.

POPRAWA JAKOŚĆI

DAZN, gdy latem nabył prawa do Serie A, zwiększył cenę pakietu aż do 29 euro (wcześniej 9,99). Włosi nie mają dużego wyboru, bo tylko 3 z 10 meczów pokazuje Sky. Nie są to hitowe starcia, a mimo to coraz więcej ludzi rezygnuje z głównego nadawcy. Jak to napisał jeden z kibiców: nie wystarczy pokazać na ekranie reporterkę Dilettę Leottę, by tłum masowo podpiął karty.

Sprawą niepokoją się oczywiście władze Serie A. Jesienią tak dużo było krytyki wokół DAZN, że pod koniec listopada doszło do spotkania szefów platformy z ministrem rozwoju gospodarczego, Giancarlo Giorgettim. Brytyjczycy pokazali szereg dokumentów, potwierdzając inwestycje technologiczne. Jeszcze w tym samym miesiącu odpalili mecze w jakości 1080p, za co wcześniej zbierali cięgi.

"SPRAWDZAM" W STYCZNIU

To ciągle jednak nie odwraca narracji wokół tego, że nowej platformie daleko do jakości jaką przez lata wypracował Sky. Niezadowolony jest chociażby Telecom, operator telefonii komórkowej we Włoszech. Główny dystrybutor, który włożył w DAZN 1,1 miliarda za trzyletnią umowę, wystosował pismo o renegocjację kontraktu. Wpływy nie są takie jak zakładano. Kolejne posiedzenie w tej sprawie zaplanowane jest na 17 grudnia i raczej nie wygląda to optymistycznie.

W tej chwili sytuacji DAZN we Włoszech mocno przypatruje się Amazon. Amerykański gigant od kilku lat rozszerza politykę inwestowania w prawa sportowe. Miał swoje wpadki z transmisjami US Open, ale od pewnego czasu wydaje się, że jest najlepiej przygotowany, by udźwignąć to technologicznie.

To on we Francji uratował kontrakt na pokazywanie Ligue 1, wykorzystując zastój na tamtejszym rynku. On zresztą ma też we Włoszech część Ligi Mistrzów. Odkupienie praw od DAZN cały czas zgłasza też Sky, czyli w skrócie: wszyscy czekają na kolejne wielkie tąpnięcie i dobicie rywala.

W międzyczasie włoski regulator Agcom dał brytyjskiej platformie czas do stycznia, by w specjalnych raportach wykazała w jaki sposób poprawiła jakość transmisji i moc serwerów. Pięć miesięcy po rozpoczęciu kontraktu nadal wygląda to jak poligon doświadczalny.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Żebrak pięknej gry, pożeracz treści, uwielbiający zaglądać tam, gdzie inni nie potrafią, albo im się nie chce. Futbol polski, angielski, francuski. Piszę, bo lubię. Autor reportaży w Canal+.