CZWARTY SEKTOR: Super Max... znowu. De Vries nokautuje Latifiego

Zobacz również:Druga połowa „formułowego” spektaklu. Brytyjsko-holenderski pojedynek w cieniu liczb
Max Verstappen
Fot. Mark Thompson/Getty Images

Włoska ziemia nic nie zmieniła. Ferrari nie zostało odczarowane, bo to wciąż Verstappen jest magiczny. Holender nie dał nikomu szans i wygrał piąty raz z rzędu.

Po weekendzie we Włoszech dla fanów Ferrari pocieszający jest jedynie fakt, że w Scuderii udało się w końcu przejechać weekend bez większych błędów. Dodatkowo przekonaliśmy się, że Nicholas Latifi to niezły hamulcowy i o tym, że Porsche jednak nie dogadało się z Red Bullem

1
Azymut na rekord
Max Verstappen
Fot. Dan Istitene/Formula 1 via Getty Images

Wydaje się, że nikt ani nic nie jest w stanie zatrzymać Maxa Verstappena. Marsz od zwycięstwa do zwycięstwa trwa w najlepsze. Nieważne są typy torów, wielkość przewagi lub straty Red Bulla. On i tak jest tym X factorem, który finalnie tworzy różnicę. Praktycznie bezbłędny, latający nad torem. Holender bawi się Formułą 1 i słychać to w każdym wywiadzie czy komunikacie radiowym. Trudno mi już nawet pisać te akapity na jego temat, bo za każdym razem się powtarzam. Po prostu zaczyna brakować superlatyw. Niesamowity duet Max-samochód nadal trwa i jest jeszcze lepszy niż w 2021 roku. Trzech wygranych w sześciu wyścigach potrzebuje do nowego rekordu. Jeszcze nikt nie wygrał czternastu wyścigów w jednym sezonie. Obecnie dzierżą go do spółki Schumacher z Vettelem, mając o oczko mniej. Wydaje się, że może zostać on nieźle wyśrubowany.

Co do tytułu, bo tutaj pojawia się możliwość rozstrzygnięcia mistrzostwa już 2 października w Singapurze. Jest to bardziej teoria niż realna możliwość. Żeby to się stało, Max musi wygrać, co akurat wydaje się najłatwiejsze w całej układance, a Leclerc być dziewiąty lub niżej. Chyba że kierowca Red Bulla dorzuci jeszcze najszybsze okrążenie, to nawet przy ósmym Monakijczyku zapewni sobie tytuł. Wszystko wskazuje na to, że to w Japonii Holender przypieczętuje swój drugi tytuł. Niesamowita symbolika, biorąc pod uwagę rolę Hondy, która jest obecnie partnerem widmo zespołu z Milton Keynes. Może to się zmieni, ale o tym chwilę później.

2
Żółty nie przyniósł szczęścia
Ferrari - Carlos Sainz
Fot. Bradley Collyer/PA Images via Getty Images

Ferrari w tym roku świętuje 75-lecie istnienia. Monza obchodzi setne urodziny. Włosi z tej okazji postawili na okolicznościowe malowanie auta z domieszką żółtych elementów. Zabrakło oczywiście fantazji oraz odwagi w ortodoksyjnym do przesady Ferrari. Tak czy siak — było ładnie, ale mogło być lepiej. Podobnie zresztą, jak i na torze, ale realnie to tylko w osobie Carlosa Sainza. Leclerc znowu wygrał kwalifikacje, co nie przełożyło się na wygraną. Sainz startował z końca stawki po karach za silnik i dosłownie frunął przez stawkę. Samochód bezpieczeństwa, mocno kontrowersyjny, zabrał mu podium. Hiszpan zasłużył na nie w tym wyścigu jak mało kto. Szkoda.

Co dalej w Maranello? Pewnie walka o pojedyncze triumfy, ale jasno powinni oddzielić ten rok grubą kreską. Nie powinni wydać nawet jednego euro w kierunku rozwoju tej konstrukcji. Tu już nie ma co zbierać i czas rzucić wszystkie siły na 2023 rok. Mercedes nie będzie próżnował, a Red Bulla to zostało gonić. Pojawiają się plotki o potencjalnym wyrzuceniu Mattii Binotto. Uważam, że to nie jest dobry pomysł. Za to, że szef Ferrari rzuca puste frazesy i broni swojego zespołu, nawet jeśli robi to absurdalnie, nie można go winić . Taka już jego rola. Toto Wolff wielokrotnie brzmiał, jakby postradał zmysły. Włoch zrobił najlepszą robotę od lat. Ferrari w końcu realnie zbudowało auto, które miało szansę powalczyć o mistrzostwo. Nie widać lepszych kandydatów, chyba lepiej poczekać. Patrząc na ten rok – to może się mimo wszystko opłacić.

3
Nicholas Latifi has left the chat
Nicholas Latifi
Fot. Bryn Lennon/Getty Images

Taka informacja powinna się nam wszystkim pojawić przed oczami. Tylko że czatem w tym wypadku jest Formuła 1. Kanadyjczyk niespodziewanie dostał sprawdzian, który doszczętnie pogrzebał jego szansę, na pozostanie w Williamsie. Alex Albon dostał zapalenia wyrostka w sobotni poranek, co wyrzuciło go z reszty weekendu. W jego miejsce zawołano Nycka de Vriesa. Mistrza Formuły 2 z 2019 roku i pierwszego mistrza świata Formuły E z sezonu 2020-2021. Holender dzień wcześniej jechał poranny trening w barwach Astona Martina. Wejście na ostatni moment i realna godzina na przygotowanie przyniosły zaskoczenie. Latifi odpadł w Q1, a Nyck przeszedł dalej. W wyścigu nie było lepiej dla Kanadyjczyka. Jego tymczasowy kolega z zespołu dowiózł dwa punkty w swoim debiucie.

Jeżeli jeszcze ktoś na świecie miał wątpliwości, to chyba je stracił. Nicholas po trzech sezonach w F1 dostaje oklep od absolutnego debiutanta. Faceta, który mylił przyciski na kierownicy, a fizycznie nie był zupełnie gotowy na to wyzwanie. Po wyścigu wyciągali go przecież z auta, bo nie mógł podnieść rąk przez zdrętwiałe ramiona. Holender otworzył sobie autostradę do Formuły 1. Natomiast Latifi trzasnął sobie sam drzwiami przed nosem. Przerażająco słaby jest Kanadyjczyk i udowodnił, że zabiera zespołowi cenne szanse walki o punkty. Jost Capito powinien dobrze spojrzeć na umowę z Panem Lavazzą. Ta zamiana powinna nastąpić już w Singapurze.

4
Porsche jednak mówi nie… na ten moment
Max Verstappen
Fot. Remko De Waal/ANP/Sipa USA via PressFocus

Niemiecki producent flirtował z Red Bullem już kilka miesięcy. W większości medialnych doniesień wszyscy spijali sobie z dziubków. Porsche miało kupić 50% udziałów w zespole, partnerstwo, tęcza, jednorożce. Jednak gdzieś po drodze coś się zmieniło. W Milton Keynes zmieniono zdanie i odrzucono ofertę. Co o tym zdecydowało? Trudno orzec, bo wszyscy są mocno lakoniczni w tej sprawie. Christian Horner twierdził, że Porsche chciało po prostu zbyt wiele, a niektóre media sugerują, że ratował on własny tyłek, starając się przewrócić deal z Porsche. Prawda leży pośrodku i pewnie z czasem dowiemy się, o co tam poszło.

Niemcy nie składają broni. Mówią o szukaniu innych możliwości. Wiele osób twierdzi, że w Zuffenhausen nie są w stanie zbudować silnika do F1. Na to patrzyłbym z przymrużeniem oka, bo brzmi to absurdalnie. Mówimy o gigancie motoryzacyjnym i wielkim innowatorze w tym świecie. Jeżeli zechcą, to zrobią. Teraz tylko pytanie, jak mocno tego chcą. Wielokrotnie udowadniali już światu, chociażby z modelem LMP1 o nazwie 919 Hybrid, że ogranicza ich jedynie wyobraźnia i regulaminy. Czekajmy na rozwój wypadków. Stawiam, że w tej kwestii jeszcze sporo usłyszymy. Przecież przykładowo za wielką wodą jest Michael Andretti, który marzy o F1. Toto Wolff na sesji z mediami przyznał, że przyjście jego zespołu najłatwiejsze byłoby, gdyby przyniósł nowego producenta silników. Mam nadzieję, że ma numer do Zuffenhausen gdzieś dalej niż na recepcję.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Fanatyk Formuły 1, ale praktycznie obok żadnego sportu nie przechodzę obojętnie. Współtwórca największego podcastu o królowej sportów motorowych w Polsce - Budnik i Pokrzywiński o F1. W newonce.radio współprowadził PIT STOP.
Komentarze 0