Już niebawem na rynku pojawi się 799919, nowy album Spinache'a. Na nim też pojawi się pierwszy po latach wspólny utwór gospodarza z Cezetem aka Czizzem, z którym nagrywał niegdyś w ramach łódzkiej grupy Thinkadelic. My krótko przedstawiamy jej historię.
Niepublikowane nigdy zwrotki czy podkłady to niezła gratka dla najwierniejszych fanów każdego rapera. Ci, którzy regularnie słuchają Spinacza, pewnie zajarają się tym, że łodzianin wyciągnął z szafy swoje instrumentale sprzed dwudziestu lat i postanowił zbudować na nich nową płytę, przenosząc ich na chwilę do produkcyjnej estetyki lat 90.
Ta siłą rzeczy wiąże się z działalnością Thinkadelic, czyli nieco zapomnianym acz legendarnym już składem, który kładł podwaliny pod łódzki rap. Romantyzowanie tej historii kazałoby dobitnie zaznaczyć, że Spinache i Czizz kumplowali się już w zerówce, ale nie popadajmy w takie tony. Najważniejsze, że na przełomie podstawówki i liceum do ich codziennych, małolackich zajawek dołączyło tworzenie muzyki. Dodajmy – wraz z ojcem tego drugiego, który zaczął działać w grupie pod pseudonimem, jakżeby inaczej, Senior.
To zaowocowało self-title'owym materiałem z 1996 roku, którego nawet po wielu lat da się słuchać z całkiem sporą przyjemnością – głównie dlatego, że nawijki nie brzmią tu jak bolesny obowiązek. Nawet te wprawki sugerują, że od początku nie było tu tylko amerykańskiego osłuchania, ale też naturalny skill na majku, który był z biegiem lat rozwijany.
Najważniejszym wydarzeniem w historii składu okazał się jednak późniejszy o dwa lata długograj Lek, wydany pod szyldem B.E.A.T. Records. Dla sceny album był nie do końca zrozumiałym novum (pamiętajmy, że wówczas prym w rapowym światku wiodły mocno uliczne klimaty), dla chłopaków zrozumiałą kontynuacją obranego kursu. Duet bawił się rymami i flow na jazzujących bitach, a do tego zapraszał do współpracy chociażby Krystynę Prońko. Nic dziwnego, że przez lata padały pytania dotyczące niespotykanej medialności i komercjalizacji.
Nie ma żadnej przesady w stwierdzeniu, że Thinkadelic zaczęło uchodzić za ugrzecznioną grupę (ba, w jednej z recenzji padło nawet zdanie, że panowie są... zbyt przystojni), ale nie było to prawdą, co udowadnia Obiecana ziemia z 2000 roku. To właśnie ten materiał pokazał, że chociaż rap łodzian mieni się barwami i nie rości sobie praw do napinki, to jednak umie być bardzo konkretny – np. wtedy, gdy idzie o własne miasto.
Jak to jednak w życiu – coś się kończy, coś się zaczyna, czasem nawet w jednym czasie. Członkowie składu równolegle ogarniali Obóz TA. Pozostał przelot muzyczny i częste przecinki na bitach, ale prymarna grupa straciła na znaczeniu. Dziś, sporo lat po tych wydarzeniach, Spinache robi karierę na własną rękę i znowu puszcza w miasto solo. Będzie słuchane, macie to jak w banku.
