Na czym polega fenomen rosyjskiego Little Big - twórców viralowego "Skibidi"?

5a92aae7276c4ofull.jpg

Fascynacja stereotypami, pastisz i kicz - to cechy charakterystyczne dla muzyki Little Big. Należy jednak zadać sobie pytanie - na ile są to zabiegi artystyczne, a na ile... słabość?

Postsowiecka estetyka przeżywa peak popularności. Trzy paski na dresie, słowiański przykuc z jabolem w ręce i kołczany prawilności mają swoje pięć minut w modzie ulicznej. Trendy w wystroju wnętrz do złudzenia przypominają polskie mieszkania w blokach z wielkiej płyty lat 80., a techno rejwy w słowiańskim stylu przeżywają drugą młodość. Nie powinna dziwić olbrzymia popularności zespołu Little Big, który w taką stylistykę wpasowuje się jak ulał, a świadczą o tym schodzące jak ciepłe bułeczki bilety na polskie koncerty. Przyjrzyjmy się jednak poczynaniom muzycznym petersburskiej grupy - czy naprawdę jest się czym jarać?

Little Big zadebiutowało na YouTube teledyskiem do Everyday I'm Drinking - było to w 2013 roku. Klip jest naszpikowany rosyjskimi stereotypami - pijaństwo, ortalionowe dresy, niedźwiedzie, tandetne ciuchy, ludowe stroje i tańce. Wykorzystanie znanej i już zbyt często wykorzystywanej konwencji przyjęło się bardzo dobrze, licznik wyświetleń nabił 2 miliony w zaledwie tydzień. Za całym zamieszaniem stali: frontman Ilya "Ilich" Prusikin, Sergey "Gokk" Makarov i niebędące już członkiniami zespołu Olympia Ivleva oraz Anna Kast. Na debiutancką płytę nie trzeba było długo czekać - w 2014 roku swoją premierę miał krążek With Russia From Love. Do tej pory zespół zdążył wydać kolejne trzy albumy - Funeral Rave, Antipositive Pt. 1 i Antipositive Pt. 2, a po drodze narobili sporo szumu.

Swój pierwszy koncert zagrali w klubie A2, będąc supportem przed Die Antwoord. Taki układ jest zupełnie nieprzypadkowy - stylistyka obu grup wydaje się mieć dużo wspólnego. Little Big wypełnili niszę zapotrzebowania na słowiańską wersję Die Antwoord - towarzyszące ich twórczości dziwactwo i tkwiąca w oparach absurdu stylistyka to nie jedyne, co łączy te dwa projekty. Warstwa muzyczna jest również podobna - rave'owe beaty niekiedy zakrawające o chamską muzykę klubową, wykrzykiwane wersy i nieskomplikowane refreny pojawiają się zarówno na Donker Mag, jak i Antipositive. Odnosimy jednak wrażenie, że południowoafrykańskie trio ma trochę więcej do zaoferowania. Ilich twierdzi, że jego zespół tworzy tzw. funeral rave, czyli wymyślony przez siebie gatunek, w którym aspekty polityczne splatają się z satyrą. Dla nas brzmi to jak kolejna gatunkowa wydmuszka, ale mimo wszystko sprawdziliśmy ich dyskografię.

O ile dwa pierwsze albumy są całkiem spójne, choć estetycznie trudne do przełknięcia, to seria Antipositive prezentuje coś zupełnie innego. Grupa zrezygnowała z tworzenia swojego własnego gatunku na rzecz różnorodności - w ten sposób możemy usłyszeć zarówno Little Big w wersji z podziemnego klubu techno, jak i radiowe przymiarki (Love Is Dead), czy okołorapowe próby i tandetne, klubowe disco inspirowane Scooterem. Nas to nie przekonuje, ale biorąc pod uwagę modę na wschodnie brzmienia, sukces Little Big jest zupełnie zrozumiały. Mamy tu w końcu angielski tekst obarczony surowym, rosyjskim akcentem, głównego wokalistę wyglądającego jak rosyjska wersja Ninjy i mnóstwo nawiązań do wciąż bliskich nam postkomunistycznych tradycji i symboli. Skoro można się z czymś utożsamić, to prawdopodobieństwo, że się to sprzeda, wzrasta wielokrotnie. I to jest właśnie case Little Big.

Nie miejmy jednak wątpliwości - nie znajdziemy w muzyce Ilicha i ekipy głębokiego przekazu, a poszukiwanie drugiego dna kończy się na napotykanym na każdym kroku pastiszu i kiczu. Nie jest to wartość sama w sobie, a Little Big równie dobrze mogłoby być muzycznym kabaretem. Utwory bazują na prostych liniach melodycznych (o ile w ogóle się pojawiają), chwytliwych refrenach (Skibidi ua-pa-pa / Skibidi ua-pa-pa-pa-pa / Skibidi ua-pa-pa-pa-pa-pa-pa-pa-pa / Skibidi pa-pa) i naiwnych tekstach będących często frazesami. Kogoś może to śmieszyć, ale humoru z teledysku do Big Dick to jakaś zagłada.

Z Rosjanami często współpracuje Tommy Cash, którego stylistyka nierzadko łączy się z tą Little Big. Wystarczy jednak porównać ich solowe dokonania, żeby dojść do wniosku, że reprezentują nieco inne poziomy - teledyski Tommy'ego intrygują swoją dziwnością i są bardzo estetyczne, a Little Big operuje jedynie tanią i przer*****ą tandetą z niezbyt wyszukanym poczuciem humoru, który często wywołuje u nas ciarki żenady. Skoro tak ma wyglądać angażująca masy rozrywka, to boimy się pomyśleć co będzie kradło serca słuchaczy za kilka lat. Może przebrani za kanciaste postaci z Robloxa raperzy śpiewający o pieprzeniu? Oh, wait...

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Za radiowym mikrofonem w zasadzie od początku istnienia stacji, później był też członkiem redakcji netu. Z muzyką wszelaką za pan brat od dzieciaka.