CZWARTY SEKTOR: Galaktyka Verstappena, nijakość Sainza i teatr Wolffa

Zobacz również:CZWARTY SEKTOR: Hamilton po raz setny, kosztowny błąd Lando. Rosja była szalona!
Max Verstappen
Fot. Dan Istitene/Formula 1 via Getty Images

Kanada wróciła po covidowym limbo i dostarczyła nam emocji, tylko szkoda, że więcej było ich sobotę niż w niedzielę. Co wiemy po Grand Prix na torze w Montrealu?

Za nami, na ten moment, najlepsze kwalifikacje tego sezonu. Wyścig nie był najgorszy, nie był najlepszy. Miał momenty, ale zwycięzca był praktycznie niezagrożony. Wiele też dowiedzieliśmy się o Carlosie Sainzu, a i Ferrari pokazało dawno niewidziane oblicze. Niektóre rzeczy się jednak nie zmieniają.

1
Max w innej galaktyce

W 2021 roku doszło do zmiany. Do tej pory trwaliśmy w uniwersum Lewisa Hamiltona. Brytyjczyk dzielił z pomocą Mercedesa, ale na każdego musi przyjść czas. Max Verstappen rósł w cieniu giganta i teraz przenieśliśmy się do jego świata.

Latający Holender nie jest tutaj żadną przesadą. Red Bull dostarcza mu kolejny rok narzędzia, a ten czaruje miliony ludzi przed telewizorami. Sześć zwycięstw w tym roku. Nieprawdopodobna dominacja w Kanadzie. Pewność, która cechuje największych. Max wszedł na wyższy poziom po pozbyciu się presji tytułu. Gdy mówił tak po zeszłym sezonie, mieliśmy prawo mu nie wierzyć. Teraz jednak wygląda na to, że jazda ze spokojną głową dopełniła jego wyniesienie do stratosfery.

Charles Leclerc ze swoimi problemami silnikowymi wystawił w Kanadzie piłkę do pustej bramki. Dlaczego? O tym nieco później. Verstappen nie kombinował i przywalił wprost w środek bramki. Stracił jedynie jeden punkt, ale w ogólnym rozrachunku uciekł Monakijczykowi jeszcze dalej. To są te wyścigi, gdzie może decydować się los tytułu, a zawodnik Red Bulla dowozi na niesamowitym poziomie. Bezbłędny przez cały weekend bezlitośnie wykorzystuje problemy przeciwnika.

Ktoś może powiedzieć, że przesadzam i ta gloryfikacja niezbyt przystoi. OK, to czas na suche fakty. Na ten moment Leclerc wygrał dwa wyścigi w tym sezonie. Obu Max nie ukończył. Jasne, w obu raczej niewielkie były szanse na triumf obecnego mistrza świata, jednak sześć razy to kierowca Ferrari wygrywał kwalifikacje, a tyle samo na pierwszym stopniu podium stawał Holender. Czy to strategicznie, czy czystą prędkością, czy czymkolwiek innym: Verstappen w tym momencie jest najlepszym kierowcą w stawce, a Charles jeszcze goni.

Czy uda się to w tym sezonie? Jeżeli chodzi o głowę i skillset – bardzo możliwe. Większe wątpliwości budzi we mnie jego zespół i… drugi z kierowców.

2
Zabrakło… no właśnie, czego?
Ferrari - Carlos Sainz
Fot. Bradley Collyer/PA Images via Getty Images

To mógł być ten weekend. Carlos Sainz nie może być zadowolony z tego jak przebiega ten sezon w Ferrari. Błędy w połączeniu z pechem torpedują pozycję, którą Hiszpan mozolnie budował przez ostatnie trzy sezony. Przecież był świetny, wszystko układało się idealnie, co zapewniło mu kontrakt życia. Leclerc jednak miał inne plany i od początku sezonu nie pozostawia wątpliwości, kto walczy o najwyższe laury z odpowiednimi narzędziami.

To jednak mimo wszystko mógł być ten wyścig. Ta chwila, w której sezon się obróci. Ale nie był. Najpierw błąd w kwalifikacjach, gdzie może Sainz by to wyciągnął, który zrzucił go za Fernando Alonso. Potem wyścig, w którym tempo było naprawdę dobre, a koniec z samochodem bezpieczeństwa dał mu szansę na rzucenie rękawicy Verstappenowi. Problem jednak był taki, że… ona chyba nigdy nie doleciała do celu. Niby Carlos walczył, niby się zbliżał, ale zabrakło ataku. Jednego postawienia wszystkiego na jedną kartę.

Zamiast poprawić swoją pozycję, Chilli utwierdza mnie w przekonaniu, że zwątpiłem w niego bardzo mocno. Jego tempo w końcówce kazało myśleć, co zrobiłby z tym autem Leclerc. Tak samo do głowy przyszedł schemat ataku na końcowych kółkach. Nie uważam, że Monakijczyk byłby w stanie to wygrać. Nadal jednak pasywna postawa Sainza przy atakach i poprzednie osiem wyścigów, nawet po tak dobrym występie, każą to wszystko kwestionować.

Wiara w Carlosa ulatuje z każdym wyścigiem. Widząc, że Leclerc bierze nowe komponenty silnika, w głowie powstał jeden scenariusz – Red Bull to ma. Wydaje mi się zresztą, że nie byłem w tym sam. Może mała nadzieja na walkę pojawiła się przez problemy Pereza w kwalifikacjach, a potem po ostatnim samochodzie bezpieczeństwa. To jednak byłoby na tyle.

Rozmawiając po nagraniu podcastu z Bartkiem doszliśmy do ciekawego wniosku. Jak wiele musi się stać żeby Carlos w końcu wygrał wyścig? Skoro nawet taka Kanada nie dała mu na to szansy… Do tego też dochodzą ferraryjskie strategiczne demony, które powracają niczym bumerang kolejny raz w tym sezonie. Jednak fundamentalny problem leży w innym miejscu. Nie wierzę w Sainza i mam dziwne wrażenie, że w Red Bullu też w niego, znowu, nie wierzą.

3
Operacja Haas, czyli znowu fiasko
Gunther Steiner - Haas
Fot. Patrice Lapointe ATPImages via Getty Images

Ostatnio rozważałem co nieco na temat Haasa i Alfy Romeo. O ile ten drugi zespół w Kanadzie zaczerpnął świeżego powietrza i pojechał w końcu dobre zawody, o tyle ten pierwszy… Znowu mokry tor dał rewelacyjną sesję kwalifikacyjną. VF-22 w deszczu czuje się, jak ryba w wodzie. Zablokowana trzecia linia i cudowne miejsce startowe do walki o wysokie punkty. Jednak Kevin Magnussen sam się nadział na Lewisa Hamiltona, a Mick Schumacher znowu miał problemy z autem. Drugi przypadek jest bez winy, ale pierwszy został rozegrany fatalnie.

Pierwsza sprawa to brak dobrego timingu we wszystkich decyzjach. Gdyby sędziowie zmusili Magnussena do zjazdu po nowe skrzydło okrążenie później – byłby w lepszej sytuacji. Prawda jest jednak taka, że w zespole Gunthera Steinera kolejny raz operacyjnie nic nie zadziałało. Fatalna decyzja o trzymaniu się strategii na jeden pit stop pogrzebała Duńczyka. 63 okrążenia na jednej oponie musiały się skończyć absolutnie ostatnią pozycją.

To znowu są dokładnie te same problemy, znowu nie ma odpowiednich działań i znowu to wygląda jak decydujący element tracenia punktów możliwych do zdobycia. Czas na zmiany w Haasie, bo to nie jest pierwszy raz, kiedy wątpliwe decyzje zabierają szansę na lepszy wynik lub, jak w tym wypadku, jakiekolwiek recovery.

4
Mercedes i (teatralne) problemy
Toto Wolff
Fot. Clive Mason/Formula 1 via Getty Images

Był teatr w Baku, było mówienie o problemach. Pojawiła się dyrektywa techniczna i… Toto Wolff dalej wali pięścią w stół. Problemy z podskakiwaniem bolidów miały być rozwiązane inaczej, przynajmniej w głowach ludzi z Mercedesa. Jednak powrót na równiejszą nawierzchnię sprawił, że Srebrne Strzały znowu wyglądały lepiej.

Przypomniała się Hiszpania i fakt, że było znacznie lepiej. Lewis Hamilton znowu był uśmiechnięty, o plecach zapomniał. George Russell z nim na dodatek przegrał, bo w kwalifikacjach poszedł all-in i zmienił opony z przejściowych na suche. Wielki szacunek dla George’a, bo kolejny raz udowadnia, że ma papiery na bycie kimś wielkim. Nawet gdy przegrywa, to i tak zostawia lepsze wrażenie od Lewisa.

Dodatkowo czeka nas saga z byłą pracownicą Mercedesa, która jest obecnie w FIA. Pojawienie się wsporników, na które zezwoliła nowa dyrektywa, było co najmniej dziwne. W czwartek papier, w piątek poprawki. To będzie trudny temat, bo nie da się odnieść innego wrażenia, niż takie, że Mercedes posiadał wcześniejszą wiedzę. Poza tym zespół usunął wsporniki bojąc się… protestów i dochodzeń.

Binotto jest zaniepokojony i czeka na wyjaśnienia, a Wolff robi z siebie ofiarę. Strasznie się gubi Mercedes w tym roku w kwestiach politycznych. Brak pozycji siły pokazuje wszystkie wady.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Fanatyk Formuły 1, ale praktycznie obok żadnego sportu nie przechodzę obojętnie. Współtwórca największego podcastu o królowej sportów motorowych w Polsce - Budnik i Pokrzywiński o F1. W newonce.radio współprowadził PIT STOP.
Komentarze 0