Na box office wywrócił się już Flash i ostatni Transformersi, a teraz do tej niechlubnej listy dołącza nowy Indiana Jones.
W Disneyu stypa, bo szacowany finansowy wynik otwarcia Indiana Jonesa i Artefaktu Przeznaczenia wynosi około 60 milionów dolarów. Nie trzeba dodawać, że dla filmu, który kosztował ponad pięć razy tyle jest to katastrofa. Nie pomogły ani mieszane recenzje, ani fakt, że jest to seria chyba już nieco przebrzmiała; w końcu Indy był bohaterem młodych widzów, chodzących do kin w latach 80. Już kolejne pokolenie traktowało go jako zajawkę rodziców, a dla genzies poszukiwacz przygód może być postacią zupełnie obcą. Aczkolwiek naszemu recenzentowi Mateuszowi Demskiemu, który widział film w Cannes, podobało się.
Zresztą włodarze Disneya mieli ciarki grozy i przy premierze Małej Syrenki (nasza recenzja tu), i pixarowskiego Między nami żywiołami; ostatecznie oba te filmy jakoś sobie poradziły (Mała Syrenka zarobiła na całym świecie ponad pół miliarda dolarów przy dwukrotnie niższym budżecie, Między nami żywiołami jeszcze się nie zwróciło, zarabiając 188 milionów przy 200 milionach dolarów budżetu, pamiętajmy jednak, że w wielu krajach, w tym w Polsce, film nie wszedł jeszcze na ekrany). Tu może być poważny kłopot z osiągnięciem najniższych zakładanych wyników. Ale nie tylko ta marka mierzy się z problemami roku 2023...
Przecież Flash (recenzja tutaj) po dwóch tygodniach wyświetlania zarobił jedynie 94 miliony dolarów w USA i 123 miliony dolarów na świecie. Transformers. Przebudzenie bestii w drugim tygodniu wyświetlania zaliczyło spadek o 67% – największy w historii całej serii. Wspomniane Między nami żywiołami ma drugie najgorsze otwarcie w historii Pixara – po Toy Story w 1995 roku, ale wtedy marka nie cieszyła się jeszcze taką estymą. A animacja Universalu Miss Kraken. Ruby Gillman zgarnęła w weekend otwarcia 5.2 miliona dolarów. DreamWorks nigdy nie wypuściło filmu animowanego, który miałby gorszy start. No nie jest to najlepszy rok, skoro na czwartym miejscu największych hitów w amerykańskich kinach znajduje się Avatar. Istota wody (recenzja tutaj), który swoją premierę miał jeszcze w grudniu 2022.
Wygląda na to, że pandemiczne przyzwyczajenia widzów i ekspansja serwisów streamingowych dopiero teraz zaczęły zbierać poważniejsze żniwo. Nie lepiej jest w Polsce. Jak podaje branżowy serwis bozg.pl, w pierwszym kwartale 2023 roku w krajowych kinach sprzedano około 12.3 milionów biletów. Przed pandemią, w latach 2018-2019, ten wynik był o blisko 1/3 większy. Spieszmy się kochać kina, tak szybko odchodzą?
Komentarze 0