Z tym raperem to dużo powiedziane, bo choć Sean Combs zapisał swoją historię na scenie i nawet jeszcze w ubiegłym roku wydawał album, głośniej jest o nim od pewnego czasu z uwagi na zarzuty o handel ludźmi i napaści na tle seksualnym, szokujące nagranie z pobicia Cassie czy podejrzenia dotyczące zaangażowania w śmierć 2Paca.
Aresztowanie, do którego doszło w poniedziałek na Manhattanie, wisiało w powietrzu. W marcu agenci federalni zrobili nalot na posiadłości Diddyego w Miami i Los Angeles, co miało związek ze sprawa o handel ludźmi i przestępstwa seksualne. Wcześniej został oskarżony przez byłą partnerkę – Cassie o gwałt i stosowanie przemocy. Później gruchnęła wiadomość, że Combsa pozywa producent Lil Rod (m.in. w związku z molestowaniem). Na przestrzeni ostatnich miesięcy oskarżenia miały charakter wręcz masowy. Dotyczyły głównie przestępstw na tle seksualnym.
No i Diddy w końcu został zatrzymany. Jak poinformował prokurator Damian Williams – akt oskarżenia zostanie dopiero odtajniony. Więcej do powiedzenia ma pełnomocnik aresztowanego, który zwracał uwagę, że jest rozczarowany, bo w grę wchodzi niesprawiedliwe ściganie zasłużonego filantropa.
I niby nie ma co ferować wyroków, ale nie da się ukryć, że klimat wokół Diddy'ego przypomina ten, jaki wcześniej był wokół R. Kelly'ego...
Zobacz także:
Policja weszła do domu Puff Daddy'ego. Raperowi postawiono straszliwe zarzuty
Będzie dokument o skandalu wokół Puff Daddy'ego. Robi go... gwiazda rapu
R. Kelly skazany na 30 lat więzienia za handel ludźmi i wymuszenia