Czy polska scena hip-hopowa jest gotowa na rapera geja?

Zebra Katz.
Ewa Godd/Universal Images Group via Getty Images

Dwie dekady odkąd na Zachodnim Wybrzeżu USA narodziła się undergroundowa scena homo hop i kilkanaście lat po tym, jak pierwszy amerykański raper-gej podpisał kontrakt z dużą wytwórnią – hip-hopowy coming out w Polsce jest wciąż przed nami.

Na poziomie ogółu amerykańska scena długo mogła uchodzić za środowisko radykalnie zmaskulinizowane i homofobiczne. Wystarczy przypomnieć, że Beastie Boys planowali pierwotnie zatytułować debiutancki album Don’t Be A Faggot, a wiele lat później Eminem groził gejom śmiercią w utworze Criminal z The Marshall Mathers LP. Tyle tylko, że Beasties przepraszali później za ignorancję, a Marshall wystąpił z Eltonem Johnem podczas ceremonii rozdania nagród Grammy w 2001 roku.

Światopoglądowa rewolucja, która dotknęła środowisko rapowe w Stanach nie zaszłaby bez ruchu homo hop, jaki pod koniec lat dziewięćdziesiątych narodził się w podziemiu Zachodniego Wybrzeża. Patronem nurtu był Tim'm T. West. Ten aktywista i artysta wychował się w jednej z konserwatywnych rodzin Głębokiego Południa, ale przyjął rymy i beaty jako naturalny dla siebie język wypowiedzi. - Byłem czarnym dzieciakiem z getta. Czemu miałbym nie słuchać hip-hopu? - tłumaczył w jednym z wywiadów. Wkrótce po tym, jak został przyjęty na Uniwersytet Stanforda, wykryto u niego wirusa HIV. Paradoksalnie, diagnoza stanowiła dla niego bodziec, by z jednej strony na poważnie zająć się sztuką, a z drugiej – dać głos społeczności LGBT w obrębie muzyki hip-hopowej. Okoliczności temu sprzyjały. Co prawda rap o rysie seksistowskim i homofobicznym wciąż miał się doskonale, ale intelektualni wykonawcy w rodzaju De La Soul czy A Tribe Called Quest otwierali głowy słuchaczom. W takich warunkach powstał pionierski skład Deep Dickollective, który walczył ze stereotypami, starał się pozbawić określenia faggot pejoratywnego wydźwięku i zdobywał rosnącą popularność w rejonie San Francisco Bay Area.

Duży wpływ na rozwój sceny, której motorem napędowym byli Deep Dickollective, miało upowszechnienie Internetu. Lokalny ruch miał szansę zmienić się w powszechny movement. Pete King, który odpowiadał za imprezy LGBT Pride w okolicach East Bay zwrócił się do kolegi Westa, Juby Kalamka, żeby zorganizować masowy festiwal hip-hopowy o charakterze LGBT. W ten sposób powstał PeaceOut World Homo Hop Festival. Pierwsza edycja wydarzenia (Oakland, 2001 rok) uchodzi za kamień milowy dla całego gatunku. Dodajmy - gatunku, który tak naprawdę nigdy gatunkiem nie był. - Nie chodziło o nowy rodzaj hip-hopu, ale o umieszczenie własnej tożsamości w centrum. To stanowiło zarówno przekleństwo, jak i błogosławieństwo. Homo hop od początku miał być medium, które zmobilizuje queerowych artystów - wyjaśniał West.

Diesel x Boiler Room: Another Basel Event
Mykki Blanco fot. Sean Zanni Getty Images

Miniona dekada była czasem wejścia queer hip-hopu do mainstreamu na całego. Homoseksualni twórcy z Nowego Jorku - jak Mykki Blanco, Le1f czy Zebra Katz - to powszechnie cenieni artyści, którzy mieli niebagatelny wpływ na to, jak wygląda współczesne oblicze gatunku. W 2012 roku Azealia Banks (określana wtedy jeszcze jako the next big thing) ujawniła na łamach New York Times, że jest biseksualna, a Frank Ocean opublikował na Tumblrze list otwarty na temat własnej seksualności. Przyznał w nim, że jego pierwszą miłością był mężczyzna. Kilka lat później Young Thug stanął w awangardzie wykonawców, którzy przełamywali genderowe konwencje w głównym nurcie, wprowadzając modę na noszenie przez raperów damskich ubrań i biżuterii. Na początku 2017 coming outu dokonał iLoveMakonnen - jego singiel Tuesday z gościnnym udziałem Drake’a dotarł w 2014 roku do dwunastego miejsca na liście Billboard Hot 100. Coraz powszechniejsze stało się również wyrażanie poparcia dla społeczności LGBT przez heteroseksualnych wykonawców (m.in. Macklemore’a i Nicki Minaj) czy błyskawiczne dementowanie zarzutów o homofobię, kiedy tylko takie się pojawiały. Przykładem mogą być przeprosiny Offseta z Migos za wers I cannot vibe with queers.

Kultura hip-hopowa nie dzieje się jednak w próżni i ewoluuje w sposób analogiczny do całego społeczeństwa. Opublikowane w 2014 roku na łamach Archives of Sexual Behavior badania naukowców z Florida Atlantic University, San Diego State University i Widener University wskazywały, że akceptacja dla relacji seksualnych osób tej samej płci w USA od 1973 roku wzrosła z 11 do 49 procent. Od 2015 roku małżeństwa jednopłciowe na terenie całych Stanów są legalne.

Tymczasem - jak pokazuje sondaż Stosunek do osób o orientacji homoseksualnej i związków partnerskich przeprowadzony przez CBOS pod koniec ubiegłego roku - w Polsce zaledwie 16 procent badanych uznaje, że homoseksualizm jest rzeczą normalną; 24 procent odpowiedziało, że nie jest rzeczą normalną i nie wolno go tolerować, a 55 procent - że jest wprawdzie odstępstwem od normy, lecz należy go tolerować. Jeszcze w 2001 roku wyniki kształtowały się następująco: 5, 41 i 47 procent.

Opinie na scenie hip-hopowej nie są wyabstrahowane od nastrojów społecznych, uchwyconych w badaniu CBOS-u. Frosti Rege, który oficjalnie zadebiutował w tym roku albumem Young Midas, rozpoczął zwrotkę w cypherze akcji Młode Wilki słowami: Jebać pedałów, komorników i policję. Poproszony o komentarz do kontrowersyjnych wersów, odpowiada: to manifest wolnego słowa, ponieważ kulturowo przepłynęliśmy od skrajności w skrajność. Kiedyś „tak dla homoseksualistów” byłoby równie zadziwiające, jak dziś „jebać pedałów”.

Jak to wygląda od drugiej strony? - Wydaje mi się, że męskie środowisko hip-hopowe odstrasza gejów. Tam obowiązuje profil twardych kolesi, którzy rapują o ruchaniu lasek, wszystko przesiąknięte jest seksizmem i szowinizmem, i to jest coś, co kompletnie nie interesuje osoby LGBT. Ludzie niekoniecznie pchają się tam, gdzie ewidentnie się ich nie chce. Jak najbardziej wyobrażam sobie queerowy rap w Polsce , ale jako zupełnie niemainstreamowy i stanowiący kompletną niszę - uważa Franciszka Sady z Kampanii Przeciw Homofobii.

W Polsce szlaki przeciera póki co Bella Ćwir, okołorapowa drag queen z Elbląga. Gracjan, czyli chłopak, który wykreował tę postać, nie jest szczególnie przekonany do etykietki dragowego projektu. Twierdzi, że chciał stworzyć parodię celebrytki, a teksty pisze o niczym. Równocześnie eksponuje jednak queerowe oraz feministyczne treści i ma na koncie m.in. występ w jednym utworze z MFC i Pikersem. - Regularnie się spotykaliśmy, żeby nagrywać. Są w porządku, mówią: żeby pokazać się ludziom jako Bella, to trzeba mieć jaja. Więc widzisz, tolerancja i otwartość przychodzą czasem z niespodziewanych miejsc – opowiadał Gracjan w rozmowie z dziennikarką Dwutygodnika. Jeszcze kilka lat temu taka współpraca wydawałaby się niewyobrażalna, dlatego można powoli zacząć mówić o pierwszych sygnałach nadchodzącej rewolucji obyczajowej. Zwłaszcza, że takie utwory Belli Ćwir jak Dupsko czy Drogie Ciuchy mają obecnie na YouTube po blisko 300 tysięcy wyświetleń, więc coraz trudniej marginalizować to zjawisko.

- Geje w rapie? To trochę tak, jakby zapytać, czy jest miejsce na kolor żółty na Facebooku. Jestem przekonany, że w Polsce jest raper homoseksualista, ale nie sądzę, żeby środowisko było otwarte. Kiedyś raperzy przyznawali się głownie do prawicowych poglądów, a w tej chwili młodzi utożsamiają się z biznesmenami i inwestują w sprawdzone rozwiązania. Jeśli chodzi o moje podejrzenia na temat, kto mógłby być homo w rapie, powiedziałbym że ja. Nie wyobrażam sobie tylko seksu z mężczyzną – mówi Holak, który jakiś czas temu wydał płytę Dożyłem 25 lat i nie będę nic zmieniał. W jednym z utworów (Literki) gościnnie pojawia się Frosti Rege.

Skąd u części raperów nienawiść do osób o innej orientacji seksualnej? Homoseksualiści bardzo często kojarzą się ze zniewieściałością. Zniewieściałość to słabość, a ludzie będąc zwierzętami, żerują na słabości – tłumaczy Wini.

W polskim hip-hopie wciąż na porządku dziennym jest używanie słowa pedał – często jako inwektywy wyizolowanej od pierwotnego znaczenia, związanego z orientacją seksualną. W ten sposób zarzuty o homofobię odrzucało zresztą wielu raperów w Ameryce, sugerując, że nie stosują określenia faggot w odniesieniu do gejów. I'm not homophobic. I just say faggot and use gay as an adjective to describe stupid shit – twierdził choćby Tyler, the Creator. W polskim hip-hopie nikt się z pedałów w tekstach nie tłumaczy, ponieważ dominuje otwarty konserwatyzm na poziomie obyczajowym – przynajmniej jeśli chodzi o stosunek do homoseksualności. Nie bez przyczyny wiele lat temu Sokół rapował w utworze Życie depcze wyobraźnię: Adoptowane dzieci przez pedałów / Gloryfikacja wynaturzeń, ciągle mało?, a Medium (obecnie Tau) w Rząd Dusz: Tolerancja? To wymysł szatana / Aby na placach zabaw siadał pan i całował pana!

Takie podejście nie jest wyłącznie domeną hip-hopowców. - Parę lat temu w akcji KPH „Ramię w ramię po równość” wziął udział zespół Lao Che. Ich perkusista, Dimon, jest gejem i był wtedy w związku ze swoim partnerem od ośmiu lat. Rodziny, znajomi i oczywiście reszta zespołu o tym wiedziała, ale on, przy okazji naszej akcji, zdecydował się zrobić swój publiczny coming out. Coś, co miało być zrzuceniem ciężaru z barków okazało się bardzo trudnym przeżyciem, zarówno dla niego, jak i reszty chłopaków z zespołu. Natychmiast pojawiło się mnóstwo hejtu. W komentarzach na Facebooku pisano „odlajkowuję was”, „jak mogłeś nagrać płytę o Powstaniu Warszawskim, jak jesteś pedałem” – mówi Franciszka Sady.

Nie powinien dziwić brak nie tyle całej sceny, co choćby reprezentantów homo hopu lub queer hip-hopu w kraju, gdzie 79 procent populacji uważa homoseksualność za odstępstwo od normy. Jeżeli scenę rapową mielibyśmy traktować jako papierek lakmusowy społeczeństwa, nieprędko możemy spodziewać się polskiego Mykkiego Blanco, ale zmiany są nieuniknione. Widać to na przykładzie amerykańskiej sceny, która zaczynała przecież od wspomnianego Don’t Be A Faggot Beastie Boys czy 409 Ice Cube’a z wersami Guys grab a girl, girls grab a guy/If a guy wants a guy, please take it outside. Na przestrzeni ostatnich lat tendencja jednak się odwróciła. I nie chodzi wyłącznie o tak młodych artystów, jak Tyler, the Creator, którego latami oskarżano o homofobię, ale kiedy wydał longplay Flower Boy – rozgorzała dyskusja czy czasem się nie ujawnił. Pojawiły się zaskakujące wypowiedzi ze strony staroszkolnych legend, które w przeszłości nikt nie podejrzewałby o tak liberalny światopogląd. Prodigy z Mobb Deep zapytany o gejowski hip-hop, powiedział wprost, że nie widzi w tym nic dziwnego, ani złego i nie można nienawidzić nikogo ze względu na styl życia. - W czasach, kiedy dorastałem, nie było opcji, żeby ktoś się ujawnił. Było wtedy mnóstwo nienawiści wokół i taka osoba nie otrzymałaby wsparcia - wszystko przez pranie mózgu, któremu byliśmy poddawani – mówił Snoop Dogg. Żadnego problemu z homoseksualnością nie ma Fat Joe: jak jesteś gejem, to jesteś. Pierdol to, jeśli komuś to nie pasuje. Niektórzy idą jeszcze dalej w poparciu dla osób LGBT. Lil Wayne we wspomnieniach Gone Til’ November: A Journal of Rikers zdradził, że podczas pobytu w zakładzie karnym udzielił ślubu parze współwięźniów tej samej płci.

Według danych instytut Dalia, mniejszości seksualne stanowią blisko 5 procent naszego społeczeństwa. To m.in. bardzo wielu artystów i jeszcze więcej słuchaczy, którzy w naszym kraju nadal nie mają możliwości normalnej rozmowy o własnej seksualności w obrębie gatunku, który wypisał sobie prawdziwość na sztandarach. Paradoks?

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz