Gdy cały świat żyje premierą Testing A$AP Rocky'ego i Daytona Pusha T, w Polsce ukazał się również album Tijara i jest to odpowiedni moment, żeby odpowiedzieć sobie na jedno bardzo, ale to bardzo ważne pytanie: czy Malik Montana jest spoko?
Art Brut
Nietrudno o kontrowersje i skrajne opinie, kiedy Malik balansuje na granicy dobrego smaku, rapując wersy: Głębokie gardło mają ponoć te gęsi/Ja sikam na k***y, bo lubię bezcześcić (1-wszy nos) czy podśpiewując w refrenie: K***o, pluj mi na k****a, jaja oblizuj (Mufasa). Rozsądni odbiorcy mogą odbić się od ściany wydrenowanej wizji świata typowej dla hardkorowego rapu; z tymi wszystkimi atrybutami jak ekspozycja statusu majątkowego, polaroidy z półświatka i podejście do kobiet, które Afrojax celnie opisał w jednym z utworów słowami: Ci ludzie o pełnych jajach znają raptem dwa typy kobiet/Matki i k***y. A jak! Innych nie przypomną sobie. Słuchaczom o rozbuchanych ambicjach intelektualnych będzie z kolei łatwo sprowadzić Malika do roli rapera-mema, skoro dziwnie akcentuje i zdarzy mu się walnąć spektakularnego byka w stylu Moje trampki z nazwy, jakbym był chrześcijanem (Lassie wróć).
Ale, ale. To jest po prostu materiał dla koneserów. Każdy, kto sięga po Tijarę musi mieć świadomość, że to nie Pamięć i tożsamość albo Finneganów tren. Dlatego zalecalibyśmy zachowanie daleko posuniętej ostrożności z formułowaniem elitarystycznych czy umoralniających zarzutów. Sztuka marginesu nie jest niczym nowym. Podobnie skrajny naturalizm i wykorzystywanie najprostszych środków wyrazu. W książce Mury Hebronu Andrzeja Stasiuka można znaleźć opis gwałtu na świni, a jakoś nikt nie twierdzi, że nie jest to wielka literatura.
Wyróżnik
Malik posiada genialną umiejętność przekuwania potencjalnych wad w atuty. Z językowych niedociągnięć i obcego akcentu zrobił cechę, która czyni go jednym z najbardziej charakterystycznych i osobnych raperów na scenie. Tematyka, po którą sięga, to niby ten sam typ filmu sensacyjnego, na którym nieraz wcinaliśmy popkorn, ale za sprawą osobliwego operowania językiem polskim, bliskowschodnich naleciałości w refrenach (Mówili, 1-wszy nos) i multikulturowych doświadczeń ma się wrażenie obcowania z czymś wykraczającym poza schemat i sztampę. Swoją drogą, czy to nie ciekawy paradoks, że gość z polsko-afgańskiej rodziny, który pierwsze dwanaście lat przeżył w Niemczech, ma takie wyczucie językowe? Niejeden cwaniaczek śmieszkował z Naaajak, ale to nie jest przypadek, że od tamtego refrenu tak trudno było się uwolnić. Na Tijara podobnych hooków jest w bród. Pierwszy z brzegu? Mieli.
Inna sprawa, że raper postawił tę fortecę, jaką jest Tijara, na fundamentach z bezczelności ultymatywnej. Zarzut, że źle gada po polsku, odbija już w otwierającym numerze (Mówię niepoprawnie po polsku z akcentem, zarabiam więcej niż on z fakultetem). Oskarżenie o seksizm i chamstwo gasi w kawałku 6.3 AMG, nazywając się samemu: aroganckim szowinistą i nowobogackim ciapakiem... Właśnie. Zaproponowany przez niego ton dyskursu etnicznego to jest coś, co zasługuje na osobny akapit.
Trolling
Ubiegłoroczny sondaż CBOS-u pokazywał, że 70 procent Polaków sprzeciwia się przyjmowaniu uchodźców z krajów muzułmańskich. Z roku na rok wzrasta u nas również liczba ataków na tle rasistowskim. I wtedy wchodzi Malik Montana, cały na biało (All white tak, że na widok swędzi nos), i bez skrępowania rapuje Ojciec lekarz, matka adwokat/Ciekawe co powiedzą, że ich córkę robi ciapak albo Przykurzony brudas, co jest gorsze sam już nie wiem/Twoja dupa wali cię po rogach z kozoj**em. Wsadza kij w mrowisko, zastawia sidła, podjudza (hehe). Nie jesteśmy przekonani czy jakakolwiek kampania byłaby w stanie skuteczniej rozbrajać ksenofobiczne nastroje w grupie odbiorców Malika, niż robi to on sam. Już sama jego obecność na scenie przynosi prawdopodobniej więcej społecznych korzyści, niż mogłoby się komukolwiek wydawać.
Real talk
Znalazł się jeden taki, który zarzucił Malikowi pozerstwo i dostał w łeb, ale spokojnie. My nie stąpamy po cienkim lodzie, ponieważ kategoria prawdziwości zawsze wydawała nam się dęta. W ostatecznym rozrachunku nie ma żadnego znaczenia, czy dany artysta jest fejkiem - liczy się zamknięty produkt kultury. Zlitujcie się, Rick Ross był klawiszem, a wszyscy i tak słuchali Teflon Don jak źli. W tej grze chodzi bowiem raczej o charyzmat i stworzenie wiarygodnej kreacji - niezależnie od tego, czy stanowi ona owoc rzeczywistych doświadczeń, czy jest kreacją sensu stricto. Malik Montana, niezależnie od tego jak się go ocenia, to charyzmatyczna postać z magnetyzmem i interesującą biografią, pełną niedopowiedzeń i znaków zapytania. Jest chamski, bezpruderyjny, budzi emocje, a kiedy na scenie pojawia się coraz więcej wymoczków i bezpłciowych chłystków – takie faktory zaczynają stanowić wartość samą w sobie.
Odpowiadając więc na pytanie zadanie w tytule, klasycznie w stylu szkolnej rozprawki: Malik jest spoko i Tijara jest spoko. Chociaż to nie rozrywka dla każdego ani żaden rap dla normalsów. Z tym, że jak ktoś ma ochotę na komedię romantyczną, to sięga po Cztery wesela i pogrzeb, a nie włącza Rocco Invades Poland i marudzi na brak wzruszeń. Wiecie o co chodzi, mordy?