Decyzja, po której NBA nie była już nigdy taka sama. Mija dekada od szokującego wieczoru z LeBronem Jamesem w roli głównej

Zobacz również:Bezdomny dzieciak znalazł swoje miejsce w NBA. Jak Jimmy Butler stał się liderem
lebron-cleveland-e1594111046389.jpg
fot. Jim Rogash/Getty Images

Dokładnie dziesięć lat temu LeBron James usiadł przed kamerami ESPN i wypowiedział słynne słowa, że „zabiera swój talent na South Beach i dołącza do Miami Heat”. W okamgnieniu stał się najbardziej znienawidzonym sportowcem w Ameryce, ale jednocześnie wykonał milowy krok ku wyjściu zawodowych koszykarzy spod niemal nieograniczonej władzy właścicieli klubów NBA.

Pomysł narodził się kilka miesięcy wcześniej, gdy powszechnie spodziewano się, że wychowany w pobliskim Akronie James, przedłuży kontrakt z Cleveland Cavaliers. Pracujący wówczas w ESPN Bill Simmons dostał e-mail od jednego z czytelników i zainspirowany jego treścią zaproponował szefom stacji pomysł programu, w którym LeBron, owszem, będzie trzymał wszystkich w napięciu do końca, ale ostatecznie ogłosi decyzję, która nikogo specjalnie nie zaskoczy. Gdy jednak Cavs w fatalnym stylu odpadli w play-offach z Boston Celtics, a ich lider zawiódł kompletnie w dwóch najważniejszych meczach tej serii, pomysł został porzucony. Nie na długo.

DZIEŃ, KTÓRY ZMIENIŁ HISTORIĘ NBA

Jim Gray, niegdyś gwiazda telewizji NBC, a wtedy freelancer, zaproponował ESPN wyprodukowanie show o roboczej nazwie „The Decision”, jednocześnie zastrzegając sobie, że tylko on może być prowadzącym, który zada najważniejsze pytanie tego wieczora, co wcześniej ustalił z obozem Jamesa. Gray nigdy nie był zbyt lubiany w środowisku, po części ze względu na zawiść, bo potrafił wytyczyć sobie drogę do eksluzywnych wywiadów z największymi gwiazdami w najważniejszych momentach ich karier. Kilka lat wcześniej zasłynął z rozmów z Kobe Bryantem na temat konfliktu z Shaquillem O’Nealem. Z reguły wyglądało to tak – dostawał „exclusive” od słynnego sportowca, ale umyślnie nie zadawał żadnych trudnych pytań, oczywiście poza tymi ustalonymi wcześniej. LeBron wiedział, że może mu zaufać.

Do emisji na żywo doszło 8 lipca 2010 roku. Program trwał przez 75 minut. Do najważniejszego momentu, który zmienił na zawsze historię NBA, doszło o godzinie 21.28 czasu lokalnego.

Jim Gray zapytał: „Teraz poznany odpowiedź, na którą wszyscy czekają. LeBron, jaka jest twoja decyzja?”.

James: „Jest bardzo ciężko… Tej jesieni zabiorę swój talent na South Beach i dołączę do Miami Heat”.

Na sali przez ułamek sekundy zapanowała cisza, a potem rozległ się szmer zdziwienia. Po czym LeBron dodał: „Do takiego wniosku doszedłem dziś rano. W ten sposób dam sobie szansę na wygrywanie, w najbliższej i dalszej przyszłości. Nie tylko w rozgrywkach zasadniczych, czy też pięć kolejnych meczów. Będę miał okazję do zdobycia tytułów mistrzowskich”.

CIEMNA STRONA MOCY

Podczas transmisji z „Boys and Girls Club” w stanie Connecticut zebrano 2.5 miliona dolarów na cele charytatywne, a później  kolejne 3,5 miliona z wpływów z reklam. To jednak nie miało większego znaczenia dla odbioru programu. LeBron z miejsca stał się negatywnym bohaterem i w zgodnej opinii publicznej „przeszedł na ciemną stronę mocy”.

LeBron w trakcie programu powiedział Grayowi, że „kilkakrotnie zmieniał swój wybór, po raz ostatni tego samego poranka”. Dodał również, że rozmawiał na ten temat ze swoją mamą i ostatecznie bardzo wąska grupa najbliższych osób wiedziała, co postanowił – z przyjacielem z dzieciństwa i najważniejszym partnerem biznesowym Maverickiem Carterem na czele. „To ja byłem architektem tego posunięcia, ale nie obawiałem się ryzykownych posunięć” – wspominał Carter po latach. – Zrobiliśmy coś, czego wcześniej nikt inny nie zrobił. Zebraliśmy mnóstwo pieniędzy na cele charytatywne, a LeBron wziął swoją przyszłość we własne ręce i przekazał decyzję tak, jak sam chciał”.

Sam program był jedynie kulminacją, swoistym daniem głównym, puentującym bodaj najbardziej szalone transferowe lato w historii NBA, gdy kilku czołowych zawodników jednocześnie znalazło się na wolnym rynku, mogąc podjąć decyzję o swojej przyszłości praktycznie bez ograniczeń. Sam LeBron brał pod uwagę kilka klubów. Gdy kończyło się moratorium na oficjalne negocjacje (z ostatnim dniem czerwca), na swoich włościach w Cleveland zgodził się przyjąć delegacje sześciu klubów. Tuż przed północą 1 lipca przed budynkiem IMG zaparkował ekskluzywny Lincoln , z którego wysiedli miliarder Michaił Prochorow, ówczesny właściciel New Jersey Nets z udziałowcem mniejszościowym, słynnym raperem Jay-Z. Gdy mąż Beyonce opuszczał salę spotkań – w drzwiach natrafił na delegację New York Knicks z kontrowersyjnym szefem Jamesem Dolanem, w którego trakcie wturlano poruszającego się na wózku inwalidzkim generalnego menedżera, Donniego Walsha.

KUSZENIE BULLS

James, który ponoć bardzo poważnie rozważał Knicks, miał być mocno rozczarowany ich prezentacją. Następnego dnia swoje pięć minut dostali Los Angeles Clippers, Chicago Bulls i Miami Heat. Bulls wydawali się być bardzo interesującą propozycją, ze względu na młody, utalentowany skład ze wschodzącymi gwiazdami (Derrick Rose i Joachim Noah) na niskich, debiutanckich kontraktach. Grę w Chicago mocno rozważali także dwaj inni „wolni agenci”, kumple LeBrona, Chris Bosh i Dwayne Wade. Cała trójka odbyła telekonferencję cztery dni przed ostateczną decyzją. Wtedy postanowili, że chcą zagrać razem…

Bulls ponoć liczyli się do końca, ale ich działacze nie potrafili wyekspediować kontraktu Luola Denga – jedna z ofert została odrzucona przez Clippers, aby zmieścić cały tercet w limicie salary cap. Dodatkowo prezentacja Heat – z udziałem architekta sukcesów Los Angeles Lakers ery „Showtime”, obecnie prezesa klubu Pata Rileya, trenera Erika Spoelstry oraz legendy zespołu Alonzo Mourninga – zrobiła na LeBronie olbrzymie wrażenie. Riley, znany ze swojej pewności siebie i zdolności przekonywania, rozrysował przed Jamesem wizję pozyskania trzech gwiazd i zbudowania mistrzowskiej dynastii. Jak mówili naoczni świadkowie „ta wizja powaliła LeBrona z nóg”. Ponoć wtedy postanowił, że to będzie dla niego najlepsza opcja.

W tej sytuacji Cavaliers musieli zrobić coś absolutnie wyjątkowego, aby przekonać Jamesa, że nie zmarnuje tam kolejnych lat swojej kariery. W poprzednich sezonach nie potrafili zapewnić mu drugiej gwiazdy, co doprowadziło do frustracji w dwóch kolejnych play-offach, najpierw z Orlando Magic (drużyna Marcina Gortata pokonała ich 4-1), a następnie z Celtics. Właściciel Dan Gilbert próbował przekonać go, że zaproponuje Toronto Raptors wymianę za Bosha, ale LeBron już wiedział z pierwszej ręki, że ten nie ma żadnej ochoty na przeprowadzkę do Cleveland. Gdy Wade i Bosh ogłosili publicznie, że podpisują kontrakty w Miami, niewielu wiedziało, że za chwilę dołączy do nich ten trzeci. On sam jeszcze bił się z myślami, nie odpowiadał na telefony nawet od Wade’a (co bardzo zaniepokoiło obóz Heat, jak przyznał po latach ówczesny asystent Spoelstry David Fizdale), ale ostatecznie wiedział, co będzie miało największy sens.

SPALONE KOSZULKI i WIELKI POWRÓT

Bezpośrednio po emisji programu w ESPN w Cleveland zapanowało swoiste pandemonium. Wściekli kibice zaczęli palić koszulki z numerem „23” i nazwiskiem James na plecach. Gilbert wpadł w furię i na oficjalnej stronie internetowej napisał list otwarty, który do dziś budzi zdumienie swoim radykalnym przekazem i doborem słów. „Jak dobrze już wiecie, nasz niedawny bohater, który dorastał w tym regionie, opuszczonym przez niego w dzisiejszy wieczór, nie jest już zawodnikiem Cleveland Cavaliers. Zostało to ogłoszone podczas przygotowywanej od kilku dni narcystycznej autopromocji, której kulminacja nastąpiła podczas specjalnego wydania programu telewizyjnego, nieporównywalnego z niczym w historii sportu, a nawet prawdopodobnie całej branży rozrywkowej. Oczywiście, jest to dla nas gorzkim rozczarowaniem. Mamy jednak także dobrą wiadomość – właściciele klubu oraz pozostali pracownicy, wierni i lojalni miastu Cleveland, nigdy was nie zdradzili i nie zdradzą. (…) Zwyczajnie nie zasługujecie na tego typu tchórzliwą zdradę. Daliście z siebie tyle, że zasługujecie na więcej. W tym czasie chcę złożyć jedną deklarację. Osobiście gwarantuję, że Cleveland Cavaliers zdobędą mistrzostwo szybciej niż samozwańczy król. Macie to jak w banku. Jeśli do dzisiejszego wieczoru uważaliście, że jesteśmy wyjątkowo zmotywowani, aby ściągnąć tytuł mistrzowski do Cleveland, mogę obiecać, że ta wstydliwa demonstracja egocentryzmu w wykonaniu jednego z mieszkańców tego stanu zwiększyła nasz poziom motywacji. Wybacz, ale to nie działa w ten sposób. Ten szokujący akt braku lojalności ze stromy wychowanego na tej ziemi „wybrańca” wysyła jasny sygnał, czego nie chcemy uczyć naszych dzieci i na kogo nie chcemy, aby wyrosły w przyszłości. Dobrą informacją jest jednak to, że to bezduszne, podłe zachowanie może stanowić antidotum dla tak zwanej klątwy ciążącej nad Cleveland. Samozwańczy król zabierze klątwę ze sobą na południe kraju. I dopóki nie odkupi swoich win względem Cleveland i Ohio, James (i miasto w którym będzie grać) zostanie niefortunnym beneficjentem tego przekleństwa i negatywnej karmy. Sami zobaczycie!”.

Jaki scenariusz napisało życie? James już dwa lata później zdobył tytuł z Miami Heat, następnie dorzucił kolejny, po czym… wrócił do Cleveland i poprowadził Cavs do czterech z rzędu finałów NBA, wygrywając jeden z nich i zapewniając Gilbertowi ukochany tytuł. Odkupił winy? Obecnie walczy o kolejny, ale już z Los Angeles Lakers. Jego decyzja została odebrana jako bardzo kontrowersyjna, ale zmieniła sposób myślenia i układ sił w NBA, gdzie teraz zawodnicy najczęściej sami podejmują decyzje gdzie i z kim chcą grać w przyszłości. Koszykówka po „The Decision” już nigdy nie była taka sama…

PS

Biografia LeBrona Jamesa napisana przez autora tego tekstu jest dostępna TUTAJ

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
W jego sercu na zawsze pozostaje Los Angeles i drużyna Jeziorowców. Marcin Harasimowicz przesyła korespondencję z USA, gdzie opisuje najważniejsze wydarzenia ze świata NBA.