Czasami żałujemy, że nie jesteśmy amerykańskim medium. Wtedy moglibyśmy mieć dostęp do informacji, o których teraz możemy tylko pomarzyć. To co z tym Black Hippy?
Nieśmiałe Twitterowe przebąkiwania szefa wytwórni TDE o tym, że posiada kilka dysków z nową muzyką swoich podopiecznych zawsze wzniecają w nas odrobinę nadziei na nowy materiał Kendricka… jednak zawsze okazuje się, że to produkcje innych żołnierzy Top Dawg – pisaliśmy jeszcze kilka miesięcy temu, wyliczając artystów, od których zbyt długo nie słyszeliśmy nowego materiału. Tymczasem w sieci pojawiły się doniesienia, jakoby zbliżał się najprawdopodobniej jeden z najgorętszych projektów w historii rapu. I nie, nie przesadzamy.
Zagraniczne rapowe fora zapłonęły zaraz po tym, jak w serwisach streamingowych pojawił się numer U.O.E.N.O. (Remix) od Black Hippy. To stary utwór, bo z 2013 roku, ale jego powrót może oznaczać coś naprawdę dużego. Bo przecież po co TDE miałoby marnować siły na publikowanie kawałków sprzed sześciu lat? Internauci szybko znaleźli odpowiedź na to pytanie: wytwórnia rozkręca falę hype’u, żeby koniec końców wydać oczekiwany od powstania ekipy pierwszy album supergrupy.
Kiedy w 2009 roku postało Black Hippy, jeszcze prawie nikt nie słyszał o Kendricku, Jay Rocku, Schoolboyu czy Ab-Soulu. Ta czwórka szybko doczekała się jednak shoutoutów od największych na scenie – Black Hippy chwalili Snoop Dogg, Dr. Dre i Tech N9ne, nazywając tych kilku młodziaków z L.A. nowym N.W.A. No i wszystko by się zgadzało, gdyby nie fakt, że Black Hippy nigdy nie wydało wspólnej płyty.
Top Dawg Entertainment może i nie posiada najliczniejszej stajni artystów na amerykańskim rynku, ale na pewno jest w topce jeśli chodzi o jakościowych graczy. Black Hippy to konie pociągowe Anthony’ego Tiffitha, a historia ich współpracy pokazuje, że żaden wspólny numer nigdy nie był przestrzelony. Po raz pierwszy raperzy pojawili się razem w numerze Try Me na Schoolboy Truned Hustla, a później było już tylko lepiej: Welcome to C4 Kendricka, Rolling Stone z Setbacks, remix The Recipe czy Vice City u Jay Rocka. Dyskografia supergrupy może i nie pęka w szwach, ale jedną rzecz warto powiedzieć głośno: ta czwórka tworząc wspólny projekt mogłaby zmieść większość sceny.
Skład Black Hippy to zbiór indywidualistów. Kendrick jest jedynym hip-hopowcem, któremu udało się zgarnąć nagrodę Pulitzera. Schoolboya nominowano do Grammy, a swego czasu był jednym z najlepszych gangsta raperów w Stanach. Jay Rock to gość, któremu ciężko dorównać we wbijaniu się w beat, a Ab-Soul? Wariacik, po którym możecie spodziewać się wszystkiego.
Czy album Black Hippy to rzecz, która rzeczywiście może się wydarzyć, czy też lepiej włożyć to między bajki? Jak bardzo nie chcielibyśmy, żeby czwórka z TDE wydała swój krążek, to językiem matematyków prawdopodobieństwo takiego zdarzenia dąży do zera. W 2017 roku Schoolboy Q w jednym z wywiadów zapytany o wspólne nagrywki stwierdził: I can't say we'll be in the studio, getting a Black Hippy album ready—no matter how much y'all want it to happen. People don't understand when you're working on an album, you get into a groove. It's hard to stop that groove and zone you in and that vision you got to jump onto a whole new thing.
Jak realny jest scenariusz, w którym wszyscy członkowie Black Hippy mają zamknięte solowe projekty i mogą skupić się na pracy zespołowej? To mrzonki – panowie na jednym wspólnym projekcie nigdy nie zarobiliby tyle, co na czterech solowych. Niestety chłodna kalkulacja to coś, co często powstrzymuje wspaniałe projekty od urzeczywistnienia. Z tego samego powodu nigdy nie doczekamy się chociażby kolaboracji Kendricka i J. Cole’a.
Nie wiemy czy istnieje aktualnie wydawnictwo, którego chcielibyśmy posłuchać bardziej niż wspólnego albumu Schoolboya, Kendricka, Jay Rocka i Ab-Soula. Album Black Hippy najprawdopodobniej nigdy nie ujrzy światła dziennego... przecież lepiej się pozytywnie zaskoczyć, niż narobić sobie nadziei, prawda?