Skok na głęboką wodę i spełnienie ambicji. Milik bierze rozwód z Napoli

Zobacz również:Osobowość, pewność siebie, technika. Sebastian Walukiewicz i rok na wielki skok
ArkadiuszMilik-1209933463-1.jpg
Fot. Francesco Pecoraro/Getty Images

Bezwzględny prezes Napoli Aurelio De Laurentiis stawia sprawę jasno – przyjmuje największą ofertę za Arkadiusza Milika albo ten przez rok siedzi na ławce rezerwowych. Z nim nie ma zabawy w półśrodki ani pożegnań w zgodzie. Jesteś w rodzinie albo poza nią. Przynajmniej wiemy, że polski napastnik zaczerpnie tak potrzebnego świeżego powietrza w nowym miejscu, najpewniej mistrzu kraju Juventusie.

Może najlepiej zacząć od sytuacji Milika. Jego kontrakt wygasa za dziesięć miesięcy, w styczniu mógłby już związać się umową z nowym pracodawcą, a 26-latek zdecydowanie zamierza poszukać nowych wyzwań. Dobrze czuł się w Neapolu, czasem dziwactwa i specyficzne zasady klubu dawały się we znaki, ale wiedział, że to fenomenalne miejsce do gry w piłkę. No właśnie, tylko w sytuacji, kiedy możesz liczyć na kluczową rolę w klubie. A tego mocno mu brakowało. Miał w sobie poczucie niedosytu, gdy w ogóle nie wychodził na Liverpool, był zmiennikiem z Barceloną czy dostawał kilkanaście minut z Salzburgiem. W najważniejszych meczach był na drugim planie – jak w finale Coppa Italia, gdy wszedł na 23 minuty. Później wykorzystał decydującą jedenastkę, lecz Arkadiusz Milik w Neapolu nie chciał być alternatywą.

Jeśli odejdzie już teraz latem, pożegna się jako najlepszy strzelec Napoli w Serie A z 11 trafieniami. Zresztą to drugi sezon z rzędu, gdy zdobywa najwięcej ligowych bramek w ekipie ze Stadio San Paolo, rok temu było ich 17. Bo kiedy już występował od pierwszych minut, to bronił się. Ale pewnych rzeczy nie przeskoczy: nigdy nie stałby się ważniejszy od dwóch ludzi będących w sercach neapolitańczyków – najlepszego strzelca w historii klubu Driesa „Ciro” Mertensa oraz wychowanka Lorenzo Insigne. W nich Neapol jest zakochany na zabój.

Może stąd chęć wyjścia poza hierarchię. To sufit, który trudno przebić, niezależnie od tego, ile goli by się strzeliło. Tymczasem Arkadiusz Milik opowiadał nam z pasją w oczach, że marzy mu się wejść półkę wyżej. Być w końcu napastnikiem z topu. Takim że kiedy rozmawia się o najlepszych snajperach, on w tej dyskusji się znajduje tak jak Robert Lewandowski. Aby już nie mówiło się o jego potencjale na największe kluby i jednym kroku na szczyt, tylko w końcu sprawdzić się na tym poziomie. Zobaczyć, czy to jego bajka. I stąd ten Juventus.

Nawet jeśli będzie tam trzecim napastnikiem, bo przecież są nietykalni Cristiano Ronaldo oraz Paulo Dybala, to jednak lepiej odgrywać rolę asa w Juventusie niż Napoli. Wejść do szatni pełnej wielkich osobowości, uczyć się od Cristiano, na którym się wzorował, a którego jeszcze nie miał okazji poznać osobiście. Stworzyć z nim duet, bo przecież przy tylu spotkaniach regularnie meldowałby się na końcówki lub odciążał jednego z nich. Widzimy przecież, ile gra Gonzalo Higuain – to 42 mecze w tym sezonie, niemalże 2500 minut. Z tego punktu wyjścia, wstępnej roli rezerwowego, droga jest bardzo krótka, aby świat zaczął o tobie mówić.

Uratujesz jeden mecz w końcówce, może także drugi, rozegrasz dwójkową wspaniałą akcję z Cristiano, nagle wchodzisz na usta tej branży. O Juventusie mówią wszyscy. Nigdy nie wiesz, czy przy gorszej sytuacji kadrowej i dobrej formie, los nie skaże cię na pierwszy skład długofalowo. Wystarczy się obronić na boisku. Nie dziwi nas podejście Milika ani trochę. Wybiera rozsądek. Półka ambitnych, aspirujących mogła się znudzić. Czas dosięgnąć nieba. Od futbolu oczekuje się czegoś więcej: trofeów i gry z najlepszymi. Obcowania z gigantami na każdej pozycji. Wejście do mistrza Italii od dziewięciu sezonów z miejsca daje łatkę wielkiego. A nawet jeśli trzeba stamtąd spadać, to i tak w ciekawe miejsce. Kiedy Stara Dama żegnała Moise Keana, wylądował w Evertonie, Kingsley Coman w Bayernie, a Simone Zaza w Valencii.

Kolejny ciekawy wątek w kontekście przenosin do Turynu to osobowość Cristiano Ronaldo. Akurat Milik zawsze podziwiał go jako napastnika, ale też człowieka, który niczego nie pozostawia przypadkowi. Z chęcią przeczytał jego biografię i wybierał z niej interesujące elementy dla swojej kariery. Zrozumiał, że trzeba włożyć dodatkowo i zainwestować w siebie. Nie polegać jedynie na klubowym fizjoterapeucie, ale też zadbać o swojego. Nie być minimalistą, bo klub pozostawia dużą swobodę. Otoczyć się specjalistami z wielu dziedzin, aby mądrze poprowadzili twoją drogę oraz abyś jak najlepiej zadbał o swój organizm. Przekonał się, że za swoją karierę jest odpowiedzialny sam, ale powinno na nią pracować znacznie więcej osób.

„Milik w Juventusie, założymy się?” – brzmiała jedna z ostatnich okładek Tuttosport. Problemem pozostaje jedynie to, na jakich warunkach odejdzie. Akurat w Neapolu rządzą wytrawni biznesmeni, stawiający na kwestie honoru, więc nie pozwolą, aby największy rywal dyktował im warunki. Można wrzucać żartobliwe docinki, że to miasto mafijne, ale akurat tam nikt nie przystanie na grę na czyichś zasadach.

SSC Napoli v Udinese Calcio - Serie A
Francesco Pecoraro/Getty Images

Najbardziej wymowne były słowa Aurelio De Laurentiisa, który wyłożył kawę na ławę w kwestii reprezentanta Polski: „Milik jest na rynku transferowym. Od dawna pytam go, czy powiększamy i przedłużamy umowę. A on jest jak sfinks. Patrzy na mnie i nie odpowiada. Jeśli ktoś go chce, niech zapłaci. Pójdzie tam, gdzie dadzą nam najwięcej. Nie będzie żadnych zniżek. W przeciwnym razie zostaje tutaj i wtedy musi zasłużyć na uwagę trenera. Ryzykuje, że nie będzie na niego stawiał”.

W Neapolu potrafią wywierać presję. Założyli sobie, że chcą za Milika 40 milionów euro, ale wiemy, że Juventus nie zapłaci tyle za zawodnika z wygasającym kontraktem. W grę wchodzi jeszcze wymiana za Federico Bernardeschiego, ale sam atakujący nie zdecydował, czy interesowałby go ten kierunek. Napoli straszy, że przyjmie w takim razie oferty innych klubów. Tym bardziej, że zdaniem La Gazetty dello Sport na stole są również propozycje z Atletico Madryt oraz Tottenhamu. Dziennik nawet oszacował szanse na rozwiązanie tej sprawy: 60 procent na finisz w Turynie, 30 na Madryt, pozostałe 10 na Londyn.

Sprawa Milika stała się telenowelą, a przeciąganie sznurków może jeszcze trochę potrwać. W tym samym artykule czytaliśmy, że Polak odrzucił propozycję kontraktu Napoli za 4 miliony euro za sezon. Aktualnie miałby zarabiać rzekomo 2,5 mln, ale wiemy jak to jest z domniemywanymi pensjami u Włochów.

W każdym razie, już został przyklepany jego następca i to za rekordową kwotę w historii klubu. Napoli jeszcze nigdy nie wydało tyle co na 21-letniego Victora Osimhena z Lille. Nigeryjczyk miał kosztować 50 milionów euro w podstawowym pakiecie, a bonusy mogą gwarantować kolejne 30 milionów Francuzom. Żaden Afrykańczyk w historii nie kosztował tak wiele. Osimhen będzie ciekawą alternatywą dla aktualnych możliwości Napoli, czyli szybkości i dynamiki Mertensa oraz potężnego strzału Petagnii, który wróci z wypożyczenia ze SPAL.

Nigeryjczyk przychodzi z nadziejami jak swego czasu Milik. W młodym wieku jako wysoki, przebojowy, szybki napastnik mogący również występować na obu skrzydłach. W Lille zakończył sezon z 18 bramkami i 6 asystami. To może być hit na skalę całej Serie A, dlatego warto przyglądać się rozwojowi Nigeryjczyka, który chce pójść śladami Edinsona Cavaniego.

Sam Gennaro Gattuso nie krył się ze słowami, że Arkadiusz Milik potrzebuje zmiany scenerii, a klub może zrobić niewiele więcej, aby go zatrzymać. Choć Neapol nie zrobił mu nic złego i odnalazł się w tym miejscu, potrzebuje nowego otwarcia i nowych impulsów. Wydaje nam się, że bez względu na obrany kierunek to będzie słuszna decyzja Polaka. Neapol nie mógł mu już zaoferować wiele więcej. Dał wielką radość przy okazji ostatniego Pucharu Italii, lecz ambicją Milika jest, aby takie wieczory nie były okazjonalne. Pewnie przed nami kilka tygodni wojen negocjacyjnych, ale nie ulega wątpliwości, że ten rozdział się kończy. Milik zamierza budować swoją pozycję gdzie indziej, najchętniej w Turynie obok Cristiano Ronaldo.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Uwielbia opowiadać o świecie przez pryzmat piłki. A już najlepiej tej grającej mu w duszy, czyli latynoskiej. Wyznaje, że rozmowy trzeba się uczyć. Pasjonat futbolu i entuzjasta życia – w tej kolejności, pamiętajcie.