Deszcz, upały, ziąb - 5 momentów, w których Open'er i ładna pogoda nie szły ze sobą w parze

Zobacz również:nghtlou: autentyczność przeżywania emocji (WIDEO)
opener.jpg

Openerowe prognozy pogody zadowoliłyby chyba tylko Palucha, który na ostatniej płycie nawijał, że: nadal nie lubię upałów, wypatruję wciąż deszczy. Szykujcie wszystko, co macie najcieplejsze w szafie.

Co prawda zdarzało się już w przeszłości, że prognozy były dramatyczne, a finalnie na Babie Doły nie spadła ani kropla - to są uroki polskiego wybrzeża. Ale trudno pakować wyłącznie szorty jeśli Open'er zapowiada się tak:

Zrzut-ekranu-2019-07-02-o-13.30.42.png

Aż przypomina nam się Travis, ale nie ten, który będzie gwiazdą festiwalu, ale ci rockmani z Wysp Brytyjskich, których największy hit nazywał się Why does it always rain on me? Oczywiście prawdziwy fan zniesie nawet śnieżną nawałnicę, a ku pokrzepieniu serc przypominamy kilka koncertów Open'era, na których pogoda też dała nam się bardzo we znaki.

1
2007

Pierwszy dzień dał radę, ale drugiego nad Gdynią przetoczył się pogodowy armagedon. Jego epicentrum był koncert Groove Armady, który rozpoczął się o 21 na Main Stage - lało jak z cebra, a mimo to fani pozostali pod sceną (raz, że był to bardzo dobry gig, dwa - po nich grali Beastie Boys i Muse). Jeden z naszych redaktorów wspomina, że w obliczu ulewy zawiązały się niespodziewane przyjaźnie: ludzie wiązali swoje peleryny w jedną całość i tańczyli pod nimi, a wszystko to przypominało wielką gąsienicę. No i nigdy potem na Open'erze nie było aż takiego błota - na Beastie Boys stało się w nim po kostki.

2
2010

To była niesamowita edycja; w końcu jak często Open'er przecina się z... wyborami prezydenckimi? Ostatniego dnia głosowaliśmy, ale przez cały festiwal doskwierały nam afrykańskie upały, porównywalne z tym, co działo się w Polsce w ostatni weekend. Pociliśmy się zwłaszcza na wcześniejszych występach, m.in. Die Antwoord, którzy zagrali wtedy swój pierwszy w historii polski koncert.

3
2011

Line-up był fantastyczny; to wtedy w Gdyni pojawili się m.in. Prince, Coldplay, The National czy James Blake. Natomiast drugi dzień festiwalu był prawdopodobnie najgorszym pogodowo w jego całej historii - lało tak, że Brodka musiała przerwać swój koncert. Z deszczem wygrali za to Brytyjczycy: i legendarni Pulp, i występujący po nich Foals nic sobie nie robili z pogody i odstawili show, którego nie zapomnimy. W kontekście fatalnej aury ironiczne wydaje się to, że dzień na głównej scenie otwierał zespół... Pogodno.

A swoją drogą to był też wyjątkowo zimny festiwal - za dnia temperatura nie przekraczała 15 stopni, w nocy było jeszcze chłodniej. Najgorzej mieli chyba fani 1/2 Outkastu, czyli Big Boia. Nie dość, że przez problemy ze sprzętem mocno opóźnił swój koncert, to jeszcze wiało mrozem.

4
2016

Tej edycji zdecydowanie dobrze nie wspominają fani formacji The 1975, która przez burzę musiała przerwać swój koncert - Brytyjczycy grali na Main Stage ostatniego dnia. Na szczęście późniejsze występy, Bastille, Kygo i długo oczekiwany Pharrell Williams, odbyły się bez problemu. Swoją drogą w tym roku też mają grać The 1975. I też ma padać. Angielski klimat!

5
2017

Wtedy też ostatni dzień nie dowiózł, ale na szczęście nie było takiej masakry, jak w 2011 - siąpiło równomiernie, nieprzyjemnie, lecz na tyle do zniesienia, że doczekaliśmy do samego końca koncertu Lorde; swoją drogą wokalistka ewidentnie ma inną temperaturę ciała, bo wbiła się w bardzo cienki i bardzo przezroczysty kostium.

6
Ale czasem pogoda robiła też klimat...

Koncert Zbigniewa Wodeckiego i Mitch and Mitch na dużej scenie (rok 2016) wiele osób wspomina jako najlepszy pogodowo w historii Open'era; było ani nie za gorąco, ani za zimno, do tego piękne, jesienne słońce, chociaż to był początek lipca... Zresztą słońce robi robotę także muzykom: openerowa Main Stage jest usytuowana tak, że widzą ze sceny zachód. W 2007 wokalista Bloc Party Kele Okereke nie wytrzymał i kazał wszystkim obrócić się, żeby podziwiać zachodzące słońce. I jeszcze wyjątkowy z wielu względów (muzyka poważna na Open'erze nie trafia się często), spowity mgłą występ Krzysztofa Pendereckiego i Jonny'ego Greenwooda, kiedy czuliśmy się wszyscy tak, jakby za chwilę miała nadejść apokalipsa.

Cześć! Daj znaka, co sądzisz o tym artykule!

Staramy się tworzyć coraz lepsze treści. Twoja opinia będzie dla nas bardzo pomocna.

Podziel się lub zapisz
Różne pokolenia, ta sama zajawka. Piszemy dla was o wszystkich odcieniach popkultury. Robimy to dobrze.